***
Dzisiaj
przybiegłem do domu bardzo szybko i nawet nie
zostałem, kiedy Euzebiusz dawał Kleofaosi w w
nos, bo ten nie podpowiadał mu na geografii i
Euzebiusz dostał pałę. Ale myślę, że gdyby
Kleofas, który jest zawsze najgorszy w klasie,
podpowiedział Euzebiuszowi, to i tak Euzebiusz
dostałby pałę, ale że on zawsze lubi dawać chłopakom
w zęby, to pobili się po lekcjach. Kiedy wbiegłem
do domu mama powiedziała:
- Mikołaj, nie możesz wpadać do domu jak
tornado, ile razy ci mówiłam, żebyś tego nie
robił - A wtedy ja powiedziałem mamie, że pani
dziś oddała bardzo trudne klasówki z historii i
że byłem trzeci w klasie. Pierwszy był, jak
zwykle, pupilek naszej pani Ananiasz, a drugi był
Gotfryd, który lubi historię i którego tata
jest strasznie bogaty i kupuje Gotfrydowi to co
chce. My z chłopakami nie jesteśmy zazdrośni,
ale, no kurczę blade, co to jest, żeby Gotfryd
miał wszystkie fajne zabawki, a my nie. Mama pocałowała
mnie i powiedziała, że jak wróci tata, to
porozmawiamy o nagrodzie, a potem powiedziała, żebym
poszedł odrabiać lekcję, a ja szybko pobiegłem
na górę, bo bardzo lubię, jak mama i tata są
ze mnie zadowoleni. Kiedy tata wrócił usiadł w
fotelu i zaczął czytać gazetę, ja zbiegłem na
dół, a mama już zaczęła mówić:
- Kochanie, czy wiesz, że Mikołaj był dzisiaj
trzeci na klasówce z historii? - Zapytała mama a
tata, jaki on jest kochany, powiedział, że:
- No proszę, to trzeba małemu (mały to ja) kupić
jakąś nagrodę. Co byś chciał, Mikołaj? -
zapytał tata odkładając gazetę. A ja na to, że
kiedy przechodziliśmy z chłopakami obok wystawy
w sklepie taty Jadwini strasznie nam się spodobała
taka książka, która tam stała. Miała dużo
rysunków i opowiadała o chłopakach, takich jak
my i w ogóle było wesoło, bo Gotfryd powiedział,
ale to straszny kłamczuch, że on już na pewno
ma taką w domu od jakiegoś czasu, na co Alcest,
to ten gruby, co ciągle je, odrzekł:
- O nie, mój drogi, ta książka dopiero co weszła
na wystawę - Alcest wyciągnął kanapkę i zaczął
pluć okruchami, bo Alcest bardzo często jednocześnie
mówi i je, na Gotfryda.
- Bo kiedy wczoraj żeśmy z tatą tędy
przechodzili kupić wędliny, to sprzedawca
jeszcze jej nie wystawił. Na co Gotfryd powiedział,
że jego tata na pewno ma tą książkę prosto od
wydawnictwa. Ale kłamczuch z tego Gotfryda i
Alcest chciał dać mu w zęby, ale powiedział,
że zrobi to dopiero, kiedy przełknie kanapkę i
strasznie żeśmy się zaczęli śmiać, bo Alcest
zadławił się kanapką i wypluł ją na szybę
jednego ze sklepów, wyszedł właściciel i zaczął
strasznie na Alcesta krzyczeć, ale, przecież
Alcest nie zrobił tego specjalnie. Powiedziałem
tacie, ze chciałbym dostać książkę, a mama i
tata strasznie się ucieszyli, pocałowali mnie w
policzek i powiedzieli, że to świetny pomysł.
Rano obudziłem tatę i zapytałem (był
czwartek*) czy nie moglibyśmy iść po książkę,
na co tata powiedział, że jeszcze za wcześnie,
no to ja powiedziałem, że już siódma i otwarto
sklep, na co tata - Mikołaj nie marudź, bo dam
ci klapsa - no to się rozpłakałem, no bo co to
jest, kurczę blade, żebym nie mógł dostać książki
jak byłem trzeci na klasówce i powiedziałem, że
jak mi jej teraz nie kupią to ucieknę z domu, i
się zabiję, i będą mnie strasznie żałować,
a potem mama powie na pogrzebie,
- Kochanie, dlaczego nie kupiłeś mu tej książki?
- i też się rozpłacze. Na to do pokoju weszła
mama i powiedziała, że co to za afera, jak jej
nie ma kilka minut, bo idzie zrobić nam śniadanie,
za które zresztą nikt jej jakoś nie chwali- to
od razu dzika awantura i że gdyby nie ja, to już
dawno wyniosłaby się do mamy (do mojej buni), a
tata na to opowiedział o tym, jak rano go budzę
i że to niesprawiedliwe, że on cały tydzień
pracuje, aby zapewnić nam godne życie i żyły
sobie wypruwa, a my rano nie damy mu nawet pospać,
na co mama się rozpłakała i ja się rozpłakałem,
a tata wstał i zaczął chodzić od łóżka do
stolika koło drzwi. I od stolika koło drzwi do
łóżka. I od łóżka do stolika koło drzwi, i
przytulił mamę, i mnie, i powiedział, że skoro
to takie ważne, no bo co, w końcu byłem trzeci
z historii, to pojedziemy teraz do tego sklepu,
jeszcze przed śniadaniem kupić mi książkę, na
co ja się okropnie ucieszyłem. I wszyscy zaczęliśmy
się całować, a ja bardzo lubię jak się
godzimy, bo zawsze jest dobry podwieczorek. Kiedy
weszliśmy przez próg sklepu spotkaliśmy, nie
uwierzycie, pana Bledurt, naszego sąsiada. Tata z
panem Bledurt strasznie lubią się przekomarzać
i często się wygłupiają i udają, że się biją.
Tata powiedział panu Bledurt:
- Hej Bledurt, czemu o tak pogańskiej godzinie
pognałeś do sklepu, żona kazała ci kupić mydło?-
i tata strasznie się śmiał, bo pan Bledurt wyglądał
śmiesznie, był cały umazany węglem.
-Wyobraź sobie, sąsiedzie, iż właśnie czyściłem
komin, kiedy, trach, utknął mi przetykacz i
teraz idę kupić nowy. A co ciebie tu sprowadza?-
A tata, jaki on kochany, powiedział:
- Mój syn, Mikołaj, był właśnie trzeci z
historii i idę kupić mu prezent.
- Chyba nie wdał się w ojca - parsknął pan
Bledurt i obaj zaczęli udawać, że się kłócą,
tata zrobił się aż czerwony na twarzy, ale
podszedł sklepikarz i powiedział, żeby
przestali się tarmosić, ja mu tylko zasugerowałem,
że oni tylko udają, a on zaczął udawać, że
ich rozdziela i zrobiła się fajna zabawa. Tata wściekły
kupił mi książkę. W tytule miała wypisane
"Nowe Przygody Mikołajka". Była bardzo
gruba, miała w środku czerwoną wstążeczkę,
która służy za zakładkę i mnóstwo, mnóstwo
pięknych rysunków niejakiego pana Sempe. Kiedy w
piątek przyszedłem do szkoły...
***
Bzzzzyyyyyt.
I oto, mimo, że zabrałem wam morał i zakończenie,
zostałem w końcu dopuszczony do głosu. Cóż
mogę powiedzieć, tym nietypowym wstępem myślę,
że nieźle Wam sprezentowałem, czym jest nowa
książką Goscinnego, współtwórcy postaci
Asterixa i Lucky Luke'a. Każdy chyba pamięta jak
będąc młodszym zaczytywał się w "Mikołajkach"
- historyjkach widzianych okiem małego chłopca.
Każda z opowiastek była dość krótka, ale
ciekawa. Zawsze Mikołajek odkrywał coś nowego,
spotykał się z kolegami - Alcestem, Gotfrydem,
Rufusem, Euzebiuszem, Maksencjuszem, Kleofasem i
Joachimem, radził mamy lub taty... Największą
zaletą wszystkich Mikołajków jest z pewnością
ich optymizm, prosty, przemawiający do każdego język,
no i to, że na pewne sprawy można spojrzeć
okiem dziecka i... Nieźle się uśmiać. 80
nowych, niepublikowanych w Polsce opowiadań składa
się na "Nowe Przygody", nie odstają
one klimatem od dawnych tomów i to trzeba przyznać.
Każda ma zabawny morał i kieruje się jakąś
odrębną mądrością. Do tego dodano znakomite
rysunki pana Sempe, którego oszczędny, ale
zarazem piękny styl bawi i znakomicie ilustruje
perypetie Mikołajka. Wielką radość czytelnik
odnajdzie też w opisie francuskiej kultury i
obyczajów, a fakt, że historia toczy się nie
współcześnie, a w przeszłości również
przyciąga uwagę. Po raz kolejny udowodniono, że
prosty styl i krótkie opowieści nieść mogą więcej
przesłania niż tyrady niejednej tragedii.
Najnowsze dzieło jest tego największym przykładem.
Książka dla dzieci w każdym wieku!
Swoją drogą znalazłem w niej jedynie jedne błąd!
Strona 548 "Więc pan Mouchabiere poszedł z
razem nimi". Przestawił się
"zet", ale jako znany maruda, musiałem
o tym wspomnieć.
* Czwartek we Francji to dzień wolny od zajęć
szkolnych.
|