Gun by Papkin
Gatunek: Akcja
Producent: Neversoft Entertainment
Dystrybutor: LEM
Wymagania: Procesor 1.8 GHz, 512MB RAM, grafika 64MB , 2.8 GB HDD
Gun - Dobry, Zły i Fajny!
Południe. Słońce wysoko świeci nad małą wioską położoną gdzieś w zapomnianej części Teksasu. Na ulicy słychać kroki. Mieszkańcy wyglądają zza zamkniętych okiennic i drżącymi rękoma spoglądają na dwa cienie zmierzające ku sobie. Jeden należy do szlachetnego szeryfa, o nienagannie białym uśmiechu, czystym ubraniu i zawadiackim spojrzeniu. Właścicielem drugiego jest bezwzględny, niedomyty bandyta. Obaj trzymają dłonie tuż przy rewolwerach schowanych jeszcze w kaburach. Kropla potu z czoła szeryfa opada na ziemię mieszając się z kłębami dymu wychodzącego spod ostróg. Przeciwnicy stają i uważnie się sobie przyglądają. Dookoła czuć wzrok widzów, którzy przerażeni nie mogą oderwać oczu. W sekundę później z obu koltów leci dym. Bandzior przez chwilę się śmieje, a potem zaczyna krztusić krwią. Szeryf dziarsko zakręca broń na palcu i chowa ją z powrotem do pokrowca. Oto scena rodem z typowego westernu.



Ów filmowy gatunek, zaskarbił sobie miłość wielu tysięcy fanów na całym świecie. Niestety, z biegiem czasu kowboje, lassa i pościgi na koniach zaczęły się ludziom trochę nudzić. I choć dziś coraz mniej już takich produkcji (ciekawe, że właśnie realizowany jest taki "swojak", gdzie zagra Bogusław "szybki bolek" Linda no i Katarzyna "wiecznie młoda" Figura.), to w pewnych dziedzinach życia temat nie został jeszcze wyeksploatowany całkowicie. Mowa o grach. Te doczekały się kilku tytułów nawiązujących klimatek do czasów, kiedy Indianie nie byli jeszcze zamykani w rezerwatach, a bizony wolne biegały po niezmierzonej prerii, ale ich jakość znacząco odstawała od czołówki i, co tu dużo mówić, recenzenci zjedli je na śniadanie. Gun, produkcja Activision trafia więc w niszę rynkową i to trafia dość celnie! Mimo, że nie jest to tytuł pozbawiony wad, każdy kowboj wybaczy niedoróbki!

Wcielasz się w postać rewolwerowca o bardzo wdzięcznym imieniu Colton White. Wraz z ojcem - Nedem wyruszacie na polowanie, które ma być swoistym zapoznaniem się z interfejsem i systemem strzelania. Pierwszym rozczarowaniem okazała się grafika. Brat początkowo zaciekawiony już odszedł od komputera. Sam zakląłem cicho, co to ma być? 2005 rok i gra, która wygląda jak tytuł z pierwszego Playstation! Modele postaci kanciaste i brzydkie, środowisko ubogie, nieudolnie nałożone tekstury… Na szczęście - po kilku zmianach w opcjach, zaczęło się robić ciekawie. Jeszcze nie widziałem gry, której minimalne ustawienia graficzne tak bardzo zmieniałyby ją w stosunku do maksymalnych! Po wszystkich rozmyciach, połyskach, zwiększeniu szczegółowości w grze można się naprawdę zakochać! Postaci wyglądają naprawdę wyjątkowo, no, może ciut zbyt „ukropokowane”. Bowiem po podłączeniu odpowiednich efektów ludzie zaczynają strasznie lśnić. Momentami wygląda to śmiesznie. no bo jak to jest, że zbir łazi nakrapiany jak indycze jajo? Za to zachody słońca, noce, dnie, maleńkie wioski i wąwozy sprawiają, że aż chce się tańczyć w saloonie z radości! Zresztą, co ja mówię - na screenach widzicie dowody kunsztu grafików. A dzięki kilku zabiegom uszpetniającym grę i posiadacze słabszych maszyn pokierują Coltonem.



Po polowaniu na bizony z tatusiem, wybieramy się w podróż tajemniczym promem. Tam spotykamy pierwszego typa spod ciemnej gwiazdy - Reeda. Statek zostaje zaatakowany przez jego zbirów, zaś my ramię w ramię z Nedem staramy się odeprzeć atak w dalszym ciągu poznając techniki walki. Prócz tradycyjnego strzelania, możliwy jest również specjalny tryb, w którym akcja zwalnia, na wrogów spoglądamy z oczu bohatera i możliwe są naprawdę efektowne zabójstwa! Gdy dokonamy nieprawdopodobnej rzezi, sytuacja trochę bohaterów przenośnie. Ned zginie, ale uratuje jeszcze syna wypychając go za burtę. Tu zaczyna się nasza przygoda. Cały zachód kontroluje drań, na którego wołają per Magruder. Magruder na swoich usługach ma niemal wszystkich doskonałych rewolwerowców, polityków i cały margines społeczny. Przez swe przestępcze życie poszukuje tajemniczego artefaktu, dającego dostęp do wielkich bogactw... Jako szlachetny rycerz zachodu, naturalnie postaramy się powstrzymać złoczyńcę, przy okazji ratując kilka istnień i dokonując spektakularnych czynów. Historia ma wiele zwrotów akcji, postaci pobocznych, wątków i tajemnic. Przy tym poprowadzono ją iście filmowo i po prostu nie może się ona nie podobać! Ba, bez przerwy dzieje się coś nowego! Ile razy pisałem, że "twórcy starali się urozmaicić rozgrywkę", tym razem naprawdę udało się to w stu procentach! Każda kolejna misja to coś zupełnie nowego! Nie ma zadań powtarzających się! Chronimy pędzący dyliżans, następnie z jego dachu powstrzymujemy skaczących ze skał łobuzów, zaganiamy bydło, dostarczamy przesyłki, polujemy na rzadkie zwierzęta, pomagamy apaczom ucharakteryzowani na jednego z nich, ostrzeliwujemy zbiry stacjonarnym karabinem, prowadzimy konwój, uczestniczymy w bijatyce w salonie, ścigamy poszukiwanych listem gończym, a to przecież dopiero wierzchołek góry lodowej!

Nie można się nudzić. A Colton do tego cały czas się rozwija. Po każdej misji rośnie stan jego gotówki (który można również zwiększyć bawiąc się w poszukiwacza złota), a także kilka współczynników. Doskonalimy się w sztuce jeździectwa, celnego strzelania, odporności na rany i kilku równie przydatnych cechach. Za zarobione pieniądze u handlarzy dokupujemy dodatkowe miejsce w bukłaku uzupełniającym ubytki zdrowia, podnosimy szybkość przeładowywania, czy siłę rażenia broni! Zainspirowani GTA możemy też rzucić w diabły cały wątek główny i poddać się nie mniej interesującym misjom pobocznym, dzięki którym łatwiej będzie pokonywać zło zachodu, a to za sprawą właśnie rozwoju współczynników.



Gdy grałem na słabszej grafice wkurzyła mnie momentami bardzo skokowa animacja przeciwników. Nie zrozumcie mnie źle - wszystko śmigało i utrzymywało wysoką ilość fpsów, ale po zestrzeleniu shoutgunem, nieboszczyk zachowuje się, jakby zabrakło mu kilku klatek animacji. Na wyższych detalach tego błędu już nie zauważyłem. Przekłamania graficzne to zresztą sprawa na osobny akapit - byłem świadkiem niewiarygodnych naruszeń fizyki! Wyobraźcie sobie, że po zestrzeleniu z grzbietu konia przeciwnika, ten spada i po prostu... wtapia się w glebę. Podróż do wnętrza Ziemi mu się zamarzyła, czy jak? Albo podczas walki przy wzniesieniu, gdy zestrzeliłem gagatka, ten "rozsmarował się" parę metrów do góry zostawiając za sobą sporych rozmiarów smugę krwi. Wszystko dobrze, ale to ja strzelałem ze wzniesienia w dół! Nie wspominam już o tym, że ciała zbyt szybko znikają! Gdy chcę zebrać skalpy, oczekuję, że będą przez chwilę leżeć spokojnie! Zdarzyło się też kilka równie interesujących sytuacji. Einstein zapewne złapałby się za głowę!

Rewolucyjny system jazdy konnej na początku mnie, paradoksalnie, zawiódł. Konia trzeba dość uciążliwie cofać, nie jeździ bardzo szybko no i strzelanie wydaje się z jego grzbietu dość uciążliwe... Ale po chwili, gdy trochę podszkolimy Coltona (i siebie, bo opanowanie postaci to też pewna sztuka), ogier mknie jak północny wiatr i skacze na kilka metrów do góry! Nie ma to jak pokonać wąwóz olbrzymim susem! Tylko czemu kłusak zawsze znika po zakończeniu jakiegoś zadania? Zagadka, nad którą powinni głowić się filozofowie! Chyba nie ucieknie w kilka sekund, co? A mi nie uśmiechało się zasuwanie na piechotę do najbliższego miasta! Czasem odnosiłem wrażenie, że koni było najzwyczajniej za mało. Spędzanie czasu na poszukiwaniu środka transportu to nic miłego.

Fabułka fajna, fakt, taka właśnie żywcem wzięta z dobrego westernu. Są wszyscy - źli ludzie, dobry "ostatni sprawiedliwy" o wyglądzie napakowanego ponuraka z ciężkim głosem (Brawa dla aktora, który wcielił się w młodego White’a), przekupny burmistrz, szeryf nie radzący sobie z tym bałaganem, no i tyle... Czy czegoś brakuje? Może pięknej damy o którą toczyła by się stawka? Folgujmy paniom, nie sobie ma rada. Na początku towarzyszy nam całkiem niezła sztuka - Jane, ale po chwili już ląduje trzy metry pod ziemią. Śmierć w grze ukazana została niekiedy drastycznie. Wrogów możemy poszatkować wyzwalając fontanny krwi, odstrzelić im głowy, odrzucić na parę metrów celnie pchniętą laską dynamitu, a także zabić na wiele innych sposobów. A jak zrealizowano zgony co to ważniejszych postaci! Pogrzeb pewnego pechowego burmistrza, którego otwarta trumna z gnijącym ciałem stała przy dawnej posesji sprawił, że aż jęknąłem z wrażenia. Szczególnie, kiedy zaczęły się nim zajmować kruki... Mam nadzieję, że nie czyta mnie teraz zbyt dużo kobiet, które przepraszam za przytaczanie takich pełnych odrazy przykładów.



Program zajmuje nas muzyką godną prawdziwego westernu! Te wszystkie melodie naprawdę doskonale komponują się z wydarzeniami na ekranie! Aż chce się nucić przy kolejnej puszcze grochówki wcinanej obok prowizorycznego ogniska!

Czasem gra daje nieźle w kość! Niektóre misje trzeba powtarzać dość długo, wskutek dość błahego błędu - ot będziesz chciał dostać się do złóż złota w dość kłopotliwym miejscu i wraz z koniec skoczysz na niewielkie wzniesienie nieopodal. Niestety, ciut za późno wciśniesz przycisk skoku i wylądujesz w kałuży krwi, a całość trzeba zaczynać od początku. Mam zastrzeżenia i to spore do "automatycznych zapisów" w trakcie zadań. Czasem kolejne punkty dzieli zbyt wielki dystans, a każdy fan gier akcji wie, że nie ma nic gorszego, niż powtarzać ten sam poziom parę razy będąc w coraz większej frustracji. Wrogowie też nie grzeszą inteligencją! Czasem schowają się za jakąś beczkę, ale zazwyczaj sami pchają się pod lufę. Broni jest sporo i część zdobywamy po zabiciu bossa, banalnego zresztą. Wystarczy pozbawić „złego pana” wierzchowca (czasem go nie mają, co jeszcze bardziej ułatwia sprawę), a potem strzelać do niego biegając w kółeczko. Wyjątkiem jest sam Magruder pod koniec gry, który ma specjalny pancerz. No dobrze, ale na odsłoniętą głowę nie zrobi wrażenia wielki grad kul! A żeby go pokonać trzeba wykonać tak popieprzone, za przeproszeniem, działanie, że aż nóż się w kieszeni otwiera! Choć zdarzały się trudniejsze momenty, gra nie była zbyt frustrująca, aż do tego ARCYTRUDNEGO momentu.

Kolejną wadą jest oskryptowienie. Ważne dla fabuły postaci można postrzelić w głowę z odległości kilku centymetrów tysiące razy, a i tak zaraz po wytryśnięciu kilku kropli krwi, bohater nawet się nie obróci! Coś chyba jest w tych opowieściach, że ludzie z zachodu mają twarde łby! Wreszcie zdarzają się takze problemy ze sterowaniem - chodzi o głupio umieszczony klawisz odpowiedzialny za wyrzucanie ładunków wybuchowych.

Mimo tych wszystkich wad, Gun nie jest grą złą! Otwartość świata, który nie jest podzielony odcinkami jak ten z chociażby Fable (ale i tak przy przejściu z Badlandów do miasta, czy gdziekolwiek indziej przez kilka sekund gra trochę zwalnia) robi wrażenie! Tak naprawdę jednak, to i tak wszystkie wady i tak są niczym wobec niezrównanego klimatu rodem z opowieści o dobrych kowbojach i złych bandytach. Polski Call of Juralez dorobił się naprawdę silnego konkurenta! Gun to murowany hit i jedna z najlepszych pozycji tegorocznej zimy. Daj się porwać przygodzie! Aa lecę na jeszcze jedną przejażdżkę po prerii!


Papkin

8+ Grafika

8
Dźwięk

9
Gryw

9
Plusy:

+ Nareszcie dobry Western!
+ Ma wszystko czego oczekuje się od dobrej gry akcji!
+ Klimat rodem z dobrych filmów.
+ Warstwa audiowizualna
Minusy:

- Błędy graficzne
- Niekiedy poziom trudności
- Walka z Magruderem!
- Skrypty
- A gdzie piękna dama?