PLAYBACK, nr 10/2009 (46) Strona www: www.playback.pl
Forum: www.playback.pl/forum.htm Gry, książki, film, sprzęt, publicystyka
Dołącz do nas!

ZAPOWIEDZI

Piotr 'Feargus' Tański

Pro Evolution Soccer 2010 [playtest]

switch
Pro Evolution Soccer 2010 [playtest]
  • Gatunek: sportowe (piłka nożna)
  • Producent: Konami
  • Wydawca: Konami
  • Data wydania: 22 października 2009
  • Dystrybutor pl: CD Projekt
  • Platforma: PS3, PC, Xbox360, PS2, PSP
  • WWW: oficjalna strona

Nadchodzi jesień, a wraz z nią kolejny życiowy dylemat. Co wybrać? Nową, poprawioną FIFĘ czy kolejnego Pro Evolution Soccera? Co roku zadaję sobie to pytanie, niezwykle starannie sprawdzając obie gry, testując wydane dema, obserwując gameplaye i przyglądając się zapowiadanym nowością. O ile z przedpremierowym zagrywaniem się w produkcję "Elektroników" nie było tym razem żadnego problemu, o tyle wersja demonstracyjna dzieła Seabassa długo była dla nas nieosiągalna. Na szczęście, pomocną dłoń w moim kierunku wyciągnął dystrybutor gier Konami w Polsce - firma CD Projekt. Właśnie tam otrzymałem szansę ogrania wersji preview nowego PESa i przekonania się na własnej skórze, jak w akcji prezentuje się jeden z najważniejszych symulatorów piłki kopanej. Ciekawi ostatecznego werdyktu? Ja również!

Początki z PESem zawsze bywają trudne. Nim zrozumiemy nowe pomysły, odnajdziemy właściwy rytm i koncept na rozbicie przeciwnika, mijają długie, nerwowe godziny. Tak było niemal z każdą, nową odsłoną serii, tak jest i z Pro Evolution Soccer 2010. Po pierwszych trzech, może czterech godzinach obcowania z tworem Konami bliski byłem uznania go za totalny, niewarty naszej uwagi chłam. Wraz z wybijaniem kolejnych sekund, minut i godzin, nabywaniem niezbędnego doświadczenia i strzelaniem pięknych goli, sytuacja zaczęła się diametralnie zmieniać, a gra - coraz bardziej się podobać. Tytuł, który z początku raził nadmiernym chaosem, nieco powolną, mało dynamiczną rozgrywką i nietrafionymi zmianami, nagle pokazał kły i wciągnął mnie bez reszty na długie dni. Ja już dziś wiem, że tegoroczna jesień pozostanie w pamięci wszystkim miłośnikom piłki nożnej. FIFA 10 kontra PES 2010 - tak wyrównanej batalii nie było od lat!

Pro Evolution Soccer 2010

Pro Evolution Soccer 2010

Jak zmieniła się FIFA i z czym się ją je, przeczytajcie w demoteście zamieszczonym w tym numerze Playbacku. My skupimy się jednak na jej odwiecznym rywalu, bo choć po ostatnich, nieco słabszych momentach zwątpiłem w Seabassa i jego spółkę, PES powraca na nasze PeCety oraz konsole w bardzo dobrym stylu. Już samo menu, które nigdy nie było mocną stroną serii, prezentuje się niezwykle przejrzyście i intuicyjnie, a poruszanie się po nim to zwykła przyjemność. Opcji ponownie jest sporo, od w pełni licencjonowanej Ligi Mistrzów, przez narzędzia edycyjne i treningi, aż do rzeczy najistotniejszych - sparingów, lig krajowych oraz pucharów. Zaskoczeni na pewno się nie poczujemy, miejsca na rozczarowanie i lamenty również nie będzie, bo Konami ponownie przygotowało swoją produkcję bardzo solidnie. W testowanej przeze mnie wersji preview kilka rzeczy jeszcze nie działało, nie byłem w stanie sprawdzić trybu rozgrywki sieciowej, a czas spędzony przed grą umilały mi przezabawne bugi w postaci, na przykład, respawnujących się na środku boiska medyków. Zapoznałem się natomiast z właściwą dla nowego Pro Evo rozgrywką, jego możliwościami, zaletami i wadami. I to na wskroś…

Licencjonowanych zespołów znów jest niewiele. Do naszej dyspozycji otrzymujemy jedynie najbardziej znane drużyny globu oraz najsilniejsze, krajowe reprezentacje. Reszta skazana jest niestety na fikcyjnych piłkarzy, nieprawdziwe nazwy i herby, co już na wstępie zniechęci do gry wielu piłkarskich fanów. Nie da się ukryć, że cała masa "fake teamów" i nieprawdziwych nazwisk w lidze angielskiej czy hiszpańskiej może zawieść nawet najwierniejszych miłośników PESa. Na osłodę mamy dosłownie dwie, miłe wiadomości dla polskich kibiców - w grze odnajdziemy w pełni licencjonowaną Wisłę Kraków oraz zaktualizowany skład kadry narodowej. Ale, to chyba wciąż za mało, by stanąć w szranki z FIFĄ i stojącą za nią górą pieniędzy.

Pro Evolution Soccer 2010

Pro Evolution Soccer 2010

Nasze przedmeczowe zadania nie kończą się jednak na doborze odpowiedniej ekipy i najsilniejszego składu. Panowie z Konami przygotowali bowiem absolutną nowość w postaci tak zwanego "Game Plan", gdzie nie tylko ustalimy wyjściową jedenastkę, kapitana i wykonawców stałych fragmentów, ale i preferowaną przez nas taktykę. Dokonujemy tego z pomocą kilkunastu suwaczków, określając między innymi wymienność pozycji, wysokość bloku defensywnego, a nawet styl przeprowadzania ataków. To tylko przykładowe parametry, bo w rzeczywistości jest tego dużo, dużo więcej. Co ważniejsze, naprawdę warto poświęcić nieco czasu na dokładne ustawienie naszego zespołu i przygotowanie do gry, w przeciwnym wypadku w pełni świadomie utrudnimy sobie najbliższe spotkanie. A w czasach boiskowej dyscypliny i wyższości strategii nad pięknem futbolu, zapewniam, że podobna "zabawa" przyniesie nam same korzyści.

Ogromnym zmianom uległ natomiast gameplay nowego PESa. Czy na lepsze? To zależy w dużej mierze od gustu, o którym przecież się nie dyskutuje. Skupmy się zatem na faktach, bo nietrudno zauważyć, że seria powraca do korzeni, do stylu znanego nam z genialnych odsłon oznaczonych numerkami cztery, pięć oraz sześć. Rozgrywka jest dużo bardziej przemyślana, niż miało to miejsce w dwóch poprzednich częściach, nie jest tak chaotyczna, nie opiera się na schematach oraz wymaga od nas nieco kreatywności i szczypty polotu. Choć szybkość zawodników i zdolności manualne gracza wciąż pozostają w cenie, dużo bardziej opłacalne, efektowne i efektywne jest szanowanie piłki i prowadzenie ataków pozycyjnych. Najogólniej mówiąc, nowy Pro Evo daje nam dużo wolności, nie wyznacza jednego, prawidłowego stylu gry, równocześnie srogo karząc nas za popełniane błędy i niedopatrzenia w taktyce. Weterani serii poczują się niczym kilka lat temu, gdy mądre rozgrywanie piłki i utrzymywanie przewagi bywało kluczem do sukcesu, gdy liczyło się coś więcej, aniżeli Samuel "Pędziwiatr" Eto'o na szpicy ataku.

Pro Evolution Soccer 2010

Pro Evolution Soccer 2010

Niestety, nowy PES nie jest grą idealną i pod wieloma względami nie dorównuje legendarnym poprzednikom. Co gorsza, wciąż nie wiem, ile z odnalezionych przeze mnie błędów określić mogę jedynie "bolączką wersji preview". Mimo wszystko, na wiele zmian liczyć nie powinniśmy, bo, jakby nie patrzeć, do premiery pozostał już zaledwie miesiąc. W takiej sytuacji usprawnienia nie wykroczą poza kosmetyczne przeróbki i likwidację niektórych, mniej znaczących bugów. A to z pewnością nie wystarczy, by - niczym za dotknięciem magicznej różdżki - uchronić nowego Pro Evolution Soccera przed falą krytyki. Narzekać będziemy głównie na bezsensowne błędy popełniane przez naszych "pupilków", często kulejącą i przekłamującą animację oraz fizykę, która potrafi płatać figle. Problemy z przyjmowaniem piłki nie powinny zdarzać się gwiazdom największego kalibru, bo nie jest to ani ciekawym, grywalnym rozwiązaniem, ani zaciągniętym z prawdziwych boisk faktem. Szkoda również, że futbolówka toczy się po murawie zauważalnie powoli, w efekcie czego zbyt często zaliczamy absolutnie niepotrzebne straty. W dodatku, zawodnicy jednej drużyny nie mają możliwości zderzenie się ze sobą, a i piłka kopnięta do tyłu potrafi cudownie pofrunąć do przodu, wprost do bramki przeciwnika. Kolejną bolączką są rzuty karne, których wykonywanie jest sztucznie utrudnione. Nie wiem, czy zawdzięczamy to jedynie wersji przedpremierowej czy jednak panowie z Konami pokusili się o małego psikusa. Na wiele wykonywanych "jedenastek", tylko te wycelowane w sam środek bramki trafiały do celu. Parodia? Cóż, oby zostało to zmienione, czym prędzej!

Oprawa audiowizualna nowego Pro Evo również nie zasługuje na najwyższe noty. Owszem, jest o niebo lepsza, aniżeli PeCetowa konkurencja, a i wypada znacznie ładniej od swojej poprzedniczki. Wciąż jednak pozostaje w cieniu konsolowej FIFY, nie dorównując jej niemal pod żadnym względem. Trybuny prezentują się marnie, widownia to zlepek kilku, poprzeplatanych komputerowo modeli, a na ławce rezerwowych wciąż brakuje piłkarzy i trenerów. Doskonale wyglądają za to twarze zawodników, w szczególności tych licencjonowanych, oraz - po raz pierwszy w grach wideo - marszczące się na ciałach zawodników koszulki. Rewelacyjny pomysł, jeszcze lepsze wykonanie! Jednakże, przynajmniej moim zdaniem, można było pokusić się o dopieszczenie innych, nieco ważniejszych efektów graficznych, o których już zresztą wspominałem. O audio - na dzień dzisiejszy - wolałbym się nie wypowiadać. I generalnie nie dlatego, że wypada poniżej naszych oczekiwań, a raczej z powodu bardzo ograniczonej liczby utworów w wersji preview. Tak naprawdę, oprócz polskich przyśpiewek (dokładnie! Śpiewanych całkowicie po Polsku!) niczego innowacyjnego i wartego wspomnienia nie odnotowałem. Ale i szczerze wątpię, by cokolwiek zmieniło się w tej materii na przestrzeni ledwie jednego roku.

Którą grę wybrać? Lepiej zdecydować się na FIFĘ, a może jednak zainwestować w nowego PESa? PeCetowi gracze ponownie mają jeden problem z głowy, bo na ich platformie rządzi tylko jedna piłka kopana - ta od Konami. W o wiele gorszej sytuacji znaleźli się jednak konsolowcy. Odkąd do naszych domów zawitała obecna generacja z Xboxem 360 i PS3 na czele, tak wyrównanej batalii jeszcze nie uświadczyliśmy. A mówią, że od przybytku głowa nie boli…