ZAPOWIEDZI Just Cause [demotest]
AUTOR Damian 'Lion' Dąbrowski
Przyznam, że lubię, kiedy w natłoku komercyjnych produkcji z cyferkami w nazwie nagle pojawi się nowy tytuł studia, które dopiero próbuje swych sił w walce na rynku, bo wiem jak trudno stworzyć coś nowego od podstaw, kiedy nie ma się renomy, reklamy i popularności. Dlatego z zaciekawieniem czekam na projekt Avalanche Studios i trzymam kciuki za końcowy sukces ich dzieła Just Cause, a teraz zapraszam do lektury pierwszych wrażeń z dema gry, które niedawno pojawiło się w sieci.

Plik instalacyjny trochę zajmuje, więc osoby nieposiadające szybkiego dostępu do Internetu i sporej dozy cierpliwości niech lepiej albo od razu dadzą sobie spokój z jego ściągnięciem, albo poczekają, aż znajdzie się na coverze jednego z wielu branżowych czasopism. Jednak cierpliwość w końcu zostaje nagrodzona i zaczynamy grę. Po zajrzeniu do menu opcji zaliczyłem spore zdziwienie, bowiem gra uznała, że mój mający już swoje lata pecet spokojnie pociągnie ją w niemal najwyższych detalach! Patrząc na grafikę owego tytułu nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że gra się pomyliła i zamiast płynności rozgrywki zobaczę na monitorze slide show. Postanowiłem jednak jej zaufać, w końcu w razie czego pobawiłbym się w opcjach i zmniejszył detale bądź rozdzielczość. Niczego takiego jednak nie dane mi było robić, ponieważ gra zaiwaniała ze średnią prędkością 40FPS! Byłem zszokowany, zwłaszcza oglądają jak piękne widoki generuje program gry.


Screen
Dwunastokątną oponę tanio sprzedam!



Bohaterem Just Cause'a jest niejaki Rico Rodriguez, agent CIA wysłany na archipelag egzotycznych wysp San Esperito, gdzie w tajemnicy przechowywana jest broń masowego rażenia, która może być źródłem globalnego konfliktu. W celu zapobiegnięcia tragedii nasz heros musi wykonywać wiele karkołomnych misji, pomagając okolicznej ludności i zabijając tutejszych rządowych bossów. W demie dostępna jest jedna mapa z czterema misjami, do których podchodzimy w odpowiadającej nam kolejności. Misje polegają głównie na eliminowaniu kolejnych tabunów przeciwników, by dotrzeć do bossa i zlikwidować go, co nie znaczy, że są nudne i wtórne. Niezwykła efektowność rozgrywki sprawia, że zastępy kolejnych wrogów pokonuje się z niezwykłą przyjemnością i krwią ofiar na broni. Nasz bohater ma podejrzanie dużą wytrzymałość, apteczki znajdujemy często, a wróg sam pcha się pod lufę. To powoduje, że gra jest nieco za łatwa, ale tak naprawdę w niczym to nie przeszkadza, a w pełnej wersji na pewno pojawią się momenty bardziej problematyczne. To co Anglosasi nazywają gameplayem do złudzenia przypomina konstrukcję tegoż z serii Grand Theft Auto. Ten sam samotny bohater, te same rozległe tereny, choć w zupełnie innej scenerii niż w GTA, to samo wyciąganie ludzi z przejeżdżających aut i przywłaszczanie sobie ich(wózków, nie ludzi), podobna konstrukcja misji. Wiele pieczołowicie wykonanych modeli samochodów tylko czeka na "wypożyczenie", a każdego z setek ludzi chodzących po ulicach da się zabić. Żadnych sztucznych ograniczeń, żadnych niewidzialnych granic. Czysta frajda, jak w GTA. Przyznam, iż nie wierzyłem, że tak to będzie wyglądać, choć wiedziałem o tym od dawna. Podobieństwa do GTA to nie wszystko, gra jest też wyjątkowo efektowna i pełna szpiegowskiego klimatu.


Screen
Iść, ciągle iść w stronę słońca...



Jako Rico możemy robić rzeczy, jakie do tej pory widzieliśmy jedynie na filmach. Pamiętam jakiego buraka strzeliłem, kiedy podczas jazdy samochodem palec na klawiaturze mi się omsknął i bohater wyskoczył na dach furki. Wyglądało to bardzo efektownie, zresztą jak się potem przekonałem jest też bardzo przydatne w przypadku, kiedy musimy coś zrobić w biegu, np. ostrzelać przejeżdżający samochód. A to nie jedyne, co potrafi Rico. Może też bez większych problemów przeskoczyć z palącego się samochodu na brykę mendy, która to spowodowała, wyciągnąć gostka z kabiny i odjechać w siną dal. Takich sztuczek można wykonać całkiem sporo, a jak je wykonamy zależy tylko od naszej inwencji.
W kwestii broni prochu nie wymyślono, do dyspozycji mamy tylko to, co znamy i lubimy, czyli podwójne pistoleciki podobne do Beretty, potężnego Colta, kilka pistoletów maszynowych, którymi posługuje się policja rządowa, bardzo fajna strzelba, karabinki i granaty. Żadnych futurystycznych pierdoł w stylu plasma guna, co jest zrozumiałe w odniesieniu do panujących w grze realiów. Oprócz wspomnianych już samochodów w grze dostępne są też helikoptery i łodzie, często z zamontowanymi działkami, z których podczas używania danego środka transportu można jeszcze dodatkowo naparzać we wrogów. Łódek jest kilka rodzajów, a każdy w zależności od masy zachowuje się inaczej. To samo tyczy się sprzętu latającego i muszę przyznać, że korzystanie z nich sprawiało mi większą frajdę niż w serii GTA. Być może jest to zasługa przyjemnego modelu jazdy obecnego w grze. O ile samochody i motory mogłyby zachowywać się lepiej, tak na model lotu i "pływu" narzekać po prostu nie można. Są właściwie perfekcyjne!


Screen
Zamówienie na fajerwerki zrealizowane



Szumnie zapowiadana doskonała AI przeciwników w praktyce wypada nieźle, ale zastrzeżenia są. Zacznijmy od plusów. Przeciwnicy najczęściej pozostają w ruchu i w pewnej odległości, o ile jest ich wielu, a prawie zawsze tak jest, bowiem w grze eliminujemy ich setkami, próbują okrążyć gracza. Czasem rzucą celnie granat, ale tylko kiedy widzą, że im się to opłaca. Widząc naszego bohatera za kółkiem sami starają się dotrzeć do jakiegoś środka transportu, aby nawiązać równą walkę z Rico. Jednak widać, że kod gry wymaga jeszcze dopracowania, zdarzyło mi się bowiem często, że wróg stawał w miejscu 5 metrów przede mną i nie robił absolutnie nic, podczas gdy jego kumple żywo naparzali we mnie z broni palnej. Dziwne. Nieraz też padali ofiarą swej absolutnej bezmyślności i pędząc jak szaleni wprost na mnie natychmiast ginęli od moich kul. Takie zdarzenia nie są jednak regułą, a jedynie niechlubnymi wyjątkami, które mam nadzieję zostaną usunięte w sklepowej wersji gry. Z poważniejszych błędów odnotowałem też dziwne przenikanie obiektów przez pojazd, którym się akurat poruszamy. Jadąc sobie przez plątaninę drzew i krzewów ujrzymy niezbyt estetyczny efekt przechodzenia wszelakiej roślinności przez karoserię samochodu, jakby ta była z powietrza! Wygląda to fatalnie i jest chyba pierwszą rzeczą do poprawienia w Just Cause.


Screen
Kurs tańca towarzyskiego z panią Berettą



Teraz zajmijmy się tym, co gra ma najlepszego, czyli jej warstwą graficzną. Ta jest po prostu boska! Przepiękne krajobrazy składające się z niezliczonych połaci lasów pełnych trójwymiarowych drzew i krzewów towarzyszą nam przez cały czas. Tak pięknej zielonej wody, od której odbijają się nie tylko promienie słońca, ale też wszystko, co jest ponad nią nie widzieliśmy nawet w Oblivionie! W ogóle graficznie w porównaniu z grą Avalanche najnowszy produkt z serii The Elder Scrolls zostaje daleeeeko w tyle, a ma o wiele wyższe wymagania sprzętowe! Tak pięknego słońca rozlewającego się po horyzoncie w trakcie zachodu też jeszcze nie widziałem. Potrafi ono autentycznie oślepić, a patrząc w jego kierunku nawet w zimie zrobiłoby się nam cieplej. Nie mówię już nawet o gładkich i fotorealistycznych teksturach, bo chyba oczywiste, że Just Cause je posiada. Postacie ludzi i zwierząt też prezentują się bez zarzutu, choć muszę przyznać, ze minimalnie gorzej niż w Oblivionie, choć to mała wada. Animacje postaci stoją na najwyższym światowym poziomie, wreszcie bohater nie jest tylko lalką z wbitym drewnianym kołkiem zamiast kręgosłupa, to samo tyczy się innych postaci. Rico zmienia pozycję podczas skoku i wyjęcia broni, a jego zdolności akrobatyczne są kolejną okazją do podziwiania ruchów jego ciała. Just Cause jest w tej chwili najpiękniejszą grą na PC, jaka kiedykolwiek się ukazała. Dźwięk nieco odstaje od grafiki, ale nie można powiedzieć, że jest zły. W demie do usłyszenia były tylko 2 motywy muzyczne, jeśli nie zmieni się to do pełnej wersji będzie to pierwsza poważna wada tej gry. Strzały brzmią nieco za cicho i są zbyt podobne do siebie, w co by się właściwie nie strzeliło. Wszelkie odgłosy pojazdów brzmią dobrze, to samo tyczy się dźwięku rozcinania fal podczas pływania motorówką.

I to by było na tyle, demo nie zawiodło mnie i sprawiło, że teraz z jeszcze większym zapałem oczekuję dzieła studia Avalanche. Fanom zręcznościowych strzelanin TPP polecam produkt najgoręcej, zwłaszcza, że na rynku nie ma w tej chwili zbyt wielu produktów z tej kategorii.
METRYCZKA
GATUNEKTPS/Akcja
PRODUCENTAvalanche Studios
WYDAWCASCi/Eidos
DYSTRYBUTOR PLCenega Poland
WWWoficjalna strona
DATA PREMIERY22.09.2006