RECENZJE The Punisher [reedycja]
AUTOR Piotr 'Szarik' Iwanicki
Jako mały chłopiec byłem zafascynowany, wręcz nawet zakochany, w komiksach. Każde ciężko i jeszcze ciężej zdobyte pieniążki leciałem wydać do najbliższego kiosku czy salonu prasy na nowe odcinki przygód najlepszych z najlepszych, stale broniących dobra. Wśród mojej kolekcji liczącej do dziś trzy pełne szuflady, brakuje jednej, bardzo ważnej postaci - Punishera. Człowieka, który sam sobie był oskarżycielem, sędzią i katem...

Zanim przeszedłem do samego grania, postanowiłem zapoznać się bliżej z głównym bohaterem tego tytułu. Przez wielu nazywany antybohaterem, za sposób w jaki walczy ze złem, mi osobiście przypadł do gustu. Może dlatego, że jego ciężki charakter przylgnął do mnie jak lateksowe ubranko - wprost idealnie. Zanim jednak stał się takim bezdusznikiem, prowadził zupełnie normalne życie. Oprócz tego, że w parze z ogromnymi muskułami poszła równie wielka brzydota, Frank Castle niczym nie wyróżniałby się z setek tysięcy ludzi zatłoczonego miasta Nowy Jork. Miał domek, cudowną żonę i pełne energii do zabawy i życia dzieci. Jednak pewnego pechowego dnia, los tak hojny do tej pory, postanowił zadać mu śmiertelny cios. Frank razem z rodziną, byli świadkami porachunków mafii, a ta jak wiadomo nie lubi mieć świadków. Wdarłszy się do domu zabili całą rodzinę, tak przynajmniej myśleli. Były marines z cudem uszedł z życiem i postanowił ten dar wykorzystać w dość brutalny sposób. Na zemstę, słodką i krwawą.

Krew na podłodze...

Przemierzając w grze liczne, łudząco podobne korytarze, wkraczając bez zaproszenia na pogrzeby, czy nawet odwiedzając zoo przelewamy ogromne ilości krwi. Od każdej zabitej ofiary otrzymujemy punkty. Im ciekawszy sposób zabicia wroga tym lepszy wynik. Te mogą być nawet kilkukrotnie mnożone za wykonanie efektownej kombinacji czy zabicie kilku oprychów w krótkich odstępach czasów. Każdego napotkanego nieprzyjaciela można zabić od razu lub chwycić i wykorzystać jako żywą tarczę, na wszędzie lecące, ołowiane pociski najróżniejszego kalibru. Chwyciwszy jednego z tych mafijnych ćwierćinteligentów możemy postarać się wycisnąć z niego ciekawych informacji. Warto to robić, bo każda taka zabawa w wykrywacz informacji dodaje Punisherowi punktów życia. Po zdobyciu tego na czym nam zależało możemy pechowcowi złamać kręgosłup, rozciąć go nożem, zapakować kulkę w łeb i wykończyć na jeszcze kilkanaście innych sposobów.

W niektórych miejscach w grze spotkamy białe bądź pomarańczowe, świecące punkty na ziemi. Oznaczają one miejsca specjalnych tortur i zabójstw. Pierwsza opcja jest o wiele ciekawsza. Pozwala na dość brutalne zabawy z ludzkim ciałem, niektóre z tych scen są na prawdę drastyczne i niejednemu może się zrobić dość nie przyjemnie. Przyznam, że osobiście nie przepadam za grami, w których wkłada się człowieka do ogromnego pieca i podpala go w celu zdobycia paru nędznych wskazówek, podczas gdy gra jest tak liniowa, że i bez tego dałoby się ją przejść. Znam jednak osoby, które to bawi i uważam, że to już pewien stopień zwyrodnienia. Nie wiem jak długo może komuś sprawiać frajdę wbijanie ludziom, tym komputerowym co prawda, noży w klatkę piersiową czy straszenie piraniami. Warto wspomnieć, że podczas tych działań pojawia się wskaźnik załamania. Gdy jego miejsce przez 3 sekundy znajdzie się w określonym punkcie nasza ofiara zaczyna śpiewać nazwiskami, kodami i czym tylko chcemy, gdy jednak przeholujemy...cóż, miazga i tyle. W przypadku zabójstw bywa to różnie, nie raz są one mniej "widowiskowe" niż tortury. Ot, wyrzucenie z balkonu, nabicie na wystający pręt.

Walka tu. Walka tam.

The Punisher to typowy TPP shooter. Widzimy plecy bohatera razem z częścią otoczenia, a w razie potrzeby, gdy Frank przyłoży pistolet do ramienia, aby lepiej wycelować, bok jego głowy. Ponieważ, że ta gra polega tylko na walce, bezmyślnej sieczce i eksterminacji karaluchów, duże znaczenie ma sposób poruszania się i celność. Warto korzystać z fikołków i padów jakie znajdują się wśród umiejętności Franka, bo niejednokrotnie pozwalają one na uniknięcie sporej ilości kul, a zabicie wroga podczas takiego lotu daje znacznie więcej punktów.
Podczas walki wzrasta wskaźnik trybu masakry, w którym nasz bohater dostaje zastrzyku adrenaliny. Każdy jego cios ma zwiększoną moc, dysponuje lepszym refleksem i biega jak sprinter. Tryb ten jest bardzo przydatny podczas walki z naprawdę sporą grupą przeciwników. Broń zdobywamy stopniowo, najczęściej odbierając ją mafijnym szczurom. Ci w miarę jak zagłębimy się w fabułę, zaatakują nas coraz mocniejszym kalibrem. Dojdzie do tego, że niektórzy będą nawet biegać z wyrzutniami rakiet.

Twórcy zarzekali się, że możliwa ma być interakcja z otoczeniem. Nawet w jednym z panelów ładujących widnieje wskazówka, aby strzelać to obiektów ruchomych, gdyż mogą posłużyć za broń. Jakie było moje zdziwienie, przyprawione garścią przekleństw, gdy okazało się, że nie można strzelać do wrogów np. Zza siatki, bramy czy innych takich prześwitów. Wszystkie kule, zatrzymają się jak na litej ścianie, zostawiając nawet ślady w powietrzu. Interakcja otoczenia, jest równie ograniczona co sama gra. To na co twórcy zezwolili zadziała, wszystko inne lepiej sobie schować w kieszeń i poczekać na inny tytuł.

Ludzie i ich inteligencja

I znów worek dziegciu i zapewne spore zdziwienie moich sąsiadów. W okolicy słynę raczej z tego, że jestem bardzo spokojny, ale tutaj znów mi się wyrwało. Gdy zacząłem grać w The Punisher, wrogowie nie byli zbytnio wymagający. Myślałem, że to po prostu przez misję wprowadzającą tak będzie, aby nie zrazić graczy. Jednak po 12 godzinach grania nie doczekałem się żadnej poprawy. Przechodząc zaraz obok wroga ten Cię nie zauważy, a wszystko przez błąd programistów. Ścieżki jakie wytyczyli sztucznej inteligencji wrogów są tak dziwne, że teoretycznie niektóre poziomy można przejść nie zużywając ani jednego naboju. Trochę lepiej wygląda to w przypadku bossów, kolejnych członków mafijnej rodzinki. Walcząc z nimi trzeba się ciut bardziej postarać, bo zdarza im się uciekać, kryć za przedmiotami, czy nawet atakować z zaskoczenia. Zwykle jednak wykończenie i takiego typa zajmuje najwyżej 30 sekund.

Grafika, bo o fizyce już było

Kilka zdań odnośnie grafiki. Tym razem powstrzymałem się od wulgaryzmów, nawet przełknąłem tę niemiłą niespodziankę z iście pokerową miną. Grafika, która miała być bardzo fajna, wygląda raczej jak z tytułów sprzed 3 może nawet 4 lat. Tekstury można porównać do ocen przeciętnego ucznia gimnazjum, czyli bywa z nimi różnie. Raz rażą ostrością, nasyceniem kolorów i efektami nie powodując przy tym żadnych spowolnień obrazu, z kolei po kilku minutach wszystko wygląda jak zamglony pokaz slajdów.

Trochę bajerów

Niewątpliwie najciekawszym elementem gry, jak dla mnie, są liczne bonusy. Za zdobyte punkty możemy ulepszać naszą amunicję, broń, wykupywać kamizelki kuloodporne, zwiększać celność lub przedłużać działanie trybu masakry. Odkrywając kolejne etapy w grze, odblokowujemy szkice z wstępnych prac nad tytułem, a nawet całe komiksy opowiadające losy nikogo innego jak Franka.

The Punisher, jest grą średnią. Zwykły przeciętniak zrobiony na bazie znanej i dobrej marki, w nadziei na zarobienie szybkiej kasy. Gdyby całość wyglądała tak dobrze jak menu w grze, byłby to tytuł powalający. Rzeczywistość jest jednak ciut bardziej szara i gra na licencji MARVELA nie zagwarantuje nam ani dobrej zabawy, ani niesamowitych bajerów. Pograć można, ale po co?
METRYCZKA
WERDYKT
GRAFIKA6+
DŹWIEK6
GRYWALNOŚĆ6
+ Frank Castle
+ komiksy
+ menu
+ bonusy
+ pomysł
- wykonanie
- błędy
- niedopracowanie
- przekłamania
OCENA PLAYBACKU
6