PLAYBACK, nr 07/2009 (43) Strona www: www.playback.pl
Forum: www.playback.pl/forum.htm Gry, książki, film, sprzęt, publicystyka
Dołącz do nas!

RECENZJE

Szymon 'Bombski' Radzewicz

Tom Clancy`s EndWar

switch
Tom Clancy`s EndWar
  • Gatunek: RTS
  • Producent: Ubisoft Studios
  • Wydawca: Ubisoft
  • Data premiery: 03.04.2009
  • Dystrybutor pl: Ubisoft
  • Platforma: PC, PS3, X360, PSP, NDS
  • Pegi rating: 16+
  • WWW: oficjalna strona
  • Cena: 99,90 zł

Mężczyzna w błękitno-białym uniformie odpalił papierosa. Oparł się o ścianę budynku, który jeszcze kilkanaście dni temu był supermarketem popularnej sieci Wallmart. Teraz, po ewakuacji przedmieść, nie było tutaj żywej duszy, no, poza kilkoma niewzruszonymi, obdartymi z godności starcami. Całą resztę stanowiło wojsko, sprawdzające aktualnie mieszkanie po mieszkaniu. Chociaż nastała już noc, było jaśniej niż za dnia. Niebo rozświetlały kaskady różnokolorowych świateł, promieni, wybuchów, odrzutowców z masą zamontowanego oświetlenia. Mężczyzna spojrzał przed siebie, na oświetlone z dala ogromnymi reflektorami monumentalne budynki, poprawiając jednocześnie broń zawieszoną na swoim ramieniu. Ponad miesiąc temu Jankesi zabrali im Paryż, teraz oni biorą się na Nowy Jork. Miał tylko nadzieję, że wszyscy Amerykanie zostali ewakuowani. Jeżeli bowiem miałaby się powtórzyć nalotowa masakra, jak pod Jonkers… Nawet pomimo nienawiści do "Samów", jak nazywali Amerykanów, było mu żal tych wszystkich niewinnych ludzi, rodzin, dzieci, którzy nie zdążyli uciec ze swoich domostw na czas.

Właśnie taki scenariusz prezentuje EndWar - strategia czasu rzeczywistego wykonana przez Ubisoft. Wojna Ostateczna, jak można wywnioskować z nazwy, to międzynarodowy konflikt na ogromną skalę spod pióra Toma Clancy`ego. Wojna nader wygodna, bowiem, przynajmniej w większości wypadków, pozbawiona pocisków atomowych. Nic dziwnego, w końcu EndWar to pozycja zupełnie inna niż świetny (ale niestety bardzo niedoceniony) Defcon. Tom musiał coś zrobić, aby piechota i czołgi ponownie miały decydujące znaczenie podczas bitew. I tak oto mamy tarczę antyrakietową gdzieś nad naszymi głowami, która skutecznie nie pozwala na ataki rozszczepionym atomem, przynajmniej te dalekiego zasięgu.

Ameryka rozchwytywana

Ameryka rozchwytywana

Fabuła nie jest zbyt wymyślna i ciekawa, ale przecież nie to liczy się w strategiach. Ponadto na kilka zwrotów akcji zawsze możemy liczyć. Dodatkowo, co moim zdaniem najlepsze, po każdej stoczonej przez nas bitwie mamy wgląd w coś takiego jak raporty, gdzie na bieżąco nasi ludzie informują o ważniejszych wydarzeniach na świecie, czy to stan wojenny w Paryżu, czy strajki (i strzelanie do tłumu) w Moskwie. Prosty zabieg, a w znaczącym stopniu buduje odpowiedni klimat. Znajdzie się ponadto kilka kluczowych dla Trzeciej Wojny Światowej (bo taki termin został w grze użyty) postaci, które jako takie charakterek mają. Jak na strategię nie jest więc źle.

Nigdy nie czytam tych zbdetów!

Nigdy nie czytam tych zbdetów!

EndWar to RTS, co za tym idzie, na bitwy ogromnej skali, rozmachem przypominające gry z serii Total War nie ma co liczyć. Ot, kilka(naście) oddziałów, w którym znajdują się po cztery maszyny + kilka grup znacznie liczniejszej piechoty. Niestety, nie możemy kierować żadną jednostką z osobna, bierzemy jedynie zbiorową odpowiedzialność za poczynania całej grupy. A i ta nie może za wiele. Pojazdy bojowe (te powietrzne i lądowe) oferują nam prosty atak i błyskawiczny odwrót, piechota potrafi ponadto korzystać z osłon oraz zajmować budynki. Na manewry typu przejmowanie pojazdów przeciwnika czy pozostanie w ukryciu nie ma co liczyć. Aby nieco urozmaicić rozgrywkę, twórcy dodali również możliwość korzystania z satelitarnego zwiadu, atakowania falą energetyczną (wyłącza pola ochronne maszyn, ogranicza ich ruch) oraz coś na kształt "mini-pocisisku-atomowego", ale to tylko w wybranych lokacjach, po zajęciu odpowiedniej liczby budynków.

Co bardzo mi się nie spodobało, to minimalne, niemal niemożliwe do zauważenia różnice pomiędzy poszczególnymi jednostkami danych stron konfliktu. Nie mówię tutaj o aspekcie wizualnym, bowiem pod tym względem rosyjskie, amerykańskie i europejskie modele różnią się znacznie, chodzi mi o ich cechy, takie jak pancerz, zasięg czy siła ognia. Chociaż przed rozpoczęciem po raz pierwszy właściwej zabawy możemy przeczytać o różnicach pomiędzy stronami konfliktu, takie praktycznie nie istnieją. Wniosek - wybieraj stronę nie ze względu na ich unikatowe umiejętności (takich bowiem brak), ale ze względu na kolor, który lubisz.

System ulepszeń znacząco wpływa na przebieg bitew. Niestety, kosztuje również znacząco.

System ulepszeń znacząco wpływa na przebieg bitew. Niestety, kosztuje również znacząco.

Po kilku potyczkach stało się dla mnie jasne, jak archaiczny system walki zastosowany został w EndWar. Co lepsze, twórcy wcale się z tym nie kryją, wręcz przeciwnie, pokazując drzewko zależności podczas samouczka. Całość przypomina bajecznie prostą i znaną zabawę a kamień, papier i nożyce. Zależności są proste. Piechota ginie od helikopterów, helikoptery wybuchają przez pojazdy BWP, pojazdy BWP ustępują czołgom, a te są niszczone przez piechotę. Oczywiście, każda jednostka w jakimkolwiek RTS`ie ma swoje mocne i słabe strony, przeciwko jednym oddziałom jest lepsza, przeciwko drugim gorsza. W EndWar zostało to jednak sprowadzone do najprostszych założeń. Niezależnie ile czołgów zbierzemy, i tak polegną w walce z jedną nawet grupą helikopterów. Niezależnie od tego, że nasz punkt kontrolny obwarowany jest przynajmniej dwunastoma maszynami BWP, wystarczą cztery czołgi (czyli najmniej, ile może być) i jest pozamiatane. Kamień. Papier. Nożyce.

Helikoptery to najczęściej używana jednostka przez internetowych graczy. Wystarczy zaopatrzyć się w parę BWP skutecznie je rozstawić i po zabawie.

Helikoptery to najczęściej używana jednostka przez internetowych graczy. Wystarczy zaopatrzyć się w parę BWP skutecznie je rozstawić i po zabawie.

Przez takie rozwiązania rozgrywka sprowadza się do bardzo prostych, mało emocjonujących posunięć. Nigdy nie wystawiamy jednostek pierwsi, po prostu czekamy. Widzimy na horyzoncie wroga helikoptery, powołujemy pojazdy BWP. 1:0 dla nas. Komputer chce zniszczyć je za pomocą czołgów, ale my o tym wiemy, wycofując naszą obronę przeciwlotniczą, jednocześnie tworząc własne helikoptery. Minutka na rozwój akcji- 2:0. Prosty system, zupełnie niezależny od ILOŚCI jednostek, liczy się tylko i wyłącznie ich RODZAJ, nawet na najwyższym poziomie trudności. Moim zdaniem trochę kiepskie rozwiązanie. Wystarczy być w defensywie, reagować poborem odpowiednich grup, a komputer wykrwawi się sam, zużywając wszystkie rezerwy. Nic dziwnego, że po pewnym czasie staje się to nużące.

Ja nie wiem, co nowa klasa, zawsze się jakieś grupki robią

Ja nie wiem, co nowa klasa, zawsze się jakieś grupki robią

EndWar ratuje na całe szczęście grafika, która może nie powala, niemniej stanowi bezsprzeczny plus tej produkcji. Lakier na naszych świeżutkich, europejskich helikopterach pięknie błyszczy się w świetle zachodzącego słońca nad Manhattanem, podczas gdy nasza piechota przedziera się przez rosyjskie lasy, przy okazji ślicznie wyglądając z lotu ptaka, z tymi wszystkimi cieniami i promieniami padającymi przez liściaste korony. Nikt nie jest w stanie zaprzeczyć efektowności jednoczesnej rakietowej salwy przynajmniej szesnastu maszyn powietrznych. Dym, białe smugi pozostałe w powietrzu, ogień palący metalowe bebechy maszyn naszego przeciwnika… mniam. Twórcy zadbali dodatkowo o kilka smaczków, jak chociażby przewracające się płotki i betonowe zabudowania pod gąsienicami naszych pojazdów opancerzonych czy, co najpiękniejsze, wykorzystanie elementów otoczenia przez piechotę. Ci są naprawdę niesamowici. Wystarczy przyjrzeć im się bliżej, żeby widzieć, jak wychylają się zza winkla, kucają, przeładowują magazynki, biegną pospiesznie od osłony od osłony… niemal jak w Company of Heroes.

Niestety, byłem rozczarowany dużą liczbą map, w jakich przyjdzie nam stoczyć walki. Najlepiej prezentują się tereny bitew na "dziewiczych terenach", mam na myśli śliczne europejskie lasy, przekozacki kanion w Ameryce Północnej czy ośnieżone szczyty na rosyjskich (jeszcze jakiś czas temu) terenach. Niestety, sprawa wygląda gorzej podczas zdobywania jakichś miast, zwłaszcza bardziej "znanych", mam tutaj na myśli Paryż czy Waszyngton. Chociaż widzimy Biały Dom, widzimy Wieżę Eiffla, ogromne stolice przypominają raczej przedmieścia zdobywanego terenu. Twórcom niestety nie udało się odtworzyć ogromnych metropolii (zadanie oczywiście niesamowicie trudne), w których toczymy nasze bitwy. A szkoda, bo instalując EndWar już widziałem te myśliwce przelatujące pomiędzy wieżowcami, te skupiska domów jeden obok drugiego. Niestety, jest o wiele mniej szczegółowo i epicko, niż moglibyśmy się tego spodziewać.

Widzicie tą piechotę z trójkącikiem? Ma przewalone

Widzicie tą piechotę z trójkącikiem? Ma przewalone

Ciekawym elementem jest natomiast możliwość ulepszania swojego batalionu za pieniądze, które dostajemy po każdej zwycięskiej bitwie (na początku są to grosze, ale razem ze wzrostem naszej reputacji rosną i zera na koncie). Poza standardowymi ulepszeniami polegającymi na zwiększeniu wytrzymałości czy siły ognia danych jednostek, jest jeszcze możliwość "tuningu". Zmniejszanie odrzutu, zwiększona szybkostrzelność, możliwość pozostawiania min, zwiększanie zasięgu ognia i tym podobne bajery, które czasem wpływają nawet na wygląd naszych pojazdów i piechoty. Taki batalion ulepszamy z poziomu taktycznego menu, obserwując jednocześnie cały glob, podzielony na trzy strefy mocarstw.

Ups, myszka Boga

Ups, myszka Boga

A co z samą frajdą z gry? Cóż, po początkowym rozczarowaniu "zależnościami" między jednostkami, EndWar jednak potrafi wciągnąć, nawet pomimo tej archaicznej struktury potyczek. Wszystko przez efektownie wyglądające walki (niemniej twórcy mogliby popracować nieco nad wybuchami), co za tym idzie, okazyjnie niszczone elementy otoczenia. Piechota ślicznie umiera, lokacje są szczegółowe i długo się nie nudzą, nawet pomimo czwartej obrony danego terenu w jeden dzień. Jak już wcześniej wspomniałem, zabawę urozmaicają dodatkowo specjalne możliwości jak naloty czy uderzenia falami magnetycznymi. Nie ma to jak zerwać się z siedzenia, kiedy niemal pokonany przeciwnik jednym pociskiem prosto z nieba niszczy nam większość jednostek, kiedy jeszcze przed kilkoma sekundami graliśmy z łokciem podpartym o biurko, pewni swojej wygranej. A komputer głupi nie jest, bo chociaż system kamień-papier-nożyce wykorzystujemy bezwzględnie, AI stara się jak może, aby redukować starty. Nieustannego pasma zwycięstw raczej nam nie zerwie (mówię o średnim poziomie trudności), niemniej potrafi (nie)mile zaskoczyć.

Pan z numerkiem trzecim zawsze miał problemy z odnalezieniem się na polu bitwy

Pan z numerkiem trzecim zawsze miał problemy z odnalezieniem się na polu bitwy

Podsumowując, EndWar bez wątpienia jest strategią dobrą. Pomimo uproszczonego systemu rozgrywki zabawa i tak wciąga. W końcu kto nie chciałby, dowodząc europejskimi jednostkami, w końcu zdobyć Waszyngton bądź Moskwę? Przewaga EndWar`a jest silna również pod tym względem - zamiast na nowo odtwarzać istniejące już konflikty bawimy się w tworzenie przyszłości, będąc świadkiem europejskiego desantu na plażach Miami czy rosyjskiego bombardowania wieży Eiffla. Dla fanów Toma Clancy`ego i konfliktów w przyszłości jest to więc niemała gratka, okraszona naprawdę dobrą grafiką i kilkoma nadzwyczaj dopracowanymi składowymi. Polecam, ale system wydawania rozkazów za pomocą mikrofonu (ramka obok) radzę sobie odpuścić.

Metryczka

  • Wymagania: Core 2 Duo 2.4 GHz, 2 GB RAM, karta grafiki 512 MB (GeForce 8800 lub lepsza), 10 GB HDD, Windows XP SP2/Vista SP1
  • Plusy: + klimat III Wojny Światowej + jest efektownie
  • Minusy: - system komend głosowych to niewypał - "kamień-papier-nożyce"
  • Video: 8
  • Audio: 7
  • Grywalność: 7

Ocena Playbacku

7

ENDWAR A MIKROFON

EndWar jeszcze na długo przed swoją premierą był promowany jako strategia rewolucyjna, pozwalająca na pełne wykorzystanie siły, jaką jest ludzki głos. Ubi chwaliło się wydawaniem komend głosowych naszym jednostkom za pomocą mikrofonu, system sprawdzony, "wizjonerski" i dający dużo frajdy. Cóż, pozostało sprawdzić to na własnej skórze. Niestety, nie było to doświadczenie zbyt miłe. Najpierw na testy przeznaczony został mikrofon o wartości jakichś… 10, może 15 złotych. Gra nie rozpoznawała znamienitej większości komend, chociaż w opcjach pisało wyraźnie, że synchronizacja EndWar, naszego głosu i naszego mikrofonu ma 100 % zgodność. No nic, zamiast ataku jednostki alfa jednostka delta wycofywała się do punktu początkowego, piechota zamiast zająć budynek szła na otwarte pole, stając się w okamgnieniu celem helikopterów. Nie pomogły ustawienia w panelu sterowania, wzmacnianie głosu ani najnowsze sterowniki. Cóż, następny był model o wartości około 35-40 złotych. Teraz było znacznie lepiej, lecz i tak zdarzały się pomyłki. Na tyle częste, że wynik bardzo ważnej bitwy mógł zostać przesądzony na korzyść przeciwnika. Dopiero przy zadowalającym mikrofonie odkryłem, że głos, mający być w zasadzie szybszą i bardziej komfortową technologią wydawania rozkazów, jest znacznie powolniejszy i o wiele bardziej męczący od myszki i klawiatury. No i przy okazji wygląda się jak idiota, mówiąc sam do siebie przed ekranem komputera. Dopiero na profesjonalnym, pożyczonym sprzęcie komendy głosowe EndWar rozumiał bezproblemowo, z zerowym marginesem błędu. Niestety, na ten czas byłem już świadom, że dwa kliknięcia myszką zawsze będą szybsze od wydawania głosowych poleceń. Nie polecam, można sobie napsuć nerwów. Zbędna możliwość, której lepiej nie wykorzystywać.