Więzienie to idealny temat dla różnorodnych opowieści, zarówno tych, których tematem może być zarówno heroizm i poświęcenie, jak i wyciąganie na wierzch różnych brudów świata. Te nieco zabarwione hollywoodzką wyobraźnią to chociażby "Zielona Mila" czy "Skazani na Shawshank". Jednak to właśnie obrazy kreowane bardziej na dramaty, w których widza nastawia się na współczucie, zaczynają cieszyć się coraz większa popularnością. Mieliśmy już polską "Symetrię", teraz dostajemy argentyńską "Lwicę".
Julia to jeszcze młoda kobieta. Pewnego razu budzi się w swoim mieszkaniu, a nieopodal leży dwóch jej współlokatorów i zarazem kochanków - jeden martwy, drugi ciężko ranny. Zaburzone wspomnienia minionej nocy i sprzeczność zeznań z ocalałym towarzyszem sprawiają, że ciężarna dziewczyna zostaje wysłana do aresztu. Blok przeznaczony dla matek z małymi dziećmi staje się nowym domem dla niej samej i dla jej wkrótce urodzonego synka, Tomasa.
Od początku główna bohaterka budzi pewne kontrowersje. Z jednej strony jesteśmy świadkami jej osobistego dramatu - musi przystosować się do nowego środowiska i zadbać o to, aby jej potomek miał ludzkie warunki, ale z drugiej strony mamy świadomość, że nie jest ona w stu procentach postacią pozytywną, nie wsadzono jej do celi za nic. Na naszych oczach odgrywa się swoista przemiana, początkowo niechciane dziecko staje się później tym, o co walczy się z największym wysiłkiem, niczym nomen omen lwica o swoje młode.
Odmiennie do wielu innych "więziennych" filmów, tutaj nie zawsze każdy musi walczyć sam, a nie wszyscy dookoła są wrogo nastawieni. Obserwujemy jak nawiązują się wzajemne przyjaźnie, matki pomagają sobie nawzajem przy swoich dzieciach i starają się zdobyć dla przyjaciółek rzeczy potrzebne dla nich i maluchów. Podobnie sprawa ma się ze strażnikami - owszem, bywają brutalni, kiedy muszą, ale Pablo Trapero w swoim filmie pokazuje, że oni też są ludźmi i rozumieją cudze potrzeby i trudne położenie. Dzięki temu "Lwica" jest bardziej naturalna niż inne tytuły, które ukazują walkę "główny bohater kontra reszta świata".
Całe dzieło jest skonstruowane w taki sposób, żeby jak najlepiej pokazać nam uczucia targające Julią i problemy, przed którymi musi stawać. Sama aktorka, Martina Gusman, również ułatwia nam to zadanie i wyraziście przedstawia emocje, jakie wychodzą z jej bohaterki. Kręcenie filmu w prawdziwym więzieniu i odważne pokazywanie wielu scen (jak choćby wspólnej kąpieli czy karmienia dzieci) tylko utrzymuje nas w przekonaniu, że takie historie mogą dziać się naprawdę, mimo że ten konkretny przypadek to jedynie fikcja wykreowana przez scenarzystów.
Jeśli dość mamy tandetnych i kiczowatych obrazów, które służą tylko pustej rozrywce, a chcemy obejrzeć coś, w co naprawdę można się wczuć, to "Lwica" będzie dobrym wyborem. Czasem warto dać odpocząć wyobraźni i wtopić się w surową rzeczywistość, tym bardziej jeśli jest ona serwowana przez tak dobrych filmowców jak argentyńscy twórcy omawianego tytułu. Ze względu na brutalność przedstawionego otoczenia nie jest to film dla wszystkich, ale z pewnością nikt, kto wysoko ceni dramaty, nie powinien czuć się zawiedziony.