Od pierwszego uruchomienia widać, że oprawa graficzna jest mocnym punktem gry. Menu zostało wykonane w oryginalny sposób. Aby wybrać interesujące nas opcje, poruszamy się po wnętrzu i okolicach czegoś co nazwałbym wozem kempingowym. Ładnie i estetycznie to wszystko wykonane, ale najważniejsze, że działa bez niepotrzebnych zgrzytów i przycięć.
Grając w drugą część DiRTa będziemy mogli podziwiać różne zakątki świata. W obu Amerykach odwiedzimy Utah, Los Angeles i półwysep Baja, w Europie Londyn i Chorwację, pojeździmy też w Chinach i Japonii. Trasy na których będziemy się zmagać z przeciwnikami wyglądają znakomicie. W Chinach widoki są urzekające, zwłaszcza gdy pędzimy przed siebie z zawrotną prędkością i z jednej strony towarzyszą nam wysokie góry, a z drugiej bezkresna przepaść. Podobnie jest w Utah, gdzie w tumanach kurzu mkniemy między monumentalnymi kanionami. W Londynie i Japonii pościągamy się na specjalnie przygotowanych torach rallycrossowych oraz zaaranżowanych przestrzeniach miejskich. W całym tym "towarzystwie" najbardziej egzotycznie prezentuje się Malezja. Otoczeni przez bogatą tropikalną roślinność prowadzimy samochód po wąziutkich i błotnistych ścieżkach tak, aby nie stracić przyczepności. Promienie słoneczne przebijają się między koronami drzew tworząc świetlistą paletę barw. Także Chorwacja zdobyła moje uznanie. Widoki zapierają dech w piersiach, soczyste kolory kontrastują ze sobą tworząc znakomite efekty. Trochę słabiej wyglądają pustynie w Maroko, ale to raczej logiczne, ponieważ w takim środowisku nie ma możliwości do zbyt wielu graficznych wodotrysków. Lokacje zostały wzbogacone przez liczne cieszące oko detale. Będziemy mijać pojedyncze domki lub całe wioski, zamki i fortyfikacje, czasem zagrody ze zwierzętami. Gdzie indziej zaś spotkamy cumujący ogromny statek pasażerski.
Niektóre wyścigi odbywają się w nocy co na nowo zmienia wygląd tras. Potencjał zróżnicowanych lokacji został znakomicie wykorzystany. Krótko mówiąc, jest to prawdziwa uczta dla oczu. Czasem trudno będzie dostrzec te wszystkie rewelacje, ponieważ tempo gry jest naprawdę szybkie. A przecież trzeba skupić się na jeździe. Cała gra jest bardzo kolorowa i widowiskowa. Począwszy od bajeranckiego menu, poprzez wspomniane malownicze i urzekające trasy, na samych wyścigach kończąc. Gdy przekroczymy linię mety wybuchają fajerwerki, słychać fanfary i okrzyki kibiców.
W tych wszystkich pięknych zakątkach świata będziemy poruszać się samochodami podzielonymi na kilka klas. Większość udostępnionych wozów to autentyczne pojazdy odwzorowane w najdrobniejszych szczegółach, choć znalazły się też takie bez licencji o nazwach Colin McRae R4 czy Bowler Nemesis. Prawdziwe wozy to między innymi rajdowe klasyki: Subaru Impreza, Mitsubishi Lancer Evo X i Exlipse oraz BMW Z4 . Siądziemy też za sterami Buggy i wielkich potworów jak Dodge, Toyota Cruiser, VW Touareg. Jest też ogromy jak stodoła Hummer H3. W czasie zmagań auta zostają pokryte kurzem i oblepione błotem. Nieuważne poczynania mogą zaowocować porysowanym lakierem, urwanym lusterkiem, zderzakiem lub spojlerem. Zniszczenia wyglądają bardzo naturalnie i widowiskowo zarazem. Kolejne usterki mają wpływ na zachowanie pojazdu. Choć i tę opcję można wyłączyć.
Pomimo zręcznościowego modelu jazdy samochody różnią się zachowaniem na drodze. Statystyki odzwierciedlają podstawowe parametry: prędkość maksymalną, przyspieszenie i łatwość w prowadzeniu. Także nawierzchnia ma wpływ poruszanie się auta. Każdy może spróbować swoich sił na pięciu poziomach trudności. Różnią się one nie tylko umiejętnościami wirtualnych oponentów, ale też ilością tak zwanych flashbacków. Patent znany z GRiDa pozwala na kilkusekundowe cofnięcie czasu. Funkcja ta jest przydatna gdy zdarzy się nam wypadek, a nie chcemy powtarzać całego wyścigu. Wystarczy wcisnąć jeden przycisk, wybrać odpowiedni moment , wznowić grę i na nowo pokonać newralgiczny odcinek.
Za wygrane wyścigi jesteśmy nagradzani na dwa sposoby. Po pierwsze nabywamy punktów doświadczenia, a po drugie otrzymujemy gotówkę (konkretnie euro). Dzięki tym pierwszym osiągamy coraz wyższe poziomy co z kolei przekłada się na udostępnianie kolejnych imprez. Ilość doświadczenia zależy od poziomu trudności zajętego miejsca w zawodach. Dodatkowe punkty dostajemy za zachowanie podczas zawodów np.: za najdłuższy skok czy jazdę na dwóch kołach. Z kasą jest jeszcze prościej, bo służy ona do kupowania nowych pojazdów. Kolejne imprezy możemy wybierać dowolnie, zawsze jest kilka możliwości, dzięki czemu rozgrywka nie jest liniowa.
Następnym, obok grafiki, dopracowanym elementem nowego Colina jest oprawa dźwiękowa. Odgłosy silnika, stłuczek i kolizji, tłuczonego szkła i gniecionej blachy są bardzo przekonujące. W końcu silnik nie brzmi jak podrasowana kosiarka i słychać, że pod maską są setki gotowych do galop koni mechanicznych. Muzycznie też jest bardzo dobrze. Na ścieżkę dźwiękową składa się wiele utworów z kilku gatunków. Jest trochę popu, elektroniki i rocka. Usłyszymy takie kapele jak Franz Ferdinand, The Prodigy, Eagles Of Death Metal, Queens Of The Stone Age, czy Queens Of The Stone Age. Dzięki tym wszystkim pozytwnym czynnikom DiRT 2 bardzo wciąga. Czas spędzony przed monitorem ucieka w zastraszającym tempie. Siadasz, żeby zagrać dwa, trzy wyścigi i nagle okazuje się, że minęły dwie godziny.
Jeszcze trzy grosze o elemencie na który zwracam większą uwagę od czasu obcowania z Shiftem. Mam na myśli kamerę z wnętrza pojazdu. W produkcji Codemasters takowa także została przygotowana. Nie dostarcza tak ekscytujących wrażeń jak NFS. Przeciążenia jakim zostaje poddany pojazd jak i sam kierowca nie zostały taki pieczołowicie odwzorowane. Niemniej stwierdzenie, że ten tryb pracy kamery jest niedopracowany byłoby nieprawdziwe. Widać wiele detali na desce rozdzielczej, gdy pada deszcz włączają się wycieraczki, a przy zderzeniu szyba zostaje pokryta licznymi rysami.
Trudno jest mi wyznaczyć jednoznacznego zwycięzce w pojedynku Shift : DiRT 2. Obydwie gry są znakomitymi przedstawicielami swojego gatunku, tylko że w inny sposób. Z jednej strony nowa odsłona Colina oferuje mniej samochodów i tras, a tuning pojazdów jest uboższy. Można odnieść wrażenie, że to GRID w nowym opakowaniu. Asfalt zastąpiono szutrem, a miasta otwartymi przestrzeniami. Jadnak te braki wydają się znikać gdy zaczniemy grać. Produkcja Codemasters jest wręcz niesamowicie wciągająca. Ponadto olśniewa grafiką i poziomem technicznym. Ze względu na casualowy charakter z pewnością trafi też do większego grona odbiorców.