Broken Sword 3 by Papkin
Gatunek: Przygodówka
Producent: Revolution Software
Dystrybutor: LEM
Wymagania: Procesor 1.2 GHz, 128 MB RAM, grafika 16MB.
Recenzja
Walka to ostateczność do jakiej posuwa się odpowiednio zdesperowany człowiek. Idę o zakład, że żaden kto zwyciężył w kulturalnej dyskusji, czy też udało mu się moralnie pokonać przeciwnika, z pewnością nie wyskoczy nań z pięściami. Mimo to ludzie wciąż się atakują i takie zachowania przyjęto już za swoiste normy. Ci, którzy przewyższają wroga siłą mogą ją zademonstrować i robią to. Zdaje się to dziwne, bo nei żyjemy w kraju, gdzie brutalna przemoc świadczy pozycji człowieka. Zamiast jednak snuć filozoficzne wywody pragnę z premedytacją zaatakować autorów niepochlebnych recenzji Broken Sword 3 (a było kilku gagatków). Będę walczył do ostatniej kropli krwii i bronil ducha serii o złamanym mieczu. Prawda jest taka, że najnowszy BS nie jest złą grą! I mówię to jako miłośnik przygodówek. Jest nietypowy i inny niż wszystkie- nie znaczy to jednak, że zły.

Revolution Software, wbrew nazwie, nie stworzyło jeszcze ani jednej przełomowej gry przygodowej. Nie powiem- o ile zaprojektowanie genialnego fpsa, czy strategii to zadanie czasochłonne, ale możliwe, to stworzenie czegoś, co by nas mogło zaskoczyć w tym starym gatunku gier jest już nie lada wyzwaniem. W zasadzie udało mi się zliczyć w ciągu 6 lat zaledwie dwa tytuły, które wniosłyby coś do kanonu, poruszyły serca, zagrały na emocjach i wzruszyły. Stworzyły spójną wizję świata, zachowując przy tym doskonałą fabułę i zaprezentowały ciekawe rozwiązania. Chodzie, rzecz jasna, o Syberię (a właściwie obie jej części) oraz Najdłuższą Podróż. Nie ma chyba potrzeby rozpisywać się, czym te gry się wsławiły. Jednak jest jedno "ale", które się właśnie nasuwa- dziś stworzenie czegoś rewolucyjnego, co postawi nasze myślenie o grach na głowie i wywróci branżę do góry nogami jest niemal nie możliwe. RS wiedziało to przy tworzeniu 3 częśći legendarnego tytułu.



Krótka piłka w gwoli przypomnienia- George Stobbart, arogancki Amerykanin poznaje Francuzkę Nicole Collard. Razem natrafiają na ślad neo-templariuszy, którzy chcą przejąć władzę nad światem. Udaremniając niecne knowania wielkiego mistrza, para dowcipnisów ani razu nie używa broni, zaś trudności pokonuje wyłącznie przy użyciu intelektu. Gdy udaje im się, a jakże, uratować Ziemię, Georgie musi wyjechać do konającego ojca, zostawiając Nico (akcja jak z brazylijskiej telenoweli, ale mniejsza o to!). Gdy dochodzi do spotkania pary (tak, w częśći drugiej używane są niezwykle popularne słówka "boyfriend" i "girlfriend"!), wścibska żabojadka natrafia na tajemniczy artefakt Majów, który zdaje się mieć wielkie znaczenie. Zostaje porwana, zaś heros z USA pozstanawia ją odszukać! Podróżując przez ulice Paryża, czy równiny Ameryki Południowej. Duet udaremnia próbę uwolnienia złego boga zamkniętego przed wiekami w lustrze i znów hollywódzki happyend. Czy jednak na pewno? Czy Revolution mogłoby nie wykorzystać żywych legend raz jeszcze? Panowie programiści wybrali się z łopatą na cmentarz i po wielu latach od premiery "dwójki" wysmażyli sequel. Oto efekt ich pracy- Broken Sword III: The Slepping Dragon.

Na początek- nasi "Piękni i bogaci" (cytat z pewnej niezbyt pochlebnej recenzji) mają dość ciekawe zadania. George ma spotkać się w Kongo z pewnym ekscentrycznym profesorem, a Nico przeprowadzić wywiad z hakerem głoszącym teorie o rychłym końcu świata. Może i ów komputerowiec ma jakąś rację, bo ostatnio cały glob pustoszą przerażające burze. Właśnie w taką wpada samolot wraz z naszym znajomym. Metalowy ptak- jak nazwaliby go indianie- rozbija się o skały, ale szczęśliwie jest w miarę cały. Nasze pierwsze zadanie to wydostać się z wraku! Chwilę poźniej kłody pod nogi złośliwi twórcy rzucają dziennikarce. Drzwi do domostwa hakera są zamknięte i zmuszona jest ona trochę pokombinować. No, po drobnych akrobacjach wyprawianych na Paryskich dachach odkrywamy, że... nasz niedoszły bohater artykułu leży na podłodze zalany krwią (to się nazywa gorący materiał!). Początki, przyznacie, nietypowe, a jest jeszcze ciekawiej! Cały BS3 to zresztą bardzo dobry film przygodowy, przypominający te z Indianą Jonesem. Co i rusz natrafiamy na zagadki, które sprawdziłyby się w kolejnej produkcji z Indym. Podczas przygody zwiedzimy Egipt, Pragę, Paryż i Anglię. Ponownie będziemy musieli współpracować z gburowatym Andre, ale też przez ekran przewinie się plejada nowicjuszy. Że tylko wspomnę o Beatrice, pannicy o fioletowych włosach i białej cerze, będącej obiektem żartów Georga na temat doktora Frankensteina i żywych trupów. Co tu dużo kryć- postaci nie ma więcej niż w poprzednich odsłonach, ale każda to piękny przykład autorskiego kunsztu i ciekawe indywiduum. Na niemal wszystkie wpadniemy przy tym kilka razy. Kluczowi bohaterowie będą zresztą, wraz z nami podróżować i wykonywać kolejne zadania.



Fabuła jest żywcem wzięta z książki przygodowej. Zły Susarro chce wykorzystać moc płynącą z Ziemi i za pomocą geomancji przejąć władzę nad światem, wyzwalając energię smoka. W realizacji krwiożerczego projektu pomaga mu seksowna Petra (sadystka z rosyjskim akcentem. Brrrr...). Losy Georga i Nicole splatają się wyjątkowo szybko i cel staje się jasny- unieszkodliwić szaleńca. Aby to zrobić rozwiążemy całą masę łamigłówek. Pobawimy się skrzyniami, co, przyznam, jest banalne, ale stanowi swoistą gimnastykę szarych komórek, poskaczemy po dachach i wykonamy masę mniej, lub bardziej logicznych czynności. Nie da się powiedzieć, aby poziom trudności był wysoki. Do rozwiązania większości łamigłówek wystarczy zdrowy rozum i nie stanowią one większego wyzwania. Ale może to to jest największą zaletą nowego Złamanego Miecza? Rozgrywka jest po prostu bezstresowa. Raczej się, zbyt często, nie "zatniesz", ani nie pogubisz. A historia jest na tyle przyjemna, że chce się w nią brnąć i poznawać coraz bardziej powikłaną intrygę.

Interfrejs nie zajmuje zbyt dużej powierzchni ekranu, a sterowanie należy do tych "prostych". Trzeba się przyzwyczaić, że kierujemy strzałkami, zaś działania w grze wykonujemy za pomocą "wsadu". Na pewno jednak już po dwóch minutach będziesz czuł się w produkcji Revolution jak w domu. I to jest bardzo duży plus! Oprócz niezłej grafiki i muzyki (o czym za chwilę), sympatycznej historii i klimatu wielkiej przygody, całość jest bardzo lekka i przyjemna. Polecam choćby dla osób, które dopiero zaczynają swoje obcowanie z przygodówkami.

Tło graficzne prezentuje się nad wyraz okazale. Jest kolorowo, ładnie i klimatycznie (polecam spojrzeć na Praski Zamek, bodaj najpiękniejszą lokację w grze!). Tytuł co i rusz zaskakuje zmianą kolorystyki. Choć cały czas jest ona dość ciepła, to w wyżej wymienionej Pradze robi sięj uż dość mrocznie, a zaraz potem pędzimy po złotych piaskach Egiptu! Modele postaci są zrealizowane starannie. Każdy z bohaterów ma odrębny charakter i na pierwszy rzut oka widać kim jest. Powiedzmy szczerze, gdyby postawiono przed tobą Georba, wiedziałbyś, że jest to dowcipny Amerykanin, a mając przed oczyma Bruna od razu przypomniałbyś sobie Historyka, czy bibliotekarza ze szkoły. Jeśli o Brunie mowa, to ta część z was, która miałą przyjemność grać w częsć pierwszą sagi, z pewnością zauważy liczne nawiązania do tej niezwykłej części. Nos klauna w domu Nico, sporo postaci niezależnych, czy udział... nie, nie powiem kogo, aby nie zepsuć wam niespodzianki! Na pewno serce zabije wam mocniej, kiedy dowiecie się, że w grze bierze udział... No nie, przecież obiecałem!



O muzyce mogę napisać jedynie dobrze. Każdy kawałek jest nieźle przemyślany i wpada w ucho! Podobnie z głosami postaci, ale to już jest olbrzymia zaleta. Każdy heros mówi wspaniałym i odmiennym w stosunku do reszty tonem i niesposób ich pomylić. Założę się, że gdyby te postaci istniały w rzeczywistości, rozmawiali by tak, jak aktorzy podkładający podeń głosy! Zanim zakończętę nietypową recenzję wspomnę jeszcze o kilku sprawach. Po pierwsze- jest to pierwsza przygodówka z bossem z prawdziwego zdarzenia :] Po drugie- BS3 naprawdę gra na emocjach i sprawia, że z zapartym tchem śledzisz losy Nico i Georga. Tych dwoje animujesz na zmianę i te nagłe zmiany też stanowią pewien magnes. Broken Sword trzeci ma w sobie coś niezwykłego, jakiś dar, który sprawia, że gra to niezwykła przyjemność...

Nie ma jednak róży bez kolców- tu w roli wad występują wstawki zręcznościowe, które na pewno nie ruszą "starej gwardii" przyzwyczajonej do typowych przygodówek, bez krzty elementów zręcznościowych. Mnie zirytowały trochę poziomy skradankowe. W pewnych momentach będziesz musiał cicho przemknąć za plecami strażników. Nie jest może dużo takich sytuacji, ale doprowadzają one do szewskiej pasji. Miałem ochotę naprawdę gryźć myszkę, grrrr!!! No, ale niknie to choćby przy fajnym humorze produkcji. Niektóre dialogi naszej parki wywołują prawdziwe salwy śmiechu!

Podsumowując nie mamy do czynienia z jakimś przełomem. To kolejna, solidna gra przygodowa, którą będziemy ciepło wspominać i która jest warta polecenia! Z czystym sumieniem radzę- odkurzcie grę, a jeśli jej nie macie, wygrzebcie z kieszeni kilka drobniaków. Kolejny miecz jest wart złamania!




Papkin

8 Grafika

6
Dźwięk

8
Gryw

8+
Plusy:

+
Minusy:

-