PLAYBACK, nr 10/2009 (46) Strona www: www.playback.pl
Forum: www.playback.pl/forum.htm Gry, książki, film, sprzęt, publicystyka
Dołącz do nas!

RECENZJE

Szymon 'Bombski' Radzewicz

Darkest of Days

switch
Darkest of Days
  • Gatunek: FPS
  • Producent: 8monkey Lab
  • Wydawca: Phantom EFX
  • Data premiery: 08.09.2009

Już od pierwszych minut spędzonych z tą grą czujemy, że coś jest nie tak. Po całkiem hucznych zapowiedziach do DoD podszedłem jak do solidnej, dopracowanej pozycji. Jakie było moje zaskoczenie, gdy zamiast dynamicznej i efektownej strzelaniny "na przestrzeni wieków" dostaliśmy zgrzyt skutecznie marnujący wspaniały koncept. Darkest of Days to niestety w większości duże rozczarowanie. Szkoda, biorąc pod uwagę chociażby dobry pomysł na grę.

Dziki Zachód, kowboje, Indianie. Wraz z towarzyszami w ostrogach wpadamy na prymitywną zasadzkę czerwonoskórych. Otoczeni, przy akompaniamencie "łu łu łu łu!", składamy ostatnie pacierze z coltem w ręce. Ku zdumieniu głównego bohatera, zamiast kulki/strzały prosto w głowę, nadchodzi żołnierz w futurystycznym skafandrze, otwiera czasową "bańkę" (która staje się później naszym głównym środkiem lokomocji) i przenosi nas do bardzo odległej przyszłości. Zasady są proste - KronoteK (nazwa korporacji, która wynalazła technologie poruszania się w przeszłości) uratował nam życie, więc teraz trochę dla niego popracujemy. A będziemy mieli co robić, bowiem ktoś za wszelką cenę stara się zmienić bieg przeszłości.

Prawie Panorama Racławicka

Prawie Panorama Racławicka

Dzięki takiemu zabiegowi nasz kowboj (kolejny niemowa) weźmie udział w wielu historycznych potyczkach, wspomagając tych, którzy powinni wygrać. Staniemy więc ramię w ramię z braćmi kowbojami w bitwie o Mały Róg, wesprzemy amerykańskie wojska podczas wojny z konfederatami, przechylimy szalę zwycięstwa na stronę Rosjan podczas pierwszej wojny światowej, przeniesiemy się do antycznych Pompei i będziemy świadkami erupcji Wezuwiusza. Pomysł bardzo mi się spodobał - dzięki takiemu scenariuszowi lokacje są zróżnicowane, tak samo jak i przeciwnicy oraz bronie z danego okresu. Niestety, wykonanie Darkest of Days jest gorzej niż przeciętne, masa błędów i niedopatrzeń skutecznie utrudnia rozgrywkę, obniża ocenę i zmienia kategorię tej gry z "ciekawa pozycja" na "ogromny zawód".

"Wojna o kukurydzę" - 1782

"Wojna o kukurydzę" - 1782

Już podczas pierwszej misji… co ja mówię, już podczas samouczka obsługi broni zdajemy sobie sprawę, że grafika nie jest tutaj głównym asem w rękawie studia 8monkey Lab. Właściwie nie byłaby nim nawet cztery-pięć lat temu. Lokacje, chociaż duże i w większości wypadków otwarte dla gracza, są bardzo słabo wykonane. Nie licząc kilku perełek (szarża amerykańskiego wojska na konfederatów przy zachodzie słońca) wszystko jest brzydkie, szare i nijakie. Na ziemię, drzewa, mury i domy naciągnięto tekstury w szokująco kiepskiej rozdzielczości. Średnio na tym tle wyglądają modele postaci. Niczego im nie brakuje, ale różnorodnością i zróżnicowaniem dorównują Chińczykom. Tym prawdziwym. Batalion składający się z identycznych gęb jest tutaj na porządku dziennym. Okropnie wygląda deszcz, średnio wybuchy, a gdy dostaniemy kulkę "krew na ekranie" tylko irytuje. No i te bitmapy udające korony drzew… spójrzcie tylko na screeny, a zrozumiecie o co mi chodzi (swoją drogą i tak wybrałem jedne z ładniejszych). Aż dziw więc bierze, że całkiem nieźle wyszedł twórcom efekt burzy podczas samotnej misji na terenie wroga czy różnego rodzaju dym, zwłaszcza ten wydobywający się po huku ze sztucerów. Gdy ustawieni w dwa rzędy Amerykanie wystrzelą jednocześnie ze swoich broni, na polu bitwy pojawia prawdziwa mgła. Świetny efekt. W sumie misje podczas amerykańskiej wojny domowej są najlepsze w całej grze. Gdyby patrzeć tylko na nie, ocena podskoczyłaby w górę.

Niezależnie jak bardzo brzydka nie byłaby grafika, da się do niej przyzwyczaić. Niestety, do głupoty wroga już nie. Wciąż zaskakujące posunięcia naszego przeciwnika skutecznie wybijają nas z rytmu gry. Napotykając oddział wroga zapominamy o jakimkolwiek taktycznym działaniu, korzystaniu z osłon i tym podobnych rzeczach wyuczonych na Całl of Duty czy Gears of War. Tutaj pierwsze skrzypce gra szaleństwo, tak samo nasze, jak i oponenta. Gdy przeciwnicy zdadzą sobie sprawę, że jesteśmy w pobliżu (do czego często dochodzi szybciej niż powinno) zaczyna się chaotyczne bieganie w poszukiwaniu osłony. Co z tego, że wróg ma ogromny głaz zaraz za sobą. Jeżeli się uprze (a przeważnie tak jest), będzie chciał schować się za drzewem jakieś dwadzieścia metrów od niego, często przy okazji przebiegając obok nas. Kiedy już zdobędzie upragnioną pozycję, to zamiast rozpocząć ostrzał - decyduje się na szarżę z bagnetem. I tak po kilkanaście razy. Wyjątkiem są bitwy podczas wojny secesyjnej, kiedy komputerowy przeciwnik, chcąc czy nie, musi stać w szeregu wraz z innymi. Aż dziw bierze, że przy całym swoim wachlarzu dziwnych zachowań przeciwnicy skutecznie rozbiegają się w ucieczce przed naszymi granatami.

Już po głowach widać, że prawica

Już po głowach widać, że prawica

Na osobny akapit zasługuje również udźwiękowienie. Powtarzające się co chwila odgłosy wrogów (zwłaszcza zamerykanizowanych Rosjan) są niczym złym w porównaniu z koszmarną jakością dźwięku, jaką dostajemy. Naprawdę nie wiem, w czym tkwił problem, gdyż zarówno głośniki, jak i karta dźwiękowa nigdy wcześniej mnie nie zawiodły. Nie pomogła nawet dwukrotna (!!) reinstalacja gry. Zawsze odgłosy z lewego głośnika były dziwnie przyciszone, podczas gdy prawy trzeszczał przy wybuchach i wystrzałach. Mniej więcej w połowie gry sytuacja się odwróciła i lewy z prawym zamienili się rolami. Nie muszę chyba pisać, jak bardzo irytujące to było. Przy problemach tego typu cichutko grająca w tle muzyka schodzi na dalszy plan.

Taka broń naprawdę może zmienić wynik bitwy :)

Taka broń naprawdę może zmienić wynik bitwy :)

Prawdziwym diamentem jest jednak scenariusz i logika w Darkest of Days. Korporacja KronoteK (nasi pracodawcy) walczy o jedność czasu, to ich główny priorytet. Dlaczego więc zabierają głównego bohatera prosto z pola bitwy, gdzie mnóstwo jego towarzyszy może zobaczyć wielką "bańkę" służącą do podróży w czasie? Jak dla mnie, to raczej jedna z bardziej niezwykłych rzeczy, na jakie trafiłbym w życiu. Nie wspomnę już o własnoręcznym zastrzeleniu przynajmniej setki Amerykanów czy zbombardowaniu całego plutonu niemieckich żołnierzy za pomocą futurystycznego sprzętu. Żaden się nie ostał. O sytuacjach takich jak bieganie po Pompejach z M16 w ręku nie będę wspominał. Co prawda istnieje specjalny rodzaj oznaczonych na błękitno wrogów, których zabijać nie powinniśmy (kolba załatwia sprawę), lecz jest to malutki odsetek ofiar w naszym morzu niedorzeczności. Chyba wszystkim znana jest teoria, że zabicie muchy w czasach kamienia łupanego mogłoby wprowadzić niewyobrażalne zmiany w dzisiejszym świecie. Co w związku z tym z uśmierceniem przeze mnie jakichś, bo ja wiem, trzystu, czterystu osób? Następnym tylu setkom pokazałem swój futurystyczny sprzęt. Nie byłoby to nic istotnego, gdyby nie ciągłe kazania głów KronoteK`u jak ważna jest dla nich ciągła, niezmieniona historia. A słyszymy to co misję, bowiem siedziba korporacji to nasza baza wypadowa.

"Ciekawe jaką ma taryfę"

"Ciekawe jaką ma taryfę"

Podsumowując, Darkest of Days to nic więcej, jak niewykorzystany potencjał. Gra została pogrzebana archaicznym wykonaniem. Zabrakło monumentalności czy epickich bitew, chociaż od samego początku czuć, że twórcy właśnie do tego dążyli. Zamiast tego mamy bardzo dużo błędów - nasi towarzysze "wpadają" w podłogę, przeciwnicy zaklinowują się w głazach, a my nie możemy zeskoczyć z malutkiej skarpy, bo nie pozwala nam niewidzialna ściana. Gra przysparza problemów z udźwiękowieniem, straszy skromnym wykonaniem (czego najlepszym dowodem jest menu czy lokacje) i głupotą przeciwników. Fabuła jest bardzo niespójna, od połowy gry przeczuwamy już jak to się może zakończyć. Dodajmy do tego raptem 4 godziny rozgrywki i brak trybu multiplayer. Gdyby nie możliwość postrzelania ze sztucera i walki podczas wojny secesyjnej byłoby cztery. Tak daję pięć, jednak radzę omijać szerokim łukiem.

Metryczka

  • Wymagania: Core 2 Duo 2.13 GHz, 2 GB RAM, karta grafiki 512 MB, 5 GB HDD, Windows XP SP2/Vista
  • Plusy: + przenosimy się w czasie + wojna secesyjna i obóz jeniecki
  • Minusy: - niedopracowana - krótka - brzydka
  • Video: 5
  • Audio: 3
  • Grywalność: 5

Ocena Playbacku

5