PLAYBACK, nr 01-02/2009 (49-50) Strona www: www.playback.pl
Forum: www.playback.pl/forum.htm Gry, książki, film, sprzęt, publicystyka
Dołącz do nas!

TEMAT NUMERU

Playback.pl

Podsumowanie 2009

switch
Podsumowanie 2009

      Skoro konkurencja już je ma, my nie będziemy gorsi - kilku naszych redaktorów pokusiło się o podsumowanie ubiegłego roku. Choć w opinii wielu ten rok nie był najlepszy dla szeroko pojętej kultury, zwłaszcza jeśli weźmiemy na tapetę gry, to mimo wszystko znalazło się kilka pozycji wartych podkreślenia. Oto rok 2009 z niepowtarzalnej, Playbackowej perspektywy!

      ElMundo

      Choć miniony rok stał przede wszystkim pod znakiem ciągle opóźnianych premier, wcale nie oznacza to, że wielbiciele gier przesiedzieli cały rok gapiąc się tylko i wyłącznie na trailery nowej Mafii, Bioshocka czy Splinter Cella. Może nie było to dwanaście strasznie obfitych miesięcy, ale każdy koneser wirtualnej rozrywki z pewnością wyhaczył dla siebie coś interesującego. Z początkiem roku zachwycił mnie Burnout Paradise - kapitalna samochodówka z mnóstwem różnorakich trybów gry i, co najważniejsze, znakomitym trybem sieciowym. Jeśli już jesteśmy przy temacie wyścigów, swoje kilkanaście godzin w napędzie Xboksa wysiedział także drugi DiRT. Nowa produkcja Codemasters to absolutne mistrzostwo w klasie arcade'ówek. Takiej dozy grywalności nie znajdziecie nigdzie indziej, a po szczegóły odsyłam do recenzji w tym numerze.

      Po raz kolejny nie zawiedli także specjaliści z Creative Assembly - Empire:Total War to zdecydowanie najlepsza strategia ubiegłego roku. Pozostaje tylko czekać z wywieszonym jęzorem na Napoleona, który z pewnością będzie kolejną udaną odsłoną hitowej serii. Również piąta odsłona Resident Evil stanowczo i na długo przykuła mnie do monitora, i to nie tylko za sprawą świetnego gameplay'u, ale również urodziwej kompanki, Shevy Alomar (!). Bardzo miło i, niestety, równie szybko zleciał mi czas przy najnowszej produkcji Techlandu - Call of Juarez: Więzy Krwi, a dwie sportówki od EA - Fight Night Round 4 i FIFA 10 - w wersjach na konsole po prostu zmiażdżyły konkurencję.

      Niestety, nie obyło się także bez smutnych rozczarowań, których mieliśmy w ostatnim roku dość sporo. W sumie szkoda się nad nimi pastwić, więc przedstawię moją subiektywną listę bez żadnego komentarza (kolejność nie ma znaczenia): Fuel, Wolfenstein, Bionic Commando, Ojciec Chrzestny II, Avatar, Necrovision, Risen, Dragon Age: Początek, FIFA 10 na PC, Mount & Blade: Ogniem i Mieczem, Rise of the Argonauts, Hearts of Iron III, Overlord II, Damnation… Dobra, wystarczy, bo wyjdę na psychola.

      Hunier

      Rok 2009 był bardzo, bardzo różny. Z jednej strony dużo fajnych premier w branży gier, sporo dobrej muzyki, ale z filmami już nieco gorzej. Nie mogę jednak zaprzeczyć faktom - większość "dzieł kultury", których się tykałem, to produkcje z lat poprzednich, na które wcześniej nie było jakoś czasu.

      Największym mordercą czasu i uzależnieniem okazały się dla mnie seriale. Nowością okazały się dla mnie True Blood i Supernatural. Oba polecam gorąco, nic mnie tak nie wciągnęło od czasu pierwszych dwóch sezonów Dextera, którego czwartą serię mieliśmy okazję oglądać właśnie ostatnio, w 2009 r. Rozpoczęto też emisję szóstego sezonu Dr House'a, coraz bardziej popularnego wśród masowych odbiorców, wciąż jednak prezentującego świetną formę!

      Muzycznie ubiegł rok przedstawia się całkiem nieźle, co widać było już na jego początku. W pierwszej połowie 2009 wyszły chociażby nowe płyty Kreatora i Lamb of God, obie są świetne! Nieco później Endgame Megadetha, czyli album, do którego trzeba się długo przekonywać, a ostatecznie i tak jest bardzo nierówny. Jest tam jednak kilka bardzo dobrych utworów, więc obyło się bez tragedii. Zupełnie z innej beczki dorzucę najnowszą płytę Placebo, Battle for the sun - chyba duże zaskoczenie, krok w dziwnym kierunku. Album weselszy od poprzednich, a czy to zaleta, czy to wada, każdy musi ocenić samodzielnie.

      Tu miałem coś skrobnąć o filmach, ale poza Bękartami Wojny(geniusz) nic mi więcej nie zapadło w pamięci...

      Co do gier, ten rok był nierówny. Bardzo dobrze zaprezentowały się Assassin's Creed II i Brutal Legend, zawiodłem się na Dragon Age i Modern Warfare 2, a Risen okazał się marną kopią starszego brata, na dodatek nudną jak flaki z olejem. Oczywiście było wiele więcej gier, mógłbym wspomnieć o Resident Evil 5, albo Borderlands, ale szczerze powiedziawszy pojawiły się w mojej głowie i zaraz zniknęły. Pół królestwa i rękę królewny dałbym zdecydowanie Ubisoftowi za AC II i niech to będzie moim podsumowaniem ;)

      Saarth

      Jakoś tak wyszło, że rok 2009 był bardziej rokiem rozczarowań niż sukcesów. Numerem jeden na tej niechlubnej liście jest bez wątpienia Risen, który okazał się grą żałosną - w stosunku do doświadczenia producentów. O niebo lepiej wspominam ostatnią i zarazem najsłabszą część trylogii Gothic, która była dziurawa niczym polskie drogi, a jednak na swój sposób monumentalna i piękna (nie graficznie, chociaż oczywiście brzydka też nie była). Z perspektywy czasu można spokojnie rzec - Gothic 3 był lepszy. Zwłaszcza po wgraniu wszystkich łatek. Druga pozycja należy się Dragon Age. Sytuacja, która się wytworzyła przypominała wybory parlamentarne - na spotach przedstawiano ją jako fenomen i ideał, a wyszło poniżej przeciętnej. Zostając przy porównaniach, już nieco dalszych, niż poprzednio - starsze Neverwinter Nights 2 okazało się ciekawsze i bardziej rozbudowane. Również Modern Warfare 2 nie spełnił oczekiwań w nim pokładanych, tak samo jak Operation Flashpoint. Jednym słowem - źle. Było źle.

      Ale tyle o grach. Przez mój odtwarzacz przewija się tyle utworów i płyt, że ciężko mi orzec, co było lepsze, a co gorsze. Na pewno dobre nie okazało się Them Croocked Vultures. Wręcz przeciwnie, ale z tego co się orientuję, jestem raczej odosobniony w tym werdykcie. Marilyn Manson stał się nudny, tu akurat panuje powszechna zgoda. Korpiklaani nareszcie wydali godną swojego talentu płytę, ale mimo wszystko Karkelo daleko do tytułu płyty roku. Black Sabbath przemianowane na Heaven And Hell wydało płytę zupełnie nie odpowiadającą ich pozycji na scenie i w historii. To była płyta słaba, zwłaszcza patrzeć na to z perspektywy czasu. To samo tyczy się KISS. Liebie Ist Fur Alle Da, czyli nowy Rammstein, okazał się zbyt elektroniczny i za mało metalowy, żeby przypadł mi go gustu. Warto jeszcze przypomnieć świetną płytę Marka Knopflera, ale niewiele w niej było odkrywczego. Także ciężko o jednoznaczną odpowiedź.

      Gdy Grzędowicz wydaje książkę, jest ona niemal pewniakiem do tytułu fantastyki roku. Tak było i tym razem, więc ten akapit będzie równie krótki, co moje życzenia na nowy rok.

      Wszystkiego najlepszego w nowym roku. I zostańcie z Playbackiem.

      Feargus

      Z czym, drogi czytelniku, kojarzy Ci się rok 2009? Jestem niemal pewien, że kryzys gospodarczy oraz świńską grypę wymieniłbyś na pierwszych pozycjach bez zastanowienia. Na szczęście, nie spotykamy się tym razem w celach omawiania problemów polityczno-ekonomicznych, czy nawet zdrowotnych. Powody są z goła inne! Pierwsze tygodnie nowego roku już za nami, czas najwyższy zatem na podsumowania minionych 365 dni. Czy były one łaskawe dla "growej" branży?

      Pomimo paru rozczarowań na czele z obsuwami premier takich produkcji, jak Mafia II czy nowej odsłony BioShocka, na półkach sklepowych w 2009 roku pojawiło się kilka rewelacyjnych, niebywałych, a nawet ponadczasowych gier. Jeśli oczekujesz odpowiedzi na pytanie: "Która z nich jest - według mnie - tworem najlepszym?", to... proszę, czym prędzej jej Tobie udzielam. Na samym szczycie mojego prywatnego rankingu znalazł się oczywiście Uncharted 2: Among Thieves, gra bezkonkurencyja, która zdeklasowała wszystkich rywali w wyścigu po złoty medal. Idealny powód, by zaopatrzyć się wreszcie w konsolę PlayStation 3? Jak najbardziej. W innym wypadku nigdy osobiście nie doświadczysz wspaniałej przygody z Nathanem Drakiem w roli głównej. A wierz mi na słowo, warta jest ona wydanych nań pieniędzy.

      O ile uważam, iż uznanie Among Thieves za grę roku 2009 należało jedynie do formalności, o tyle z przyznaniem srebra i brązu mam już pewne problemy. Tym bardziej, że i oczekiwane przeze mnie tytuły bardzo mocno rozczarowały swoją niezwykle słabiutką formą. W tej sytuacji - nie zastanawiając się długo - pójdę za głosem serca, które nakazuje mi wyróżnić tegoroczną edycję FIFY na konsolach obecnej generacji oraz kolejną grę ekskluzywną na PlayStation 3, czyli Killzone'a 2. Gra od EA Sports powaliła mnie na kolana swoją grywalnością oraz faktem, że seria nareszcie podąża w należytym kierunku, rok rocznie ulegając większym, bądź mniejszym przemianom. Killzone natomiast przykuł mnie do pada na długie wieczory ze względu na świetne efekty graficzne, których wciąż nikomu nie udało się przebić, oraz rewelacyjny multiplayer. I tak oto podium zostało już w pełni obsadzone - obsadzone wyłącznie najlepszymi z najlepszych... przynajmniej w moim bardzo subiektywnym spojrzeniu.

      W minionym roku nie zabrakło jednak i rozczarowań, o których już zdążyłem zresztą wspomnieć. Na jakich produkcjach zawiodłem się najbardziej? Cóż, oryginalny raczej nie będę - po Call of Duty: Modern Warfare 2, Dragon Age: Origins i nowym PES-ie spodziewałem się czegoś więcej. Wszystkim tym produkcjom zabrakło pewnego powiewu świeżości, z czego ich producenci w przeszłości słynęli. Nie zabrakło natomiast uproszczeń, rozdmuchanej kampanii reklamowej i niewykorzystanego potencjału, zarówno tego faublarnego, jak i gameplayowego. A szkoda, bo miało być tak pięknie...

      Na sam koniec chciałbym jeszcze nieco zmienić temat i wyróżnić najnowszy album poznańskiego "Pięć Dwa" - "TRIP. Skąd mój zachwyt? Oryginalność, przesłanie i niesamowity bit składają się na genialny całokształt, co sprawia, że przesłuchując płytę nawet kilka miesięcy po jej premierze ciarki przechodzą mi po plecach. Muzyczne zaskoczenie roku? Moim zdaniem - po stokroć TAK. I każdemu polecam uważnie przesłuchać tę płytę, głównie ze względu na ukazujące prawdę o nas i arcyciekawe teksty.

      I w ten oto sposób oficjalnie kończymy rok 2009. Kilka ogromnych i raczej niespodziewanych rozczarowań i porażek poprzeplatanych z grami genialnymi i świetnymi, o których wspomnieć w tak krótkim tekście mi się nie udało. A szkoda, bo przecież na brak dobrej zabawy przed komputerem i konsolą narzekać nie mogliśmy. I oby aktualny już rok był pod tym względem przynajmniej tak samo udany. Tego życzę nie tylko Wam, ale i też sobie!

      FlyingPole

      Najlepsze gry:

      Rok Pański 2009 obfitował w ciekawe produkcje, więc tak naprawdę ciężko będzie wybrać tych kilka najlepszych. Jednym z moich faworytów z pewnością jest Modern Warfare 2. Już widzę oczyma wyobraźni te pełne świętego oburzenia głosy, ale mnie nowe dzieło chłopaków z Infinity Ward się podobało, mimo dziurawej jak rzeszoto fabuły, krótkiego singla i braku dedykowanych serwerów. Najlepiej tego dowodzi fakt, iż od premiery minęły już dwa miesiące, a ja wciąż z przyjemnością gram w multi i coopa odliczając dni do powrotu króla, czyli premiery Battlefield: Bad Company 2. Oprócz tego w mą pamięć szczególnie zapadła Arma 2, a to dzięki niespotykanemu nigdzie indziej realizmowi, wolności i przyjemności płynącej z rozgrywki. Długo na ten tytuł czekałem i mogę bez wątpienia powiedzieć, iż było warto. I wreszcie ostatni tytuł, do którego wymienienia czuję się zobligowany, czyli Warhammer 40 000: Dawn of War 2. Niby okrojona, uproszczona wersja hitu z 2004 roku, ale bawiłem się przy niej wyśmienicie, co było głównie zasługa genialnego klimatu i ogromnie wciągającej rozgrywki. A do fanów uniwersum Wojengo Młota nigdy się nie zaliczałem, co też o czymś świadczy.

      Rozczarowanie growe:

      Bez dwóch zdań Operation Flashpoint: Dragon Rising. Jak tak doświadczone studio, jak Codemasters mogło sprofanować ten zacny tytuł czymś takim nie zrozumiem chyba nigdy. Miało być pięknie - połączenie Battlefielda 2 z Armą, okraszone Ghost Reconem i autorskimi pomysłami mistrzów kodu. A wyszedł ultratrudny, kompletnie niezbalansowany gniot z tragiczną sztuczną inteligencją towarzyszy i po prostu spapranym przez próby wydania gry także na konsole interfejsem. W pierwszej chwili, gdy zobaczyłem trailery i gameplaye byłem zachwycony - wreszcie to na, co czekałem, czyli realistyczny symulator i pełna dowolność w podchodzeniu do zadań połączone z wygodnym wydawaniem rozkazów rodem z Battlefielda 2. Już po pierwszych kilku misjach pojąłem ogrom swojej pomyłki, gdy komputerowi towarzysze kryli się po złej stronie murku, z odległości 30 metrów pudłowali, a ja rycząc ze wściekłości usiłowałem wydać im banalny rozkaz flankowania. Szkoda bo liczyłem na grę roku... Miałem już nic nie podawać do tej kategorii, ale przypomniawszy sobie pewien tytuł zrozumiałem, że jeśli go tu pominę to duchy tych 119 złotówek, które wydałem na Tom Clancy's EndWar będą mnie prześladowały do śmierci. W strategie grywam od 1998 i jeszcze w życiu nie miałem okazji zagrać w takiego CRAPA. Wydanie strategii opartej na debilnej zasadzie papier-nożyce-kamień w czasach genialnych tytułów pokroju World in Conflict to niemal, jak splunięcie graczom w twarz. Mało? A co powiecie na fakt, że w grze występuje 7 (słownie siedem) rodzajów jednostek? I mam w głębokim poważaniu, że istnieją trzy frakcje, skoro różnią się od siebie tylko wyglądem. Nie obchodzą mnie dziesiątki upgradów polegające na zwiększeniu ociupinkę siły ognia danego oddziału. Powiadacie system sterowania głosem? Porażka totalna, gdy trzeci raz zamiast wysłać moje helikoptery w dane miejsce zrzuciłem na nie atomówkę uznałem, że ktoś tu chyba coś wybitnie spaprał. Sorry chłopaki, ale myszki tym badziewiem nie zastąpicie. Może na konsolach ta gra odniesie sukces (co nawiasem mówiąc tylko źle świadczy o konsolowym rynku strategii), ale wydać to coś na pecety to już zwyczajna złośliwość. Panie Clancy, może już dość?

      Najlepsza płyta:

      Jeśli chodzi o muzykę zagraniczną to be zwątpienia zauroczył mnie nowy album Raekwona, czyli Only Built 4 Cubans Linx Part 2. Surowe bity, genialny, jak zawsze Rae i ten bezcenny klimat Wu Tang familii czynią ten krążek najlepszym wydanym w tym roku. Zaś z rodzimych produkcji najmilej wspominam wakacyjny przebój, jakim okazała się dla mnie płyta zespołu Ortega Cartel pod tytułem Lavorama. Ciepłe funkowe sample, zmiksowane z niesamowitym talentem przez Patroo, podlane wokalami jego, Pitera oraz czołówki polskiej sceny stworzyły płytę, której mogę słuchać na okrągło.

      Rozczarowanie płytowe:

      Moje oczekiwania zawiódł trochę Blueprint 3 Jaya-Z. Owszem to dobry krążek, ale po artyście pokroju Shawna Cartera oczekiwałem płyty przynajmniej wyśmienitej. Stanowczo za dużo to popowych elementów, zamiast hitu otrzymaliśmy papkę w sam raz do radia. Z Polski, co tu dużo mówić trochę rozczarowałem się debiutem Tetrisa. Niby solidny album, ale gdzieś zniknęły ostre teksty i charakterystyczny dla tego artysty pazur. Szkoda, bo nie przepadam za ugrzecznianiem muzyki na siłę.