Sztab VVeteranów - gry strategiczne, historia, militaria...
KSIĄŻKI Narodziny Mocy
AUTOR Marcin 'mCrvn' Karwiński
Screen
Narodziny Mocy


Kto jak kto, ale fan(atyk) wojenek wśród gwiazd, neonowych "mieczy", pięknych przygód w odległych galaktykach, naprawdę czarnych charakterów, prawych wojowników o pokój, mistrzów władania "mocą", i takie tam, zawsze znajdzie coś na zaspokojenie nagłej potrzeby przeniesienia się do unikalnego świata znanego nam dzięki megaprodukcjom George'a Lucasa. Czy to film, kreskówka, czy komiks. Nawet przemysł growy można by rzec, że obfituje w smakołyki przygotowane na stół zwolenników historii "w odległej galaktyce...". Co jednak "zrobić ma człowiek", będąc z dala od konsol, komórek, komputerów, telewizji i innych zdobyczy technologicznych? Jak pozanurzać się w fantastyce realiów Imperium, Jedi i Sithów? Pozostają wszak dzieła pisane/drukowane itd. Jednym z takich "smaczków" jest pozycja, która trafiła do moich rączek już jakiś czas temu. Niestety długo, z racji na brak czasu, do niej nie sięgałem... Aż do teraz!


Każdym mięśniem swego ciała czuł zmęczenie. Każdy ruch zaczynał sprawiać ból. Ale pokładał pełne zaufanie w mądrości mistrza. Ten zaś nie kończył pojedynku. Widać miało to być coś więcej jak czyste fizyczne ćwiczenie. To kolejna próba charakteru i stopnia przyswojenia wiedzy mu przekazanej. Znał zasady i swoje miejsce. Był uczniem - nie miał prawa podważać decyzji Yody. Skoro mistrz tego chce, będzie kontynuował walkę. Zawezwie "moc" i wszystkie poznane techniki by pokonać wszechogarniające zmęczenie. Sięgnie w najgłębsze pokłady swej energii, by nie zawieźć. Robił to już wiele razy. Był tego uczony.


Dzierżąc w dłoni swój miecz młody uczeń zakonu Jedi czuł jak wzbierają w nim uczucia. Pomny wielu historii jakie przekazano mu w trakcie szkolenia wiedział, że stanowią one wielkie zagrożenie. Kolejny sparowany atak, kolejna próba przeciwnika... I tym razem otaczająca go moc bezbłędnie podpowiedziała skąd nadchodzi zagrożenie. Pamiętał wszystkie nauki. Jeśli straci kontrolę nad sobą, to przewaga jaką mu dawało połączenie z mocą pryśnie równie szybko jak jego przeciwnik wyprowadzi kolejny atak. A na to pozwolić sobie nie mógł...


Wziął głęboki oddech i skupił się, pozwalając uczuciom, by się wyciszyły. Akceptował je, ale nie pozwalał sobą kierować. Wiedział na czym polega droga Jedi. Rozumiał, że póki zachowa trzeźwość umysłu nie tylko pokona największego wroga - siebie samego, ale też udowodni nauczycielom swą wartość. Jego postawa znalazła słowa uznania - mistrz Yoda pochwalił ucznia za odpowiednie wykorzystanie mocy. Chłopiec czuł, jak w bitewnym oponencie wzbierają uczucia gotowe w każdym momencie wyrwać się z więzów wieloletniego treningu. Taka sytuacja sprzyjała młodzieńcowi.


Wyczuwał agresję i zmęczenie rywala. To on był lepszy i nic tego zmienić nie może. Kolejny zamach i świetlne ostrze przecięło tylko powietrze. Ciepło emanujące ze świetlistej klingi dało się wręcz wyczuć na skórze. Śpiew mieczy się wzmagał. Pomimo panującego mroku dwaj wojownicy doskonale wiedzieli gdzie są. Lecz jeden powoli tracił kontakt z żywą energią - jego koncentracja słabła. Drugi natomiast wciąż spokojnie parował i unikał coraz silniejsze i bardziej rozpaczliwe uderzenia. I to właśnie było owocem szkolenia. Wymęczanie przeciwnika - taktyka uczona od najmłodszych lat zaczynała przynosić skutki. Zmęczony "szermierz" mógł wszkaże popełnić błąd, który to niespełna 13-letni uczeń planował wykorzystać.


Chwila tryumfu zbliżała się, jednak chłopiec nie czuł podniecenia. Ze stoicką neutralnością udowadniał z każdą chwilą, że czas spędzony w Świątyni nie był czasem straconym. Mistrz Yoda doceniał to. Też czuł wyraźny rozdźwięk między technikami uczniów. Tak, wściekle atakujący szermierz przegra ten pojedynek. To było tylko kwestią czasu. Jego emocjonalność zaślepiała podpowiedzi "mocy". Zwycięstwo spokojnego Obi-Wana było nieuniknione.


Bruck zebrał w sobie pozostałości swej siły wszystko stawiając na jedną kartę. Miał już dość tego upokarzającego go treningu. Liczył, że jego siła i szybkość wystarczą by przełamać obronę, ciągle mu umykającego, Kenobiego. Powoli zamykał się na trzeźwą ocenę sytuacji i nauki u mistrza, niebezpiecznie zbliżając się w obszary dla rycerzy Jedi zakazane. Tak, był pewny, że teraz skończy ten kompromitujący pojedynek zadając zwycięskie cięcie Kenobiemu. Ruszył...


Obi-Wan wyczuwał każdy jego ruch i każdy przedmiot na macie treningowej. Moc wskazywała mu skąd nadchodzi uderzenie, podpowiadała jak je uniknąć. Tym razem także nie zawiodła. Miecze zaśpiewały, gdy uczniowie się starli. Atakujący z wściekłym impetem "towarzysz" stracił w wyniku odparcia ciosu swą broń treningową. W momencie, gdy miecz wylatywał z ręki Brucka, Obi-Wan już znajdował się w powietrzu i, wykonawszy salto, pchnął ostrzem by zakończyć walkę treningową. Dźgnięcie w szyję przeszyło Brucka bólem. Na szczęście tylko bólem. Gdyby to była prawdziwa walka, a miecze nie były tylko treningowymi modelami, błąd jaki popełnił, gdy dał się ponieść uczuciom, kosztował by go życie...

W życiu Obi'ego nie była to jedyna walka. Ta, z której wyszedł teraz zwycięsko była dużo prostsza od tej jaką przeżywał wewnętrznie. Zbliżał się bowiem jego deadline... Jeśli do 13 roku życia nie zostanie przyjęty przez któregoś z mistrzów jako padawana, jego kariera galaktycznego strażnikami pokoju skończy się a marzenia legną w gruzach. Tylko cztery tygodnie dzielą go od upłynięcia jego czasu. Potem będzie zmuszony opuścić swój "dom", porzucić wszystko to co było dla niego jedynym znanym otoczeniem. I, co najgorsze pożegnać się z przyjaciółmi, których zdobył w trakcie nauki w Świątyni...
Dave Wolverton (a później Jude Watson) rysuje przed naszymi oczami portret chłopca znajdującego się w na pozór skrajnie tragicznym położeniu. Jego trening w Świątyni dobiega końca, zaś znikąd nie widać ani nie słychać o mistrzach poszukujących uczniów. Ponadto Bruck Chun, jeden z uczniów "Akademii Jedi" na Coruscant czuje silną animozję do swego niemalże rówieśnika. Kierowany osobistymi urazami, knuje sprytny plan mający na celu nie tylko wykluczenie Kenobiego ze społeczności Jedi, ale także jego totalne skompromitowanie i upokorzenie. Plan, co należy dodać, egzekwowany z perfekcyjną skutecznością.


Zostać wyautowanym do roli "farmera" na Bandomeer - oto dola, która mogła czekać Obiego. Urażona duma, zawód w oczach mistrza Yody - wszystko to zabolałoby młodego ucznia. Tym bardziej, że oto na horyzoncie jawi się płomyk nadziei - wśród świątynnej gawiedzi rozchodzi się bowiem plotka o przybyciu słynnego już mistrza Qui-Gon Jinna. Mistrza bez padawana. Jego przybycie na Coruscant może znaczyć, iż któryś z uczniów zacznie kolejny etap swego szkolenia. Ta właśnie nadzieja rozpaliła serca wielu młodziaków, lecz najbardziej chyba się tej ostatniej deski ratunku chwytał Obi Wan. Mimo to wpadł w pułapkę nań zastawioną. Nie został przez mistrza przyjęty, zaś rada zdecydowała o "agrokarierze" chłopca. A przynajmniej wszystko na to wskazywało.


Jednak niezbadane są wyroki losu. Jeśli mistrz sam nie wybierze ucznia, moc i los mogą mu odpowiedniego znaleźć. Oto co Qui-Gonowi przekazał Yoda. I ową prawdę poznajemy na przestrzeni 176 stron ciekawej noweli z serii "Uczeń Jedi" (angielski tytuł - "Jedi Apprentice"). Pierwsza część , tytułowana "Narodziny Mocy" (ang. "The Rising Force") zaczyna historię pełną przygód i (nie)oczekiwanych splotów akcji rozwiniętą w przeszło 20 pozycji. A wszystko to umieszczone w uniwersum "Gwiezdnych Wojen", z całym jego balastem historyczno-kosmicznym ;-) Mamy zatem znanych nam z innych produkcji spod znaku "SW" bohaterów i planety. Wszystko to pięknie jest wkomponowane w historię dojrzewania i życiowych wyborów młodego oddzielonego od prawdziwego świata człowieka, którego przyszłość przecież znamy z kinowych produkcji...


Ale nim z młodego buntowniczego i upartego, nie zawsze trzymającego się rozkazów, bohatera wyrośnie stateczny nauczyciel i opiekun minie wiele pasjonujących i fantastycznych przygód, z których większość przyjdzie nam poznać dzięki tej serii. Książka daje szansę poznać dogłębnie postać późniejszego mistrza Skywalker'ów, zakamarki jego duszy i zwyczaje. Oto miast statecznego i spokojnego, widzimy energicznego i narwanego chłopca, który aż rwie się do walki o pokój. Często przez to umykają mu pewne fakty, które spostrzegać zacznie dopiero w dalszych częściach cyklu. Cały jego rozwój i dorastanie do brzemienia galaktycznego stróża pokrywa karty kolejnych części serii. I tak prawie do momentu w historii Star Wars, który ukazuje nam "Mroczne widmo". Słowem kawał ciekawej historii do opowiedzenia, a dla czytelnika do przeczytania. W pełni zasłużony plus lektury. Niestety nie obyło się bez wad.


Na minus liczyć się może niezwykła "chudzizna" książki. Całość wydaje się być zbytnio przycięta i celowo osłabiona. Niecałe 200 stron łyka się w ciągu jednego krótkiego wieczora z książką. Wszystko to sprawia, że czujemy niedosyt. W sumie, dopiero po przeczytaniu trzeciej odsłony w historii Obi-padawana i mistrza Qui-Gona można powiedzieć, że "pypcia" zaspokoiłem. Dziwi bardzo ograniczona treść właściwa - w zasadzie co chwila pojawia się odwołanie (zwłaszcza w kolejnych częściach cyklu) do uprzednio opisanych zdarzeń, z których każde w zasadzie oznacza także ponowne opisanie całej historii. Po jakimś czasie, albo się zobojętnimy na te "retrospekcje" albo też zaczniemy je po prostu omijać. Ale wtedy książki z ponad 150 stron "odchudzą" się do poziomu 120! Tak panowie i panie, całość robi wrażenie, iż choć są to części serii i powinno się je czytać jedna po drugiej, to równie dobrze można wziąć do ręki którykolwiek z "odcinków" i czytać, po prostu czytać... Zaprawdę dziwaczny pomysł - niby seria, a każda z książek może jednocześnie egzystować bez swych poprzedników. Od bólu przychylam się do stwierdzenia, iż jest to plus. Wszak, przeczytawszy jedną odsłonę, można porzucić dalszą lekturę serii, wracając do niej dopiero po jakimś czasie. Wtedy te specyficzne retrospekcje szybko wprowadzają nas w świat rycerzy Jedi.


Odnośnie techniki pisania, poza tym ciągłym ponownym opisywaniem kluczowych (i nie tylko) wcześniejszych momentów fabuły (takie impertynenckie upupianie), autorom (bo i części pierwszej, i dalszych) można zarzucić wysoce zgrzebną formę przedstawiania świata. Racja, że sprawia to wrażenie bardzo szybko postępującej akcji, a tym samym trzyma czytelnika przy lekturze, jednak czasem przydałyby się jakieś bardziej rozbudowane opisy. Tak, bez własnej bardzo bogatej wyobraźnie ani rusz... Może to i lepiej, w sumie każdy czytający inaczej sobie wyobrazi scenerię i bohaterów - będzie wręcz zmuszony do dopowiedzenia sobie wielu opisów. W innym przypadku książka okaże się bardzo słaba. Wszak sposób przedstawiania bliski jest wręcz streszczeniu historii, a nie jej pełnemu przedstawieniu. Taka rezygnacja z bogatych opisów fantastycznego świata "Gwiezdnych Wojen" może być odebrana jako znaczny atut nowelek. Ale dla mnie, osobnika wychowanego i przyzwyczajonego do tomiszczy minimum 300 stron z bogatymi opisami, jest to uchylenie, obok którego bez słowa nie przejdę...


Koniec końców, mogę książkę polecić fanom i nie tylko. Czemu? Przecież sam stwierdziłem, że dla części może się okazać klapą... Tak, ale jednocześnie pragnę zauważyć, że ludzie lubujący się w klimatach fantastycznych rycerzy Jedi (a zatem target tych lektur) mają bogatą wyobraźnię. Dla nich te historie będą czymś więcej niż tylko niecałymi 200 stronami przygód spisanych w sposób bardzo prosty. Ich wyobraźnia roztyje każdą z odsłon serii do poziomu tomiszcza wagi 2 tysiąca stron ;-). A sama możliwość poznania wielu, czasem intymnych wręcz, ciekawych historii z bogatego życia pewnego ważnego rycerza jasnej strony Mocy potrafi przykuć do fotela i książki na tych parędziesiąt minut. Wtedy zaś reszta rodziny może w końcu, w niczym niezmąconym spokoju, do komputera się dopchać i swoje sprawy i sprawki załatwić. No i jakby na to nie patrzeć, jest idealną lekturą do poduchy. Słowem - cienka lekka pozycja dla fanów znaku StarWars. Ważne jest tylko jedno - dla pełnej przyjemności czerpanej z lektury należy sięgnąć po całą serię, bo pojedyncza książka przypomina zaledwie odcinek serialu. Niby fabuła częściowa jest zamknięta, ale ogólna treść pozostaje niedomknięta i jest kontynuowana w kolejnych odsłonach...

Autor: Dave Wolverton
Wydawnictwo: Scholastic Inc.
Seria: Uczeń Jedi/ Jedi Apprentice
Język: Angielski
Rodzaj oprawy: Miękka