Witamy w magazynie Playback!     GRAJ Z PLAYBACKU!     Numer 06/2006 (Czerwiec 2006)
 
Recenzje

Zapowiedzi




  Mateusz 'Papkin' Witczak
Redakcja









- Phacować, z życiem, hobole!- Loon wydmuchał dym z nozdrzy wprost na swój czarny wąsik i poklepując jedną ręką ramię z wytatuowaną swastyką, a drugą jakieś książkowe dzieło autorstwa mistrza Adolfa, wrzeszczał w niebogłosy.
- Nie mamy już sił, ani gier do opisania, o wielki Panie Zamętu.
- Bzduhy mi tu wciskasz, herr Papkin. Do hoboty, możecie zhobić demotest, czy coś równie chohego!- I tak pożegnawszy mnie tymi ciepłymi słowami (i równie ciepłą serią z karabinu na dokładkę) Loon zagonił mą skromną osobę do komórki pod schodami, gdzie mieściło się me stanowisko. Niedługo potem mych uszu dobiegły niemiecki przekleństwa- zapewne Szarik napisał recenzję na osiem, a nie dziewięć stron. Ostatecznie jednak, jeden z wiernych fuhrerowi najemników przekręcił klucz prowadzący do mego więzienia. Przebijając się przez resztki chleba (wiedzieliście, że pleśń może przenieść się z gryzącego po kostkach pieczywa na ściany?), szklanki z herbatą i kubki po lodach (bakterie salmonelli były tak duże, że chciały mnie udusić niby węże boa!) dotarłem w końcu do komputera. Zacząłem pobierać demo najnowszej odsłony sagi Heroes of Might and Magic. I powiem jedno- choć z pewnością jakiś gagatek sprzątnie mi tytuł i sam zrecenzuje, Bóg mi świadkiem- walczyć będę jak Andrzej o miejsce w rządzie!

Swego czasu na okładce Playbacku zagościł anioł, narysowany charakterystyczną kreską, który zwiastował, że wewnątrz znajdziecie trochę materiałów o piątych Herosach. I nie było inaczej, bowiem udało mi się wówczas wysmażyć betatest. W stosunku do otwartej wersji beta zmieniło się sporo. Zresztą, na prośbę graczy, którzy widząc ogrom błędów i niedociągnięć poprosili o zmianę daty premiery na późniejszą (:O Coś takiego nieczęsto się w branży zdarza!). I w zasadzie byłem z nimi całym sercem. Dość już tytułów niedopracowanych, ale z ogromnym potencjałem, a co. I udało się. Dziś jestem niemal pewien, że HoMMV znajdzie masę zwolenników, a oceny w granicach dziewiątki, tudzież nawet, nie boję się tego napisać, dychy, będą, po prostu, normą. Gra ma urok starej, wysłużonej trójki, a jednocześnie wprowadza do serii powiew świeżości. Mimo, że wszystko jest swojskie i dość znane, każdy element rozgrywki uległ modyfikacji. Zacznijmy jednak od rzeczy najbardziej oczywistych, które irytowały kilka miesięcy temu.

Grafika to mocny element produkcji, to fakt. Piękne projekty jednostek, wspaniałe, żywe mapy no i (bardzo!) widowiskowe efekty czarów. Któż zresztą nie zrobi wielkich oczu na widok ognistej kuli, czy błogosławieństwa? Tak małe zaklęcia a potrafią wywołać zachwyt. Dużo czasu poświęcono miastom, które tak dzięki wspaniałej architekturze, jak i specyfice, czy klimatycznym tłom są jedną z tych rzeczy, które naprawdę cieszą oczy. Aż chce się do nich wracać (co zresztą z powodzeniem czynimy, bo w scenariuszu dla pojedynczego gracza można mieć tylko jednego bohatera [żeby nie było- nie chodzi o zadanie z kampanii]). Rzecz jasna te wszystkie ekscesy swoje robią i psioczyłem na marną optymalizację kodu. To już nieaktualne. Programiści z Nival podłubali i na tym polu, także do cieszenia się Heroesami bez specjalnych rwań w sensownej rozdzielczości nie potrzeba wcale komputera Pentagonu, zaś maszynka przeciętna, sprzed roku, dwóch, spokojnie wystarcza do uruchomienia produkcji. Całość poddano też ostatecznym szlifom, dzięki czemu przenikające się tekstury właściwie się nie zdarzają, zaś podczas walki, przy nakierowaniu kursora na jednostkę, ta świeci w efektowny, złoty sposób. Czytelne. Mała rzecz, a cieszy. Wreszcie widoczne są też portrety, również najwyższej próby. Narysowane przez prawdziwego artystę, choć w demie widać było raptem kilka sztuk, to jakoś nie wierzę, aby pod tym względem produkcja jakkolwiek odstawała, bowiem próbki są bardzo obiecujące.

Muzyka, a więc aspekt, którego się ocenić nie dało, dziś jest już dostępna. Uprzednio, przypomnę, towarzyszyły nam szumy, zaś część efektów przeniesiona została żywcem z poprzedniej produkcji Nival- Etherlords. Dziś jest dużo lepiej. Piękne, symfoniczne wręcz brzmienia, które się czasem trafiają przypominają czasy świetności sagi. Rytmy towarzyszące nam podczas rozgrywki są na tyle ładne, że wyłączenie ich byłoby barbarzyństwem. Z pewnością zwraca się na nie uwagę, a mi nie zdarza się to wcale często i czasem zastanawiam się co o muzyce można by napisać, bo… nie przeszkadza ona, ale też rzadko coś w pamięci zapada. Podoba mi się bardzo motyw, którym raczeni jesteśmy gdy kierowany przez komputera osobnik wykonuje ruch, a to, co się dzieje pod czas walki… ciut to skoczne, ciut niepokojące, ale bardzo motywujące do boju- ot co. Zadbano również o odpowiednie dźwięki wydawane przez jednostki- od gryfich ryków, po krzyki żołnierzy. Wszystko na swoim miejscu. A biorąc pod uwagę, że rodzimy CDP zaangażował w projekt takie gwiazdy jak Zborowskiego i puszy się, iż będzie to największa polonizacja od czasów Baldur's Gate… Oj, będzie się działo.

Samo demo oferuje raptem dwa scenariusze Kampanii i jedną mapę dla samotnego gracza. W przeciwieństwie do bety, możemy pokierować jedynie dwiema armiami- ludźmi i demonami, ale nic to. Szczerze mówiąc rozgrywka bardzo przypomina "trójkę", choć i tak co i rusz natrafiamy na niespodzianki, zaś zanim przyzwyczaimy się do odmiennej nieco siły jednostek, trochę minie. Mamy więc i kopalnie, młyny, fort w którym możemy ulepszyć zastępy, polanę Leprakunów (w części czwartej przetłumaczono nazwę pociesznych, zielonych brodaczy rodem z Irlandii jako… Leprokonusów), tęczę, skrzynię złota, sprzedawcę artefaktów… oj tak, każdy weteran sagi poczuje się jak u siebie. A że zabawa nie ustępuje wcale legendarnym poprzednikom… Właściwie sam projekt to kwintesencja tego, co w Herosach kochamy. Gra się równie przyjemnie, zaś tytuł, nawet jednego gracza, potrafi zająć na długie godziny.

Usunięto całą masę niedoróbek, ale też zdecydowano się w końcu na pewne konkretne rozwiązania. Po pierwsze zwiększono pole, na jakim toczy się walka (10 x 12 kratek, zaś podczas oblężenia zamku, bodaj ciut lepiej), co, jak dla mnie, jest dobrym pomysłem, bowiem daje większe pole do popisu urodzonym strategom (pozdrawiamy Lotto i Napoleona). Choć jeszcze momentami zdarza się, że podczas zbliżeń, którymi raczeni jesteśmy co jakiś czas i które podkreślają pewne ataki, mimo wszystko kamera idealnie się nie zachowuje Po drugie drzewko, na którym widoczny jest schemat rozbudowy miasta, także ma wreszcie konkretny kształt, który zresztą również przyjąłem ciepło, z racji tego, iż przypomina wreszcie poprzednie części. Jedyna różnica jest taka, że aby dostępne były wszystkie budynki, a więc legowiska stworów, ale i rozmaite "specjale", trzeba zainwestować w ratusz, zamek i tym podobne struktury, zwiększające przyrost i ilość przychodów, inaczej bowiem opcja nie jest nawet na drzewku widoczna. W ogóle zmiany poszły naprawdę w dobrym kierunku i o jakość końcową produktu można być, w zasadzie, spokojnym. Swoją drogą ciekawostka- cztery razy mierzyłem się z fragmentem kampanii "ludzi" i wkurzony, że mimo, iż cele misji wspominały o konieczności zdobycia zamku w ciągu tygodnia, co zrobiłem, po upływie dni siedmiu wyskakiwał irytujący ekran "przegrałeś". Dopiero za tym czwartym zorientowałem się, że nieopodal fortecy jest… więzienie, skąd odbiłem Izabelę, o której w opisie zadania, rzecz jasna, również było.

Co ja będę gadał- zakochałem się. Mimo, że siedzę w komórce pod schodami i bakterie paciorkowca grają młodszym rodzeństwem w koszykówkę, to niemal lecą mi łzy wzruszenia- oto powraca król. Mamy urok poprzednich części, ale również piękną grafikę i kilka trafnych pomysłów z dość mocno krytykowanej "czwórki", a właściwie pewne kompromisy ( vide pomysł uczestniczącego w potyczkach herosa. Otóż bohater potrafi atakować jednostki, choć one same już zranić go nie mogą), a poza tym- to ta sama magia. Jedyny, ciut niepokojący fakt, to rzekoma liczba map w pełnej wersji. Wedle pewnych nieoficjalnych doniesień, ze względu na konieczność zbilansowania rozgrywki wymajstrowano (a przypominam, że edytor dołączony, po raz pierwszy w historii sagi, nie został, choć mówi się, że być może znajdzie się dla niego miejsce w dodatku) 6 map dla jednego gracza, 17 dla kilku, gdzie jednak też można podłubać samemu i 30 zadań w kampanii. Nie źle, ale jednak odrobinkę za mało, prawda? Nie zmienia to jednak faktu, że Heroes of Might and Magic V to jedna z tych gier, na które czeka się z zapartym tchem. Na koń, bracia gracze! Oto tytuł wart naszych pieniędzy jak Giertych kopa w… (bez komentarza. Elżbieta Kruk może się przecież w końcu przerzucić na Internet Internet dostaniemy po łapach jak Polsat)








PLAYBACK 2006 Wszelkie prawa zastrzeżone!

O zinie | Kontakt | Współpraca | Redakcja