PLAYBACK, nr 08/2008 (32) Strona www: www.playback.pl
Forum: www.playback.pl/forum.htm Gry, książki, film, sprzęt, publicystyka
Dołącz do nas!

FILM

Michał 'Miguel' Kurowski

Małżeństwa i ich przekleństwa

switch
Małżeństwa i ich przekleństwa
  • Gatunek: dramat, komedia
  • Rok produkcji: 2007
  • Reżyser: Tyler Perry
  • Scenariusz: Tyler Perry
  • Obsada: Tyler Perry, Janet Jackson, Sharon Leal, Malik Yoba, Jill Scott, Richard T. Jones
  • Dystrybutor: Monolith Films

Tyler Perry powinien dać sobie spokój z filmami pełnometrażowymi i sztukami, a wszystkie swoje pomysły raczy wykorzystać w autorskim sitcomie House of Payne. Jeśli znudziłby się tym, to niech swoje pomysły sklei w jedno, aby powstała afroamerykańska wersja Na wspólnej czy EastEnders. Małżeństwa i przekleństwa to bowiem dwugodzinna telenowela będąca wypadkową wszystkich wcześniejszych produkcji Perry'ego. Dlaczego więc polski dystrybutor wpuścił go na ekrany polskich kin?

Patricia jest specjalistką od związków. Cyklicznie wydaje książki o małżeństwie i relacjach między kobietą, a mężczyzną. Żyje wraz z mężem w cudownym domu na przedmieściach i wydają się być idealną parą. Jednak, co roku wraz ze swoimi przyjaciółmi spotykają się na tydzień w odosobnionym miejscu, aby dokonać grupowej terapii małżeńskiej. Każda z par zadaje sobie pytanie: "Dlaczego się pobraliśmy?". Do Patricii i Gavina dochodzą jeszcze Sheila i Mike, Angela i Marcus oraz Diane i Terry. Wszyscy mają problemy, które można rozwiązać właśnie w tym tygodniowym odosobnieniu od zgiełku miasta. Tym razem wybrali przytulną górską chatkę. W pewnym momencie wybucha skandal obyczajowy, kiedy Mike zamiast Sheili przyjeżdża z seksowną i młodą Triną.

Małżeństwa i ich przekleństwa

Małżeństwa i ich przekleństwa

Najnowszy film Perry'ego - oparty z resztą na jego własnej sztuce - to nic więcej jak telenowela małżeńska. Pary zamiast analizować swój związek szukają w nim minusów za wszelką cenę i to w dodatku tych, które aktualnie zmieniły ich życie. W ten sposób idea corocznych spotkań ma sens, lecz to lekko naciągane wyjaśnienie, gdyż Perry sugeruje, że każdego kolejnego roku dane małżeństwo przeżywa kryzys. Ale do rzeczy! Schemat jest prosty jak w typowej amerykańskiej komedii - sielanka, kryzys, dążenie do jego rozwiązania i happy end. Reżyser kurczowo trzyma się tego wzoru, choć tak naprawdę w obrazie komedii jest niewiele. Wszelkie komentarze zgorzkniałych mężatek mogłyby stać się odpowiedzią na Seks w wielkim mieście, a męskie rozmowy szczęśliwych posiadaczy żon byłyby znakomitą ripostą na wszelkie miałkie przedstawienie postaci faceta w amerykańskich komediach romantycznych. Niestety, nic z tego tu nie doświadczymy. Naszą uwagę mają skupić dialogi z żartem z najniższej półki. I powodem tego na pewno nie jest fakt, że w filmie grają sami aktorzy afroamerykańscy. Perry uogólnił problemy oraz zaniechał ukazania kulturowego dziedzictwa. Gdyby te role zagrali biali aktorzy, całość prezentowałaby się podobnie i nawet nie trzeba by było zmieniać kwestii. Problem polega w tym, że więcej tu dramatu i poważnego spojrzenia na temat małżeństwa. Brakuje ironii, czegoś co mogłoby rozbawić wszystkie pary małżeńskie siedzące w kinie. Przez to, film jest nudny i dłuży się niczym tasiemcowy serial obyczajowy.

Małżeństwa i ich przekleństwa

Małżeństwa i ich przekleństwa

Nie ratują go nawet dość wyraziste postacie. Znakomita rola Angeli, zazdrosnej chłopczycy z niewyparzoną gębą i chęcią dominowania nad małżonkiem, zostaje nagle zepchnięta na bok, gdy najpoważniejszym wątkiem okazuje się brak wiary w siebie Sheili, która stara się schudnąć dla męża. Nawet motyw Patricii, winiącej się za śmierć syna czy Diane, businesswoman, spędzającej więcej czasu w pracy niż z rodziną, nie jest w stanie się wybić. Po stronie męskiej najlepiej też nie jest. Marcus nie mający ochoty na kochanie się z żoną, bo ma problemy ze swoim "męstwem" lub Mike nie zauważający pozytywnych cech Sheili i ganiący ją za jej tuszę. Wszystko jak najbardziej w porządku, choć denerwuje tylko rola, która przypadła samemu Tylerowi Perry'emu. W jego związku role zostały odwrócone. To żona nie pamięta urodzin swojej córki i jest przepracowana, a mąż namawia ją na kolejne dziecko i chce być przez nią szanowany. Ta zamiana nie wyszła jednak na dobre, gdyż kompletnie nie przekonuje widza. Podobnie jest z resztą par. Nawet historia Sheili wydaje się być zapożyczona z marnego amerykańskiego romansu, gdyż jest zbyt bajkowa i niesamowicie przewidywalna.

Małżeństwa i ich przekleństwa

Małżeństwa i ich przekleństwa

Tyler Perry we wcześniejszych swoich produkcjach wcielał się w postać babci Madei, która pomimo ekscentrycznego zachowania, zawsze służyła dobrą radą. Zwykle, te porady dotyczyły nawrócenia i ponownego odnalezienia Boga w sercu. W Małżeństwach i ich przekleństwach sprawa wygląda podobnie tak, jak np. w Z pamiętnika wściekłej żony. Mówi się tu o chrześcijańskim podejściu do życia, ale się go nie pokazuje. Ta cała religijna otoczka staje się wydmuszką. Sheila wspomina jak odnalazła szczęście, jak się modliła, a nigdy nie zobaczyliśmy jak medytuje na górze czy aktywnie uczestniczy w życiu Kościoła. Odnosi się to również do reszty bohaterów. Tym samym, dziękczynna mowa końcowa Patricii przypomina kazanie niepraktykującej chrześcijanki. I można to zdanie podpiąć do każdego wcześniejszego filmu Perry'ego.

Małżeństwa i ich przekleństwa

Małżeństwa i ich przekleństwa

Małżeństwa i ich przekleństwa mają jedną poważną wadę - nudzą. Widz przeżywa czterokrotne deja vu, gdyż problemy tych par są znane już z innych obrazów reżysera. Perry się powtarza i nie wprowadza ani odrobiny świeżości do gatunku. A szkoda, bo głęboka analiza małżeństw mogłaby być świetną satyrą na otaczający świat, jak również czymś nowym w twórczości reżysera. Niestety, nie tym razem.

Przekleństwem tego filmu jest nuda. Nie śmieszy jako komedia, ani nie porusza jak dramat. Panie Perry, czyżby wypalenie zawodowe?