PLAYBACK, nr 02/2009 (38) Strona www: www.playback.pl
Forum: www.playback.pl/forum.htm Gry, książki, film, sprzęt, publicystyka
Dołącz do nas!

FILM

Bartosz 'qjin' Woldański

Dwa dni w Paryżu

switch
Dwa dni w Paryżu
  • Gatunek: komedia
  • Rok produkcji: 2007
  • Reżyser: Julie Delpy
  • Scenariusz: Julie Delpy
  • Obsada: Julie Delpy, Adam Goldberg, Marie Pillet, Albert Delpy, Aleksia Landeau
  • Dystrybutor: Mayfly/Kino Świat

Uwielbiam komedie, ale dawno już nie widziałem na tyle dobrej, która wywołałaby u mnie typową głupawkę. Podchodziłem więc do "Dwóch dni w Paryżu" z pewną dozą obawy, mimo nader przychylnych opinii i... ani nie zachwyciła, ale też nie odrzuciła. Co najmniej kilkakrotnie spowodowała uśmieszek na twarzy. Czy to dobrze, czy źle?

Komentarzy dotyczących produkcji rodem z Francji i Niemiec w Internecie nie brakuje, szczególnie tych, z których wyczytać możemy, że owa komedia romantyczna jest komedią dla ludzi inteligentnych, z pozoru niewinną, a de facto ukrywającą więcej niż się początkowo wydaje. Po części nie sposób się z tym nie zgodzić, "Dwa dni w Paryżu" to nie kolejny film z głupimi podtekstami i żartami wyniesionymi z podwórza. Tu pojawiają się mało wybredne gagi, często dotyczące intymnych spraw, być może niekiedy przesadzone, ale udało się zawrzeć je w granicach dobrego smaku. Chociaż produkcja ta reklamowana była jako "pełna testosteronu" i "nie tylko dla lejdis", to w rzeczywistości niewiele wspólnego ma z polskimi komediami (zwykły chwyt reklamowy, aby zachęcić do obejrzenia tudzież kupna wersji DVD, oczywiście). Scenariusz w omawianym tytule jest zdecydowanie bardziej ambitny i celem "Dwa dni w Paryżu" nie jest tylko to, by rozśmieszyć widza do łez (choć i tak do takiego stanu nie doprowadza).

Dwa dni w Paryżu

Dwa dni w Paryżu

Właśnie, a co jeszcze? Jak już pisałem, film nie jest bezsensowny, ani z marną fabułą, ani z idiotycznymi zachowaniami bohaterów. Nie jest też przeznaczony dla masowej grupy odbiorców. Nie ukrywam, że nie przepadam za francuskimi produkcjami, ale tę komedię - nawet jeśli macie alergię na wszystko co, co związane z materiałami stworzonymi przez "żabojadów" w celach rozrywkowych - można polubić; za ciekawe skonfrontowanie dwóch kultur: francuskiej i amerykańskiej oraz niezwykle ciekawie ukazanego związku dwojga głównych postaci, Marion (Julie Delpy) i Jacka (Adam Goldberg), któremu daleko do hollywoodzkich wizji.

Dwa dni w Paryżu

Dwa dni w Paryżu

I to, co lubię (vide akapit wcześniej) w tym filmie jest właściwie tematem przewodnim. Początek - nic szczególnego, akcja rozpoczyna się w pociągu, kiedy - wyżej wymieniona - szczęśliwa para wraca z podróży po Wenecji i, zanim znowu trafią do "swojego kąta" w Ameryce, kierują się do rodziców Marion - do stolicy Francji. Tylko na 48 godzin, na tyle urozmaiconych, że czeka nas niemała porcja mniej lub bardziej śmiesznych dowcipów (głównie o podłożu seksualnym), komicznych niekiedy porównań i ironicznych komentarzy hipochondrycznego Jacka. Poznamy także przemiłych rodziców i byłych partnerów Marion oraz ich bzika na tle intymnych spraw. Nie będę zdradzał co pikantniejszych szczegółów, napiszę tylko tyle, że humor jest odrobinę specyficzny i nie do końca każdemu będzie odpowiadał. Choć osobiście preferuję inny, to gagów tu nie brakuje, a pozytywny odbiór filmu potęguje iście frapujące zderzenie dwóch przewodnich postaci, zgoła od siebie różnych.

Dwa dni w Paryżu

Dwa dni w Paryżu

To nie koniec atrakcji, jednym z zasadniczych i poruszanych w obrazie aspektów jest pokazanie rozbieżności w obyczajach między Francuzami a Amerykanami. Tutaj ci pierwsi mają fioła na punkcie seksu - szczególnie widać to na podstawie dialogów i sztuki, którą np. możemy podziwiać (lub nie) podczas wystawy ojca bohaterki. Natomiast Jack - jako reprezentant Ameryki - w ogóle nie ma z nimi nic wspólnego, znajduje się na nowym, nieznanym terenie, na którym trudno mu się dogadać z potencjalnym teściem (ze względu na barierę językową), jak i z większością obywateli kraju francuskiego. Ponadto bywa przewrażliwiony na punkcie swojego zdrowia i miewa ciągłe obawy o ataki terrorystyczne (wywołane, jak łatwo domyślić się, tragedią z 11 września). Szczególnie interesujące wydawać się mogą sytuacje z taksówkarzami, którzy nie obawiają się wyrażać wprost tego, o czym myślą (m.in. właśnie o mieszkańcach USA). Nietaktem byłoby cytowanie ich tu i teraz, ale donośna wymiana zdań między kobietą Jacka a rasistą to jeden ze śmieszniejszych fragmentów filmu.

Grze aktorskiej zbyt wiele zarzucić nie mogę. O ile do genialnego Adama Goldberga w roli głównego charakteru, Amerykanina, nie doczepię się, o tyle do odtwórczyni Marion - która także pełni funkcję reżysera i odpowiada za scenariusz - już muszę. Wydała mi się mało przekonująca, wręcz irytowała swoim zachowaniem na licznych scenach (np. na tej po kłótni z partnerem, gdy przyszła do przyjaciela, Mathieu, wysyłającego bohaterce sprośne smsy), poza nielicznymi momentami, w których głównie dochodziło do jej wywodów. Zapewne takie było zamierzenie autorów tejże produkcji, ale uważana za damski odpowiednik Woody'ego Allena moim zdaniem nie dorasta wymienionemu - jak przez wielu nazywany - mistrzowi do pięt. Inni nie wyróżniają się ani pozytywnie (poza Albertem Delpy jako Jeannot), ani negatywnie.

Dwa dni w Paryżu

Dwa dni w Paryżu

Ogólnie rzecz ujmując - całość nie tylko trzyma się kupy, ale i potwierdza, że nadal tworzone są dobre komedie. Chociaż nie uważam, że dzieło reżyserii Julie Delpy zachwyca, to jednak można bawić się nieźle i poza paroma mankamentami (jak monotonne żarty czy nie do końca przekonująca według mnie rola Marion) nie mam zbyt wiele złego na temat tegoż obrazu do powiedzenia. Jednakże jeśli oczekujecie komedii romantycznej na miarę tych amerykańskich, w których potrafi od zbytniej "słodyczy" mdlić, to odradzam. Cała reszta powinna spróbować, zwłaszcza zainteresować się powinni ci, którym do gustu przypadły inne filmy w roli głównej z Julie, np. "Przed wschodem słońca" i "Przed zachodem słońca". Nie uszło mi uwadze, że łączy je sporo... Dlatego warto sięgnąć i samemu porównać te produkcje.

Mówi się, że Julie Delpy to Woody Allen w spódnicy - sam tak co prawda nie uważam, ale z pewnością znajdzie się mniej lub bardziej liczne grono osób, które nie podzielają mojego zdania. Najlepiej sprawdźcie sami i się przekonajcie na własnej skórze. Wydanie DVD da się już kupić za około 30 zł, więc może warto wybrać się na łowy w poszukiwaniu okazji? A koneserom twórczości pani Delpy radzę zainwestować w edycję bogatszą. Albo sprowadzaną zza granicy, albo ekskluzywną, czy to z większą ilością bonusów, czy to z pudełkiem stylizowanym na Wieżę Eiffla.