Trudno jest streścić fabułę nie zdradzając jej najważniejszych czynników. Sami, zresztą, na początku wiele nie wiemy. Całość kręci się wokół śledztwa o zabójstwo. Nie wiadomo kto jest ofiarą, ani sprawcą. Jedyny podejrzany to Edward Środoń, który po nagłej śmierci swojej żony przeniósł się w okolice Rzeszowa, aby wieść na nowo spokojne życie zootechnika. Na miejsce trafia jednak w nocy, kiedy PGR już został zamknięty. Trafia więc na farmę małżeństwa Dziabasów, którzy oferują mu nocną gościnę.
Jeśli pamiętacie filmy kręcone w PRL-u i o tej epoce, to Dom zły przedstawi wam odrobinę inne wyobrażenie historycznej rzeczywistości. Mimo iż Smarzowski stosuje symbolikę i alegorie charakterystyczne dla tego okresu, to ich zastosowanie ma różny wymiar. Aby przedstawić w miarę wiarygodny portret nie kręci się wokół tematu jak w Rejsie czy też nie idealizuje jak Ile waży koń trojański. Dom zły to udany polski thriller badający psychikę człowieka postawionego w dwuznacznej sytuacji.
Ta dwuznaczna sytuacja ostatecznie ujednolica się i zadaje widzowi podstawowe filozoficzne pytanie o koncept prawdy. Ze względu na wszelkie komunistyczne przekręty, to pojęcie zaczęło znikać. Tutaj autor nie musiał się bać cenzorów i pozwolił sobie na dosłowność w pierwszej części filmu. Widać to przede wszystkim w postaci porucznika Mroza, który w całej bandzie skorumpowanych kolegów wydaje się być obywatelem wyciągniętym prosto z postmodernizmu. On właśnie jako jedyny stara się dążyć według zasad i być tym nie pasującym do czasu PRL-u. Bo nie wiadomo komu zaufać, ani kto mówi prawdę.
Historia porucznika przeplata się zeznaniami Środonia, która w przeciwieństwie do zachowania policjantów, bez groteskowości analizuje społeczne zachowania Polaków. Choć i tutaj, reżyser bawi się narracją wykorzystując zwykłą opowieść w stylu noir, aż po psychodeliczną i chaotyczną atmosferę w stylu Davida Lyncha. Ale ten specyficzny klimat ma swoje odwzorowanie w rzeczywistości. To niechlujstwo, brud i bieda znakomicie odzwierciedla prawdę o społeczeństwie. Smarzowski, podobnie jak w Weselu bada pewne zachowania, ale w Domu złym stara się wytłumaczyć ich etymologię. Co ciekawe, do filozoficznej prawdy nie dojdziemy. Twórca bawi się z nami tym pojęciem, aby wymusić u widza myślenie - jak na postmodernistę przystało.
W przeciwieństwie do Rewersu, Dom zły przez liczną przemoc oraz intrygujące zakończenie, bardziej zapada w pamięć. Mroczny klimat oraz niepełna stylistyka na mockumentary powodują, że wartości jakie Smarzowski chce nam przekazać są trudniejsze do wyłapania, a seans staje się bardziej wymagający. A wnioski wynikające z intrygującego zakończenia są dość smutne, ponieważ rzeczywistość od tamtego okresu aż tak bardzo się nie zmieniła. Niestety.