Pierwszy odcinek i jego początkowe chwile doskonale wprowadzają nas do świata serialu - miejsca gdzie nauka, gry wideo, komiksy i kobiety stanowią jedyny sens ludzkiego istnienia. Leonard Hofstadter, Sheldon Cooper oraz ich najbliżsi i - w sumie jedyni - przyjaciele, czyli Howard Wolowitz i Rajesh Koothrappali to czterej amerykańscy jajogłowi, którzy od zawsze mieli problemy z płcią przeciwną. Choć pokończyli uczelnie w trybie znacznie przyśpieszonym, a ich stopień naukowy jest odpowiednim wyznacznikiem nienagannej inteligencji, zawieranie znajomości z dziewczynami zawsze oznaczało niemałe tarapaty. Dotychczasowe życie naszych bohaterów ulega ogromnym zmianom, gdy do sąsiedniego mieszkania wprowadza się śliczna panna imieniem Penny (tutaj Kaley Cuoco). Chłopaki, z wyjątkiem "jaśnie oświeconego" Sheldona, postanawiają nawiązać z nią bliższy kontakt. Sprawa nie jest jednak taka prosta, a diametralnie zmieniającą się sytuację i wiele innych perypetii całej "piątki" poznamy na przestrzeni dwóch wyjątkowych sezonów. Wyjątkowych, bo nawiązujących do bardzo oryginalnego motywu, będącego rzadkim okazem w świecie sitcomów. Nałogowe granie w Age of Conan na wesoło? To trzeba zobaczyć!
Generalnie fabuła stanowi bardzo mocny punkt programu - przykuwa do ekranu telewizora na długi czas, zaskakuje świetnymi zwrotami akcji i powala na kolana absurdalnymi sytuacjami. Czy można wycisnąć z sitcomu jeszcze więcej? Jasne! Najważniejszą rolę powinny pełnić rozśmieszające do łez gagi, bez których przecież nie istnieje termin "dobra komedia". Na nasze szczęście i ich w Teorii Wielkiego Podrywu nie zabraknie. Przemądrzałe wypowiedzi Sheldona, pełne nawiązań do świata nauki monologi Leonarda i wręcz żałosne flirtowanie Howarda to znaki charakterystyczne omawianego przeze mnie serialu. Dorzućmy do tego jeszcze zakompleksionego Rajesha oraz niezbyt mądrą Penny z jej "byłymi" facetami, aby uzyskać idealny, acz troszeczkę stereotypowy obraz nerdów i amerykańskiego społeczeństwa. Dwa udostępnione nam dotychczas sezony wypadają przezabawnie i u każdego widza nieraz wywołają niekontrolowane wybuchy śmiechu. Doskonały humor gwarantowany! A zapewniam, że i trochę wiedzy padnie Waszym łupem.
Jeśli tylko wiemy, czego powinniśmy się spodziewać po amerykańskich sitcomach, na obsadzie poszczególnych ról na pewno się nie zawiedziemy. Jim Parsons jako Sheldon, Johnny Galecki, czyli Leonard oraz Simon Helberg (Howard) i Kunal Nayyar (Rajesh) wypadają w swoich rolach po prostu rewelacyjnie. Niewiele gorzej spisuje się też Kaley Cuoco, która czasami zabłyśnie nie tylko swoim przepięknym ciałem, ale i bardzo przyzwoitą grą aktorską. Wielka szkoda jednak, że nie wszyscy dotrzymują kroku głównym bohaterom serialu, czasami spisując się nawet poniżej krytyki. Irytujących momentów jest na szczęście bardzo niewiele i na ogólny obraz całokształtu nie mają one większego wpływu. Po obejrzeniu wszystkich odcinków dochodzimy jednak do przykrego wniosku, że można było więcej pracy włożyć w dopracowanie niektórych scen. Ale przecież konkurencja wcale nie wypada lepiej.
Czy naprawdę warto poświęcić ogromne pokłady naszego cennego czasu dla Teorii Wielkiego Podrywu? Jeżeli poszukujesz czegoś maksymalnie oryginalnego i zabawnego, tej pozycji zwyczajnie nie możesz przegapić. Kto wie, może wreszcie polubisz fizykę, astronomię i inne uniwersyteckie nauki, bez których cała masa rzeczy nigdy by nie powstała? Cóż, ten serial oraz jego trzeci, długo wyczekiwany przez fanów sezon na pewno nie przybrałyby bez nich swojej aktualnej formy...