Zapowiedź Vivisector: Beast Inside
Z czym kojarzy się wam wycieczka? Najlepiej taka w głuszę, gdzieś na wieś. Ewentualnie na bezludną wyspę. Gdzieś, gdzie nie ma dostępu do cywilizacji, ludzi. Moim pierwszy skojarzeniem jest zdecydowanie flora, a na drugim miejscu fauna. Na dalszym planie znajduje się świeże powietrze, nieograniczone połaci lasów, pól… Widocznie w Rosji również tego nie brakuje. Najnowsze dzieło, znanego skądinąd 1C, jest idealnym odzwierciedleniem takiej wycieczki właśnie. Zwie się ono Vivisector.



Może nie idealnym, acz bardzo podobnym. Różni się jedynie hierarchią pomiędzy florą a fauną. W Vivisector pierwsze skrzypce gra bowiem to ostatnie, czyli zwierzaki. I to nie byle jakie, bo zmutowane. Moment poczekajmy jednak. Skąd one się wzięły te zmutowane zwierzaki? Jest rok 1878, profesor Morhead ląduje, w wyniku wypędzenia z Anglii, na wyspie Soreo gdzieś na Pacyfiku. Tam zaczyna prowadzić doświadczenia mające na celu uczłowieczenie zwierząt. Coś jednak, jak łatwo się domyśleć, nie wychodzi. To coś jest duszą zwierząt. Dziką i nieokrzesaną. Dusza, która nie potrafi zmienić się z powodu jakiegoś doktorzyny. W rezultacie owi pół ludzie pół zwierzęta zabijają swojego stwórcę. Trzy lata później na wyspie ląduje grupa ludzi, którzy, o dziwo, niczego nie znajdują. Wszystko się zmienia sto lat po pamiętnym wygnaniu, w 1978 r. Wtedy to nasz bohater, Kurt Robinson, ląduje na wyspie Soreo. Z czasem zaczynamy odkrywać jej mroczną tajemnicę i mroczną tajemnicę naszej przeszłości… Tak wygląda historia gry. Z pewnych źródeł wynika także, że będziemy mieli okazję obserwować również wątek miłosny pomiędzy naszym dzielnym wojakiem, a niejaką panią Malica Catwalk. Fabuła jest niezwykle sztampowa, nie ukrywajmy, a to ostatnie będzie jedynie niesmacznym dodatkiem dla osób, które sięgną po Vivisector. Dla osób, które będą szukały mocnych wrażeń i dla takich właśnie person jest zdecydowanie gra tworzona.

Wyspa, o której mieliście już wcześniej okazję przeczytać, nie będzie dzielona na poszczególne obszary. Z każdym krokiem będzie się dogrywało coraz to inne miejsce, coś a la Far Cry. To dyspozycji będziemy mieli kilka dobrych hektarów, dokładniej – całą bezludną wyspę. Może inaczej. Całą bezludną, acz pełną półludzi. Naszymi wrogami będzie nikt inny jak zmutowane zwierzęta. Każde z nich będzie posiadać zarówno cechy pierwowzorów jak i ludzi. I tak będziemy mieli okazję zetknąć się z inteligentną kozą, szybkim, wytrzymałym gepardem czy uzbrojoną po zęby hieną. Grafika oczywiście będzie stała na wysokim poziomie… Jak każda kasowa produkcja w dzisiejszych czasach. Gdyby było inaczej, nikt nie rzuciłby nawet na nią okiem. Podobnie będzie również z fizyką i interakcją świata. I tak będziemy mogli zasłaniać się skrzyniami czy beczkami, a kiedy przeciwnik zbliży się cisnąć takowym przedmiotem w jego krzywą, zezwierzęconą gębę. Jedyną cechą, która odróżnia Vivisector od setek innych, podobnych temu tytułowi pod względem technicznym, są interaktywne hitboxy. W zależności od tego gdzie trafimy wroga, w tym miejscu zostanie naderwany, lub też całkowicie oderwany (całkowicie znaczy całkowicie, czyli do kości), płat skóry. Możliwe będzie także rozbrojenie celując w broń lub łapy mutanta. O ragdollu pozwolicie, że już nie wspomnę, bo możecie to odebrać jako obrazę...



Rodzajów broni, z informacji dostępnych na dzień dzisiejszy, będzie co najmniej dwanaście. Od zwykłego noża, sprawdzającego się w starciach wręcz, poprzez PPSh 41 aka „pepesza”, aż do futurystycznych miotaczy plazmy. Każdą z broni będziemy mogli ulepszyć pod względem celności, prędkości przeładowywania, oraz siły ognia. Broń nie będzie jedyną rzeczą jaką można ulepszać. Drugą będzie nasz kochany Kurt. Tutaj dostępnymi upgradeowalnymi czynnikami będą szybkość, odporność przed obrażeniami, limit zdrowia i celność.

Czego można się spodziewać po Vivisector: Beast Inside? Na pewno nie cudów. Na te poczekajmy do premiery S.T.A.L.K.E.R.’a który powoli zaczyna zapadać na syndrom For Never. Vivisector możemy traktować jak Far Cry numer dwa, albowiem jest do niego nadzwyczaj podobna. Bezludna wyspa, badania, piękna kobieta, walka, flora… To samo już mieliśmy. Gra panów z 1C będzie zapewne nastawiona na jeszcze większą grywalność, na jeszcze lepszą grafikę. Owszem, adresaci są tacy a nie inni, lecz można by zyskać dodatkowych użytkowników. Takich, dla których ważna jest także fabuła, a nie tylko zdrowa sieczka. Nie można jednak powiedzieć, że będzie to zwykły, odgrzewany w mikrofalówce kotlet. Co to to nie. Vivisector: Beast Inside będzie z pewnością znacznie bardziej dynamiczny niż Far Cry, a świat będzie ciekawszy niż jego „braciszek”. Byleby Nie dotknął go wcześniej wspomniany syndrom, premiera już raz była przekładana… Na dzień dzisiejszy (i jest to prawdopodobnie ostatni termin) ma wyjść w czwartym kwartale 2005, czyli możecie już być spokojni o prezent dla spragnionych krwi i jatki młodszych braci.


Joker