PLAYBACK, nr 08/2008 (32) Strona www: www.playback.pl
Forum: www.playback.pl/forum.htm Gry, książki, film, sprzęt, publicystyka
Dołącz do nas!

PUBLICYSTYKA

Łukasz 'NightKing' Służałek

NESomania, czyli 8 bit wiecznie żywy

switch

Któż z nas nie kojarzy najpopularniejszego hydraulika na świecie, Mario? Chyba nie ma takiej osoby. Dziś zabiorę was w podróż przez wspomnienia, do królestwa zwanego NINTENDO. Proponuję zapiąć pasy, usiąść wygodnie w fotelu i oddać się magii 8 bitów.

Na początek trochę o historii tej konsolki. W Polsce była ona zdecydowanie bardziej znana jako "Pegazus" lub "Pegasus", natomiast jej prawdziwa nazwa to Nintendo Entertaiment Systems. Skąd zatem te różnice? Spokojnie, dojdziemy do wszystkiego. Ewenementem sprzedaży Pegazusa w Polsce była jego dostępność. Ta konsolka po prostu była wszędzie - tak w sklepach, jak i na bazarkach. Czasy, w których rozpoczęto jej sprzedaż, były jeszcze dosyć niestabilne, jeśli chodzi o prawa autorskie - w zasadzie do 1990 roku można było "piracić" legalnie.

I stało się. Całą Polskę zalały nielegalne klony konsoli Nintendo, nie wspominając o grach, których były tysiące. Jak ten handel utrzymywał się tyle lat? Tego nie wiem, ale fakt jest faktem, każdy kto kiedykolwiek posiadał Pegasusa i kupował do niego gry, był piratem. To był właśnie powód, dla którego w Polsce nie sprzedawano konsoli pod nazwą NES. Klony, które były ogólnodostępne, to nie dosłowna podróbka NES-a, tylko urządzenia oferujące podobne możliwości sprzętowe, nie mniej jednak w dalszym ciągu pirackie. W następnych generacjach komputerów i konsol skala procederu się zmniejszyła, a następnie upadła całkowicie, bo czy ktoś widział klona Xboksa 360? No właśnie. Mimo wszystko, to były złote czasy dla graczy. Gry po "dyszku", tania konsola i - przede wszystkim - zero problemów z dostępnością. I aż dziw mnie bierze, że nic z tym nie zrobiono, przecież Pegazusy można było wciąż spotkać w obrocie rynkowym na początku XXI wieku.

W tym artykule przedstawię trzy gry z NES-a, a o kolejnych opowiem w następnym numerze.

Trzeba było się uczyć w szkole, a nie za kluczami ganiać.

Trzeba było się uczyć w szkole, a nie za kluczami ganiać.

Super Mario Bros.

Flagowa gra Nintendo, której bohaterowie do dzisiaj robią karierę w świecie wirtualnej rozrywki. Od strony technicznej to nic ciekawego, ot parę posklejanych pikseli. Mimo to, gra była całkiem grywalna, a motyw muzyczny w niej wykorzystany przeszedł do historii. Fabuła gry jest prosta jak drut. Królewna została porwana i jest przetrzymywana przez złego Koope, a dwóch hydraulików - Mario i Luigi - ruszają jej na ratunek. Muszą przemierzyć 8 światów, w których czekają na nich śmiertelne niebezpieczeństwa. Zdecydowanie nie można mówić o jakimkolwiek przełomie czy mega miodności płynącej z grania. Dlaczego więc ta gra sprzedała się tak dobrze? Tego nie wiedzą nawet najstarsi Indianie. Osobiście dałbym jej co najwyżej sześć.

Czekaj no, tylko zadzwonię do Jarka...

Czekaj no, tylko zadzwonię do Jarka...

Darkwing Duck

Zdecydowanie jeden z najlepszych tytułów na NES-a. Stworzony został przez CapCom, który podobnie jak KONAMI, przetrwał do dzisiaj i trzyma się bardzo dobrze. Darkwing to już rok 1992, czyli koniec ery panowania NES-a. Gra powstała na podstawie bajki Disneya i była to kolejna udana produkcja wynikająca ze współpracy z CapComem. W Polsce wyemitowano zaledwie kilka odcinków serialu, ponieważ TVP stwierdziła, że jest on zbyt brutalny. Cóż, dosyć dziwne podejście, ale były inne czasy i powiedzmy, że w jakimś stopniu rozumiem decyzję telewizji publicznej. Grafika jest przecudowna, dźwięki zachwycają, a gameplay porywa do ostatniej sekundy gry. Minusy? Okej, gra jest trochę za trudna, jak na grupę wiekową, do której była kierowana. Jak dla mnie bezsprzeczna dziewiątka!

Mogłem siedzieć w Pcimiu, to mi się zachciało Honolulu...

Mogłem siedzieć w Pcimiu, to mi się zachciało Honolulu...

Adventure Island III

Kolejna dobra gra na ten system, choć o wiele częściej spotykana na jego japońską odmianę - Famicoma. Jednakże Famicom jest tworem Nintendo - 100% legalnym. "Trójkę" uważam za najlepszą część tej serii. Jedynka i dwójka trzymają klimat, a jakże. Natomiast czwórka to już nie to samo (dawaj, dawaj - zrobimy grę i wyciągniemy kasę). Adventure Island to następna produkcja z prostą fabułą. Piękny dzień, słonko przygrzewa, drinki z palemką, ładne dziewczyny, bikini... No dobra, może tak pięknie nie było, w każdym razie plaża jest, przylatuje UFO i porywa ukochaną naszego bohatera. Oczywiście, jak na prawdziwego herosa przystało, koleś rusza w poszukiwania swojej wybranki. Dosyć długie poszukiwania, moim zdaniem nieco za długie. Gra się jednak całkiem przyjemnie, choć przyznaję, że poziom trudności jest dosyć mocno wyśrubowany. Ósemeczka dla firmy spod znaku pszczoły.

Więcej o grach z Nintendo Entertaiment Systems już za miesiąc.