Okładka. W dolnym rogu dumnie widnieje rekomendacja od "guru" - panny Mayer. Dla wspomnianej nastoletniej klienteli takową rekomendację rzeczywiście stanowi, natomiast postronnemu czytelnikowi daje zarys fabuły. Dla mnie natomiast…
Będąc całkowicie szczerym - to co uderza na początku ma się nijak do nieprzewidywalności czy zaskoczenia. Zapoznanie z główną, nastoletnią bohaterką - Clarissą Frey - przywołuje w podświadomości powszechnie znane literackie odpowiedniki z czołówki literatury młodzieżowej. Ot, przeciętna dziewczyna o przeciętnej aparycji, budząca przeciętne zainteresowanie płci brzydkiej, za to z ponadprzeciętną umiejętnością wpadania w kłopoty. Świadectwo powyższej charakterystyki dostajemy już w pierwszym rozdziale, kiedy wyjątkowo "przypadkiem" bohaterka pojawia się w złym miejscu, czasie, towarzystwie etc. W międzyczasie poznajemy jedynego wiernego towarzysza Clarissy, niejakiego Simona - ucieleśnienie stereotypu maniaka gier D&D. Idąc drogą dedukcji - wspomniany wcześniej "przypadek" wywołuje kolejne, dosyć niepożądane wydarzenia. Złym towarzystwem okazuje się trójca Nocnych Łowców, która w profesję ma wpisane zwalczanie demonów i im pokrewnych. W ostatecznych rozrachunku celem nadrzędnym i tak staje się ratowanie świata.
A właśnie przedstawiony świat i rządzące nim zasady stanowią jedną z mocniejszych stron Miasta Kości. Co prawda znów napotykamy na jakże znany schemat, gdzie niemagiczna ludność (używając terminologii J.K. Rowling - mugole) nie dostrzega istot nadprzyrodzonych i zjawisk im towarzyszących. Mimo to sam pomysł na "funkcjonowanie" magii oraz nieco urozmaiceń w gatunku wypada ciekawie, przy jednoczesnym zachowaniu stałych elementów. Pozostając przy pozytywach, pod taką kategorię zdecydowanie należy zaliczyć dialogi, gdzie humor przeplata się z aktualnymi tematami/trendami. Niestety, pozostałe części składowe budujące powieść nie stanowią niczego specjalnego, wydają się być niedopracowanymi koncepcjami spisanymi gdzieś naprędce. Stopniowanie akcji przypomina bardziej grę losową aniżeli zabieg przemyślany i dawkowany w odpowiednim stopniu.
Powieść Cassandry Clare stanowi po części mieszankę sprawdzonych zabiegów, a po części własnych, oryginalnych wizji fantastycznego świata. W zasadzie tylko to przemawia za tym, ażeby Miasto Kości przetrawić. Dla miłośników, a raczej miłośniczek Zmierzchu odpowiedni zamiennik, ale dla "osób postronnych" i lubiących przewidywalność - niezobowiązująca pozycja.