Derek to odnoszący sukcesy biznesmen. Nie dość, że ma fantastyczną pracę, to jeszcze piękną żonę Sharon, z którą dorobił się już potomka. W biurze bohatera zatrudnia się jednak piękna blondynka, Lisa, zastępująca jego chorą asystentkę. W kobiecie rodzi się obsesja na punkcie Dereka; śledzi każdy jego ruch i próbuje go uwieść. Mężczyzna stara się uciec z sideł nowej pracownicy, lecz gdy chorobliwie zazdrosna Sharon przybywa do jego firmy w odwiedziny, uprzedza się w stosunku do Lisy. Ta jednak nie poprzestanie, dopóki nie będzie miała protagonisty na własność.
Obsesja to jeden wielki banał kulturowy. Jest tu piękny i duży dom na przedmieściach, idealna żona, dziecko oraz ogromny sukces w karierze zawodowej. Wszystko oczywiście skoncentrowane na postaci czarnoskórego biznesmena, aby afroamerykańska społeczność nie powołała się na dyskryminację rasową w Hollywood. Ta utopia jest w scenariuszu Davida Loughery'ego porównywana do koncepcji amerykańskiego snu balansującego w rejonach kiczu. W końcu ta idylla sama w sobie jest cukierkowata, więc dodatkowe podkoloryzowanie jej sprawia, że całość staje się niewiarygodna.
Z tego punktu wyjścia przechodzimy do sprawy rzekomego romansu, który również zahacza o opary absurdu. Jaki normalny facet z żoną o ciele Beyonce Knowles próbuje flirtować z blondynką Ali Larter. Niewinne zaloty są tak naprawdę niepotrzebne, bo człowiek w pełni zadowolony ze swojego życia nie szuka skoku na bok, gdy jest nudno w pracy. Historia została oparta na tym stereotypowym pomyśle i przez niego jest napędzana, co zaprzecza wiarygodności całej produkcji.
Nawet postać femme fatale Lisy funkcjonuje w tym fikcyjnym świecie na bardzo powierzchownych warunkach. Jej portret jest wyjątkowo jednostronny i nie sugeruje innego rozwiązania niż choroba psychiczna. Nawet jeśli znana z Herosów Ali Larter próbuje wycisnąć z postaci jak najwięcej, to efekt końcowy jest niezadowalający. Na tle innych maniakalnych kobiet Hollywoodu, bohaterka Obsesji wypada blado, gdyż scenarzysta nie stosuje technik z wcześniejszych obrazów. Brakuje elementu napięcia oraz tajemniczości otaczającej postać nowej pracownicy, a poprzez dosłowność i niedobór zaskakujących zwrotów akcji, film staje się ofiarą fabularnej pułapki, jaką już oferował wcześniej tragiczny Nagi instynkt 2.
Przeciętnego widza Obsesja zawiedzie, nie dostarczając solidnej porcji rozrywki. Obraz próbuje naśladować klasykę gatunku, lecz staje się jej marną imitacją. Głównym powodem jest przede wszystkim scenariusz, który pozbawił historię krzty oryginalności i sensu. Aktorzy są jedynie marionetkami w tej poważnie potraktowanej zabawie konwencją i nie są konsekwentni w swoich rolach. Sens istnienia takich filmów jest dla mnie nadal niejasny.