Problem piractwa, od trochę innej strony...


W poniższym tekście chciałbym wypowiedzieć się na temat dosyć znanego zjawiska, oraz ostatnio coraz to bardziej rosnącego w siłę (i jak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują ten stan jeszcze będzie się długo utrzymywał), jakim jest piractwo.
Wiem, że próby usunięcia tego procederu są niczym innym, jak walką z wiatrakami, ale zawsze można podjąć próbę uświadomienia przynajmniej jakiejś części graczy (i nie tylko), że jednak można zminimalizować to złe „zachowanie”, co przyniesie w przyszłości niemałe korzyści.

Ogólnie trudno jest pisać na takie i podobne tematy, ponieważ większość osób korzystających z możliwości tańszego zakupu programu, filmu bądź muzyki jest przekonanych, że nic złego nie robi. Bardzo popularne jest stwierdzenie „po co przepłacać skoro można coś kupić taniej”. Z mojego doświadczenia wiem, że takim ludziom trudno wyjaśnić, że czynią źle i na każdą próbę uzasadnienia tego, odpowiadają atakiem. Niestety bez prób, chociaż w większości być może bezowocnych, nic kompletnie się nie zdziała. Więc do boju prawi bracia ery komputerowej ;)





Ale żeby nie być gołosłownym i nie pozostawić swojej wypowiedzi beż żadnego echa, spróbuje przynajmniej przekazać swoje poglądy... A nuż ktoś się nawróci ;) Może zacznę od uświadomienia, co jest czynem podlegającym karze, która niestety w 99% nie jest egzekwowana. Otóż, piractwo nie ogranicza się do sprzedaży dobrodziejstw „świata elektroniki” z chwiejnego stoliczka pod osłoną gołego nieba. Kupujący dany towar jest traktowany na równi z osobą rozpowszechniającą go. Tutaj, nawet mogę pokusić się o stwierdzenie, że po stronie nabywcy spoczywa większa wina niż po stronie „producenta” czy też „dystrybutora” nielegalnego oprogramowania, ponieważ przyczynia się on do rozkwitu tegoż procederu... Bo nic innego nie zachęca bardziej do działalności niż zyski płynące z własnej, choć nielegalnej produkcji. Następnie wspomnę, że to całe zjawisko nie ogranicza się tylko do sprzedaży/zakupu produktu, ale także podlega temu wymiana plikami przez internet, czyli nic innego jak bardzo znane, chyba wszystkim programy korzystające z sieci "peer to peer". W tej kwestii chyba każdemu zdarzyło się „zgrzeszyć”. Bo ile osób z ręką na sercu powie, że nigdy, przenigdy nie dało się skusić przynajmniej do pobrania jednego małego utworu muzycznego, o filmach, grach i innych aplikacjach nie wspominając??? Na koniec jeszcze uświadomię, że zachęcanie innych do piractwa, pisanie programów umożliwiających grę bez oryginalnych nośników (cracki, keygeny) oraz wszelka inna podobna działalność, mimo tego, że nie dochodzi tutaj do rozpowszechniania danego produktu, też jest działalnością piracką! Strzeżcie się pokusom :P

Kolejną rzeczy, (po uświadomieniu, co jest, a co nie jest) będzie ukazanie negatywnych skutków tego zjawiska, a jak się zaraz przekonacie są one wprost ogromne.
Nie raz, każdy z nas, korzystających z możliwości, jakie daje nam multimedialna rozrywka, narzekał chyba na obecną sytuację na rynku. Ciągle jest poruszany temat, że Europa jest opóźniona pod względem ukazywania się sprzętu, oraz programów w przeciwieństwie do takich krajów jak Chiny, Japonia czy USA. Polska pod tym względem ma jeszcze gorzej.
Ale w końcu nic dziwnego, że coraz częściej wydawcy, boją się wypuszczać gry, lub ich różne wydania specjalne na nasz rynek, co jest spowodowane bardzo rozwiniętym piractwem. Przez ten precedens największe koncerny tracą rocznie miliardy zielonych. Dlatego musimy czekać coraz dłużej na premiery, bo zagraniczne firmy albo starają się wprowadzić jakieś zabezpieczenia, co i tak zbiera sporo czasu, albo w ogóle nie mają zamiaru owoców swojej pracy skazywać na kradzież i „nie kontrolowane rozpowszechnianie”. Nie ma, więc w tym nic dziwnego, że producent/dystrybutor obawia się wypuszczać swoje oprogramowanie do kraju, w którym jedną z największych atrakcji turystycznych dla cudzoziemców jest „Jarmark Europa”. Teraz z kolei ceny... Któż z osób korzystających, na co dzień z dobroci techniki nie skarżył się na rosnące ceny??? Przez to, że wolimy kupić coś taniej, dystrybutorzy tracą, przez co nie mogą i co lepsze, nawet nie chcą się pokusić o obniżki cen. Niestety takie są prawa rynku.
Ogólnie rzecz biorąc, skutki piractwa dotykają nawet tych, którzy nigdy w życiu o tym by nie pomyśleli. Dlatego tak ważne jest podjęcie walki z tym całym procesem, oraz uświadomienie jak największej liczby osób, że robią źle przede wszystkim sobie, co się odbije w przyszłości.

„Przecież nic złego nie robię. Tylko kopiuję sobie płytę. To tak jak bym pozwolił innym przyjść i skopiować mój rower, telewizor, itp.”. Takie tłumaczenie, choć bardzo popularne, doprowadza mnie do śmiechu (zresztą nie tylko mnie). Naprawdę, co niektórzy starają wmówić sobie wszystko, aby tylko móc powiedzieć o sobie, że są prawymi obywatelami RP.
Tylko nie wiem czy jeden, z drugim byłby tak zadowolony jak bym ja sobie przyszedł do nich i skopiował ich żonę lub dziewczynę... No co?! W gruncie rzeczy przecież to samo. Przecież nie ukradłem, nie przywłaszczyłem, nie porwałem jej tylko sobie normalnie skopiowałem, jak inni kopiują płytki... Prawda, że miło to nie brzmi??? Bo chyba zadowolony jak byś miał coś niepowtarzalnego, a nagle by się okazało, że dokładnie to samo ma kilkadziesiąt innych osób.

A teraz coś dla tych, którzy potrafią się chwalić, jak to potrafią zaoszczędzić na „stadionie”. Nie wiem jak wy, ale dla mnie nie jest to powód do dumy. Chcesz grę za darmo??? Proszę bardzo! Jak jesteś taki cwaniak to idź to sklepu i tam sobie przywłaszcz jakąś grę z półki. To nie to samo??? Mylisz się! A nawet będzie taniej niż na przeróżnych giełdach, a jaka to będzie brzmiało przed kolegami i znajomymi... Przecież, co za różnica. Jak kradniesz, to przynajmniej zrób to z klasą. Wyjrzyj za okno, przejdź się po najbliższym parkingu. Podoba ci się jakiś samochód??? Więc czemu go po prostu nie weźmiesz??? Ja nie widzę różnicy między kradzieżą oprogramowania, a kradzieżą każdej innej rzeczy.
A jeżeli chcesz już przepłacać na „stadionie” to proszę bardzo. W końcu i tak lepiej kupić coś po cenie pięciokrotnie niższej niż normalnie, nieprawdaż ?! Ale w takim razie, czemu by nie kupić od przemiłego pana w kominiarce telewizora od sąsiada po ¼ ceny? No tak, odezwie się coś w Tobie, że nie byłoby przyjemnie gdyby tobie ktoś wyniósł telewizor. To teraz postaw się w sytuacji producenta jakiejś gry, która jest dosyć dochodowa. Pracowałeś nad nią parę lat i teraz zarabiasz zasłużone pieniądze, ale dochody mogłyby być kilka razy większe gdyby tylko nie pewne „osobniki” żerujące na czyjejś pracy i ciągnące z tego własne zyski...
Tak to prawda, wyżej przedstawione „opowieści” są skrajne. No, ale tak naprawdę czasami trzeba się posłużyć takimi przykładami, aby zauważyć pewne zjawiska.

Żeby nie było, że bronie dystrybutorów gier. W pewnym sensie oni też są winni rozrostu tego całego zjawiska. Ale nie można także całej winy zrzucać na nich. Przede wszystkim, jeżeli już by posądzać, to ceny, do których nas zmuszają. Ale w tym wypadku także jest wyjście. Drogo??? Więc kto Ci każe kupować najnowsze tytuły??? Przecież teraz jest coraz więcej promocji i naprawdę można znaleźć coś dobrego, a jeśli chcesz konkretny tytuł to wystarczy poczekać aż stanieje. Ogólnie gry nie są potrzebne żeby przeżyć, więc można dać sobie radę. Zresztą komputer też musiałeś za coś kupić, więc możesz i uzbierać na grę. A jeżeli już nie masz kasy i nie zapowiada się abyś w najbliższym czasie dostał nagłego przypływu gotówki, to zawsze można od dobrego kolegi pożyczyć grę... Oczywiście na warunkach opisanych w umowie licencyjnej ;)

elmo



Dopisek PIRX'a:

Z dużym zainteresowaniem przeczytałem materiał Elma na temat piractwa. Generalnie całkowicie zgadzam się z tezami Autora, niemniej jednak parę rzeczy chciałbym, jeśli można, dorzucić. Usprawiedliwianie tego zjawiska nie jest w żaden sposób moją intencją, niemniej jednak nie sposób nie pomyśleć "wybitnie ciepło" o naszym Fiskusie, który podatkami wykończy wszystko i wszystkich. Ale do rzeczy.
Truizmem jest twierdzenie, że piractwo to zjawisko które narodziło się współcześnie, niejako przy okazji Transformacji ustrojowej w Polsce .Fałszowano wszystko i wszystkie wytwory ludzkiej działalności od zawsze ! .Nie miejsce tu na przytaczanie anegdot o tym , jak Michał Anioł Buanarotti sprzedawał jako "podróbę" własny posążek Kupidyna i handlarz po odkryciu sygnatury artysty pod skrzydłem wyrzucił go ze sklepu,ale takich historii jest bez liku.Jak pogrzebię w pamięci to osobiście z piractwem zetknąłem się gdzieś około 1976.Modne wtedy były dżinsy firmy "RANGERS" , które dostępne były tylko w Pewex-sie za 19,90 $.Pojechałem z kasą i kumplem do Katowic,gdzie pod Pewex-em wymieniłem u prekursora kantorów wymiany walut zwanego swoisko "cinkciarzem" bilety Narodowego Banku Polskiego {tak pisało na banknotach , jak własną Mamę kocham ! } na inne bilety tegoż NBP przeznaczone do użytku wewnętrznego jako erzatz dolara USA zwane bonami PeKaO .Po wykonaniu tej operacji z dala od czujnych oczu i uszu wiadomych służb { za handel tzw.walorami szło się do "puszki" , a kasa na Skarb Państwa} wpadłem do środka i okazało się , że RANGERSÓW niet !.

Zawiedziony straszliwie opuszczałem sklep,gdy podszedł do mnie gostek ubrany w poszukiwane topowe spodnie i konspiracyjnym szeptem poinformował mnie , że mogę od niego kupić nówki za cenę jak w sklepie.OKAZJA !!!! . Razem z kumplem poszliśmy za facetem,który w bramie pokazał nam spodnie .I to właśnie były pełnoprawne "piraty" idealnie odszyte w piwnicy u jakiegoś domorosłego mistrza igły.Przytomności kumpla zawdzięczam , że nie umoczyłem kasy na tej inwestycji , gdyż on wiedział , gdzie szukać oryginalnych znaków towarowych - wiadomo rodzina na "zgniłym Zachodzie ! .A potem było jeszcze weselej .Pamiętam jak dziś warzywniak w Katowicach - Szopiennicach ,gdzie obok marchewy i kalafiorka można było nabyć "Ducha" z Patrickiem Swayze i inne hiciory nowej ogólnonarodowej szajby czyli video ! te noce nieprzespane ,kiedy hurtem oglądało się po 5 i więcej filmów .Cóż , jest to grzech pierworodny niejednego raczkującego dystrubutora.A nasze ukochane komputerki ? Co bardziej pamiętliwi niech przypomną sobie chociażby Commodora 64 i programiki nagrywane na kasetach magnetofonych. Zmieniły się środki i metody i tak to leci do dzisiaj . Jako urodzony optymista wierzę , że kiedyś się to zmieni

.Pierwsze zwiastuny już powoli widać .Oczywistym jest , że aby piractwo "utrącić " najprostszym sposobem jest zwiększyć po prostu dostępność dla zainteresowanych do tego rynku , poprzez elestyczną politykę cenową .Już dzisiaj dwaj rywale na naszym rynku Cenega Poland i CD-Projekt zaczęli walkę o pozyskanie Graczy metodami,które pozwalają mieć nadzieję.Pierwszy z dystrybutorów, czyli Cenega Poland w ramach wojny cenowej sprzedaje atrakcyjne tytuły po więcej niż atrakcyjnej cenie - przykład Still Life-a za niecałe 30 PLN mówi sam za siebie.Druga wspopmniana firma wabi potencjalnych klientów ukryciem w cenie gry wartości w wirtualnych pieniądzach ,które są zbierane na koncie nabywcy i przy zakupie następnej pozycji z oferty tego dystrybutora można je odliczyć do określonej wysokości od ceny w "prawdziwych" pieniądzach.Myślę , że jest to krok we właściwym kierunku i jak najbardziej pożadany . Kalkulacja jest prosta : gracz mogąc nabyć pożądaną grę w rozsądnej cenie,zachęcony promocjami i upustami przedpremierowymi mowiąc brutalnie "oleje" piratów" z przyczyn jak najbardziej oczywistych {łamanie prawa,"gówniana" jakość crackowanej gry i inne atrakcje}.Tak więc trzymam kciuki za dystrybutorów,którzy interes swój widzą w poszerzaniu rzesz klientów na początek Cenegi Poland i CD-Projektu,co więcej mam nadzieję że inni szybko dołączą ! Oby !