PUBLICYSTYKA Oczami fana - RTS-y
AUTOR Michał 'Saarth' Paduch
Czym jest RTS chyba nie muszę nikomu tłumaczyć. Strategia czasu rzeczywistego, w której generalnie chodzi o to, aby zbudować więcej budynków i jednostek od przeciwnika, po czym umiejętnie je wykorzystać. Chciałbym przedstawić Wam pierwszą część artykułu o historii tego gatunku i moich własnych spostrzeżeniach, tudzież odczuciach, dotyczących właśnie RTS-ów. Ten, przewidziany na dwie części artykuł chciałbym zacząć od tego drugiego - moich własnych przemyśleń na ten temat..

Zacząłem od budynków i jednostek, ponieważ sam gatunek może być bardzo szeroko pojmowany. Możemy mówić o Starcrafcie i SimCity na tej samej płaszczyźnie, więc skupię się na tych bardziej "wojennych", czyli schematycznie przypominających chociażby Age of Empires. Trzeba powiedzieć sobie także, dlaczego powstał ten tekst. Prawdę mówiąc, ostatnio niedokładnie śledziłem nowe tytuły, ale praktycznie schemat od starych, dobrych czasów nic się nie zmienił. Niby był nowy Warcraft, Age of Empires III i Rome z dodatkiem. Ale powiedzcie mi, gdzie widzieliście coś, czego nigdy nie było. Warcraft - do kotła wrzucono starego i poczciwego Starcrafta (w którego nawet obecnie mam przyjemność grywać) i przyprawiono go świetną grafiką. Cztery rasy powiadacie? Podobno już Starcraft miał mieć cztery grywalne, różne od siebie nacje. Zresztą, to samo dotknęło Age of Empires - mieszanka (w dodatku średnio wybuchowa) poprzedniczki i nowej grafiki. Nie wspominając o Rome: Total War, który został prawie że skalkowany. RTS-y, wydaje mi się, przeżywają kryzys, który sam się nie rozwiąże. Trzeba będzie, zamiast nowych kalek, zrobić coś nowego, co pozwoli znowu zasiąść przed monitorem na parę nocy z rzędu, jak kiedyś Starcraft.

O AoE, pieniądzach i dlaczego Quake jest, jaki jest

Piszę ten artykuł też po to, by ulżyć swojej frustracji, raczej podjudzonej tylko przez tytuł, na który tak bardzo liczyłem. Tak, Age of Empires III zawiódł mnie na całej linii. Już po chwili miałem ochotę wyrzucić grę za okno, a na drzwiach zostawić karteczkę z napisem: "uwaga, gryzę!". Jak oni mogli mi to zrobić? Przecież w AoE II grałem jeszcze jako mały dzieciak, a najnowszą grafikę oglądać mogłem w ostatnim Kwaku (który też, jak na ironię, był kopią Dooma). Boże, widzisz i nie grzmisz, a rynek zalewa (mała, bo mała) fala "nowych" RTS-ów, które do gatunku wnoszą tyle, ile wspomniany Quake do shooterów. Czy pieniądze to już jedyny cel, jaki widzą twórcy gier? Mimo konsolowego szaleństwa i wydawania kolejnych RPGów i shooterów, Warcraft i Starcraft trzymają fason i chociaż starają się udawać, że jest dobrze. Ale to widać gołym okiem, wszystko jest jak na dłoni (a raczej nie ma, ale to inna sprawa) - nie jest dobrze! Ile przy życiu i zdrowych zmysłach trzymać mnie może RTS-owa królewska para? Mnie, dozgonnego fana wszelakich strategii, a zwłaszcza tych w "real time".

Skoro także wspomniałem już Quake'a to muszę też dodać, o co chodzi. Graliście w Dooma 3? Jasne, że tak, nie ma innej opcji. A w ostatni "Wstrząs"? Też pewnie. Pamiętacie panele do wklepywania różnych kodów, albo także te prostsze do np. otwierania drzwi. Pamiętacie. I wszystko jasne. Identycznie też wyglądają zamknięte pomieszczenia w obu tytułach - rury, ściany, czy wreszcie oświetlenie. Ale trochę się zapędziłem - czas wrócić do tytułów, które najbardziej nas interesują.

Blizzard rządzi, Blizzard radzi…

… Blizzard nigdy Was na pastwie innych RTS-ów nie zostawi. Obecnie Warcraft III i staruszek Starcraft to dwie najbardziej popularne gry gatunku. Generalnie, jeżeli nie grasz na Battle.net, to oba tytuły z pewnością odstawiłeś - taka jest kolej rzeczy i nic zrobić się nie da. Ale jeżeli przełamałeś się i w końcu zacząłeś grać z innymi po sieci, to gra może wcale się nie znudzić. Wystarczy klan, zgrana paczka i możemy spokojnie ruszać na podbój Kalimdoru czy Azerothu. Tak samo jest ze Starcraftem - wydany w roku '97 nadal ma ogromną grupę oddanych fanów, którzy poza nim świata nie widzą. A tylko czekać, aż z nóg zwali nowa odsłona gry. Pozostaje spytać, czy Blizzard, aby zarobić, wypuści kolejną kalkę, czy narazi się, jak śp. 3DO, które mimo wszystko chciało zrobić coś nowego. I nie wmówicie mi, że wszystko, co możliwe, zostało już wymyślone! Że można tylko wydawać kolejne gry na silniku Warcrafta (a właśnie tak zapowiada się Starcraft, nad czym ubolewam), bo to bzdura.
Nie od razu Rzym zbudowano

Rome: Total War, czyli strategia czasu rzeczywistego ze swoistą interaktywną pauzą, w zupełności spełniła moje oczekiwania. Czego w zasadzie można spodziewać się od sequela. Razem z dodatkiem spędziłem nad nią tyle czasu, że gdybym na przykład za to się uczył, spokojnie zdałbym ze średnią bliską 5 (życie jest ciężkie). Mimo psioczenia o braku nowatorskich rozwiązań i niskiej A.I., muszę przyznać, że gra cholernie mnie wciągnęła. Co prawda artykuł nie miał być płakaniem nad brakiem innowacji w RTS-ach (samo niestety wyszło), to wszystko, o czym marudziłem, potwierdza się wraz z odpaleniem Rome. Znowu mamy nowy silnik 3D, czyli generalnie grafikę, i stary, sprawdzony schemat rozgrywki.

Z ręką na sercu stwierdzam jednak - warto było! Warto było wydać kasę i czas (czyli jakby nie patrzeć też "pieniądze") na ten tytuł, ale sposób rozgrywki mało się zmienił od Medievala (oczywiście nie patrzę na taktyki i zagrania, bo to oczywiste, że ze zmianą epoki idzie zmiana typów oddziałów etc.). Niby wydawać by się mogło, że wszystko na ten temat zostało już powiedziane, ale przecież zamiast wydawać drugą część Medievala, nie lepiej osadzić nowej części w czasach Bonapartego? Przecież aż prosi się o nowe systemy walki bronią palną.

Dla odmiany

Tragicznie nie jest i wcale nawet nie mam prawa tak twierdzić. Wydany w lipcu Rise of Nations: Rise of Legends należał raczej do udanych tytułów. Nie widziałem jeszcze takiego świata i tak skonstruowanej rozgrywki. Czytałem, co prawda (bo w poprzedniczkę nie grałem), że mimo wszystko część interfejsu i rozwiązań pobrana jest z wcześniejszych gier z serii, ale uważam RoL za grę co najmniej dobrą i bardzo pomysłową. Przy życiu trzyma mnie nadzieja, że Starcraft będzie na takim samym poziomie jak poprzednik i, że jego dni sławy będą tak samo długie - to już jednak bite dziewięć lat!

Jak już wspomniałem przy okazji użalania się nad Rome: Total War, nie miałem ochoty napisać tego artykułu w taki sposób. Ale moje przemyślenia właśnie są takie, jakie wyszły spod pióra, czy raczej klawiatury. Choć wielka kalka zżera nie tylko RTS-y, to właśnie tu najłatwiej wypuścić na rynek taką grę i sporo zarobić. Skończyła się era czegokolwiek "od graczy dla graczy" i świeżych pomysłów, czy genialnych rozwiązań nękających graczy problemów. Takie tytuły jak Starcraft i Age of Empires II tworzyły historię gier i pewnie wielu z Was właśnie na nich się wychowało (i na Total Annihilation rzecz jasna) i z nimi wiąże piękne wspomnienia minionych nocek.

Przyszłość

Gdzie, pytam, podziały się gry na miarę drugiej odsłony Age of Empires? Dlaczego Blizzard boi się wyjść naprzeciw ludziom takim jak ja, dla których świat nie zatrzymał się na Starcrafcie, i dlaczego jego drugą część ma zamiar zaserwować nam na silniku Warcraft III (a przynajmniej tego na razie można się spodziewać po screenach)? Puk, puk, czas się otrząsnąć, usiąść i pomyśleć nad czymś oryginalnym, nad czymś, co zadowoli tak samo mnie, jak i fana starych, ale jak widać ciągle jarych, schematów. Czy to takie trudne?

Małe post scriptum - nie byłem w stanie wymienić wszystkich znanych gier (co na pewno zrobię w historii RTS-ów za miesiąc), więc są tylko te, w które grałem i które zdecydowanie mnie zniechęciły bądź zauroczyły. I, żeby nie było - grałem, gram i grać zamierzam do końca moich dni w Starcrafta i Warcrafta, które to uważam (zwłaszcza tego pierwszego) za najlepsze gry w historii. Amen.