PLAYBACK, nr 01-02/2009 (49-50) Strona www: www.playback.pl
Forum: www.playback.pl/forum.htm Gry, książki, film, sprzęt, publicystyka
Dołącz do nas!

FILM

Michał 'Miguel' Kurowski

Upierdliwiec

switch
Upierdliwiec
  • Gatunek: komedia
  • Reżyser: Francis Veber
  • Scenariusz: Francis Veber
  • Obsada: Richard Berry, Patrick Timsit, Pascal Elbé, Virginie Ledoyen
  • Data emisji: 2008-12-10
  • Data wydania: 2009-09-16
  • Dystrybutor: Monolith
  • Wydanie: DVD
  • Czas trwania: 86 min.
  • Region: 2
  • Format obrazu: 16:9
  • Dźwięk: francuski – DD 5.1; polski (lektor) –
  • Napisy: polskie
  • Dodatki: menu główne, wybór scen, zapowiedzi, zwiastun
  • Cena: 29,99 zł

Francois i Jean w jednym hotelu pokoje mają. Jeden po lewej, drugi po prawej. Jean to twardy facet - zabójca na zlecenia i chce on wykończyć sypiącego na mafię "szerszenia". Francois, to nieudacznik - kończy się jego małżeństwo i chce przez to popełnić samobójstwo. Tych dwóch jednak zupełnie różnych panów spotka się przypadkiem i od tej chwili będą skazani na siebie aż do końca.

To, co wydaje się być slapstickową impresją na Pawła i Gawła, jest tak naprawdę pomysłem już wykorzystanym. Upierdliwiec wcześniej pojawił się jako francusko-włoski Natręt, a później nawet i hollywoodzki Najlepszy kumpel. Tym samym, scenarzysta pierwszej wersji postanowił powrócić na sprawdzony grunt i odnowić swoją historię na współczesne realia. Czy jednak ta autorska dekonstrukcja jest dzisiaj potrzebna?

Upierdliwiec

Upierdliwiec

Obraz Francisa Vebera jest wyjątkowo kameralny mimo wątków idealnie pasujących na epickie kino kryminalne. W końcu opancerzony wóz, poważna sprawa sądowa oraz wtyki mafijne sugerują, że film nie będzie pozbawiony dużej ilości adrenaliny. Lecz trzeba pamiętać, że to francuskie kino. Przypominając sobie Taxi czy Yamakasi doskonale wiadomo jak sobie reżyserzy radzą z mariażem gatunków. Upierdliwiec zatem nie koncentruje się wyłącznie na wątku sensacyjnym.

Veber przeobraża własną komedię i kreuje ją w formie remake'u Różowej Pantery. Przez to, tematy tabu są potraktowane z przymrużeniem oka, lecz nie w stylu Inspektora Clusoe ale w wersji imitacyjnej Charliego Chaplina. Świat jest widoczny w zbyt krzywym zwierciadle i przerysowany humor śmieszy jedynie w swojej prymitywnym funkcji. W scenariuszu brakuje jakichkolwiek głębszych ambicji do przeanalizowania konceptu samobójstwa i zabójstwa. Co więcej, przemoc jest typowo bajkowa i nierealna, co tym bardziej nie pasuje do czasów współczesnych. Francuska wersja braci Marx zbyt sztucznie obrazuje rzeczywistość, co powoduje, że film nuży i pragnie się go jak najszybciej wyłączyć.

Winą też należy obarczyć staromodny scenariusz, który chwilowy żart rozciąga do półtoragodzinnego seansu. Przesyt odczuwa się zbyt szybko i oryginalność produkcji zanika. Tym samym, nawet element rozluźniający, którym komedie się rządzą, zgubił się w chaosie fabularnym. Problem Francoisa męczy, a my kibicujemy Jeanowi, żeby zabrał snajperkę i zabił właśnie niego, a potem swój prawdziwy cel. Ale według schematu slapstickowego ta irytacja to pożądany efekt twórców. Przedwojenna stylistyka filmowa to główne źródło inspiracji i to niestety zbyt mocno widać.

A może problemem jest różnica kultur? To, co uniwersalnie śmieszyło w wersji z Walterem Matthau'em i Jackiem Lemmonem w Upierdliwcu zostało ujednolicone jedynie dla francuskiej kultury. A odbiór między naszymi dwiema społecznościami nie musi być koniecznie taki sam. Świadczy o tym, między innymi, bardzo chłodny odbiór w Polsce komediowego hitu Jeszcze dalej niż północ. Jeśli jednak taki problem nie występuje, to znaczy, że odnowienie kultu tym bardziej się nie udało. Gagi, jakie bawiły publikę ponad 30 lat temu, dziś już dawno wyszły z mody. A film Vebera pokazuje, że nawet modernizacja scenariusza w tym nie pomoże.

Upierdliwiec

Upierdliwiec

Zatem, remake Natręta pozbawiony został gracji oryginału i nadaje się do archiwum nieudanych przeróbek klasyki kina europejskiego. To dziwne, bo Veber to doświadczony filmowiec i wie z czym zadziera dokonując nieudanego autoplagiatu. Takich nieporozumień w przemyśle filmowym jest niestety zbyt wiele.

Reżyser „Plotki” dokonuje współczesnej dekonstrukcji autorskiego scenariusza z lat 70. Efekt końcowy – sztuczny i irytujący.