Kim była Xena? Nieokiełznaną wojowniczką, którą podniecał zapach krwi i widok dekapitowanych ciał? Kobietą poszukującą samooczyszczenia z grzechów przeszłości? Czułą kochanką i przyjaciółką? Za pewne wszystkim po trochu. Łączyła w sobie ogień z wodą, matczyną czułość i zwierzęcą brutalność, spokój i opanowanie z determinacją, agresją i walecznością. Miała w sobie to, co kochamy w kobietach i co tak trudno opisać. Nie wspominając przy tym o jędrnej sylwetce 26-letniej Lucy Lawless. Jedno nie ulega wątpliwości: Sami Raimi, twórca kultowych filmów grozy na czele z Armią Ciemności trafił w sedno tworząc jeden z najbardziej kultowych seriali wszech czasów, tuż obok X-Files, Miasteczka Twin Peaks i Mody na sukces, a w każdym razie jeden z najbardziej oddaną społecznością fanów.
Lucy Lawless, która dzięki kreacji Wojowniczej Księżniczki stała się gwiazdą o wymiarze światowym i jedną z 50 najpiękniejszych kobiet świata wg magazynu People, dostała rolę w zasadzie przez przypadek. Aktorka, której powierzono główną rolę, Vanessa Angel, zachorowała i nie była w stanie dolecieć na sesję zdjęciową. Podobnie było zresztą z jej serialową towarzyszką, Renee O'Connor, odtwórczynią Gabrieli.
Początki były niepozorne - kilka drugoplanowych ról w filmach o przygodach Herkulesa, a następnie w pierwszej serii z Kevinem Sorbo w roli głównej. Postać, jaką wtedy zagrała doczekała się takiego uznania ze strony widowni, tudzież producentów, że powierzono jej własny show w tych samych realiach fantasy. I bez cienia wątpliwości dziecko przerosło swoich rodziców, spychając przygody Herkulesa i Iolaosa na drugi plan.
Strach to mała skaza, którą pozostawili wam bogowie, by móc was wykorzystywać
Świat, w którym przyszło podróżować Xenie to ogólnie pojmowana rzeczywistość mityczna, począwszy od minojskiej Heliady, zamieszkałej przez porywczych bogów po czasy nordyckich Wikingów i wagnerowskiego Złota Renu. Większość odcinków przemierzamy w krainach znanych z greckich mitów, począwszy od Achai na Ziemiach Amazonek kończąc. Z biegiem kolejnych sezonów twórcy coraz bardziej rozszerzali świat zmagań dorzucając Rzym czasów Cezara i Brutusa, starożytną Brytanię, Mezopotamię, Syberię, Japonię samurajów i Chiny. I wyszło im to całkiem nieźle, jeśli kogoś nie razi widok rzymskich żołnierzy walczących z armią centaurów. Bo w końcu Xena nie rościła sobie pretensji do bycia serialem historycznym, a jedynie tworem fantasy. I pod tym względem seria sprawdzała się znakomicie. Dość powiedzieć, że Władcę Pierścieni kręcono w tych samych, nowozelandzkich plenerach, a za kostiumy i choreografię (stojące na najwyższym poziomie) odpowiedziały później te same osoby.
Xena zwracała uwagę wysokim poziomem technicznym - nie znajdziemy tu nędznych kostiumów czy sztucznych teł znanych z amerykańskiej (serialowej) wersji Diuny. Poziomem podkreślanym dodatkowo przez efekty specjalne, zbliżające serial do gier komputerowych, w tym bijatyk pokroju Mortal Kombat. Każdy sezon to nie tylko nowi wrogowie i bohaterowie drugoplanowi, ale również nowe "combosy" głównej bohaterki, ciosy wykonywane przy spowolnionej pracy kamery, salta, "nożyce"- to tylko nieliczne przykłady ukrytych "talentów" Xeny. Do tego dynamiczna praca kamery i zabawy z montażem. No i zabójczy czakram.
Nie obyło się bez kilku kontrowersji. Do kategorii mitów zaliczono również wierzenia chrześcijańskie, prezentując wyznawców nowej religii w mało korzystnym świetle. Zresztą, Xena nigdy nie ukrywała swych poglądów - dla niej najważniejszy był Człowiek, bogowie byli jedynie kapryśną bandą głupców zamieszkującą Olimp i traktujących ludzkość jak niewolników.
Nie umieramy, ponieważ nigdy tak naprawdę się nie narodziliśmy
Xena to nie tylko miszmasz historyczny, ale - podobnie jak w przypadku Herculesa - gatunkowy. Początkowo każdy sezon składał głównie z niezależnych przygód opartych w mniejszym lub większym stopniu na greckich mitach i realiach, przetykanych kilkuodcinkowymi, dłuższymi opowieściami fabularnymi, w których to pojawiali się co znaczniejsi adwersarze pokroju morderczej i żadnej zemsty Callisto. Schemat znany z X-Files, gdzie również zastosowano mieszaninę epizodów w wersji "standalone" i "story arc", a więc gdzie część odcinków dotyczyła niezależnych opowiastek, a część dłuższych linii fabularnych. Jednakże z każdym kolejnym sezonem twórcy szli o krok dalej: zwykłe "bijatyki" i luźne przygody zastępowano komediami na granicy groteski i slapsticku, z drobnymi elementami erotyzmu. Jedne odcinki prezentowano w formie gore i brutalnych horrorów ("Locked up and tied down"), inne zwariowanych musicali w krainie Iluzji (genialny "The Bitter Suite"), jeszcze inne działy się w… rewolucyjnej Francji czy w czasach współczesnych, gdzie aktorzy wcielali się w… producentów serialu prezentując skecze z samych siebie!
Xena (wraz z Herkulesem) stała się wybuchową mieszanką; zresztą, nie tylko lekkie podejście do tematu łączyło te dwie serie. Obie rozgrywały się w tym samym uniwersum i w obu występowała cała plejada aktorów drugoplanowych, tworząc kreacje niezapomniane: Bruce Campbell w roli złodziejaszka Autolicusa, Ted Raimi (brat reżysera) wcielający się w postać średnio rozgarniętego Joxera, Karl Urban jako Juliusz Cezar, Kevin Smith jako Ares, by wymienić tylko tych ważniejszych. Do tego cała plejada bogów, herosów i "badassów". Część wątków rozpoczęta w jednej serialu znajdowała swe rozwiązanie w kolejnych odcinkach drugiego. I tutaj należy się jedna łyżka dziegciu. Polsat emitując przygody Xeny i Herkulesa podszedł sobie dość luźno do kolejności odcinków, przez to czasami dłuższa część jakiegoś wątku fabularnego pojawiała się w odwrotnej kolejności niż powinna. Koszmar!
Aktorzy, wartka akcja, zakręcona fabuła. Wszystko to byłoby niczym, gdyby nie dwie główne bohaterki i ich związek, wzajemne poznawanie i dojrzewanie. Xena uczyła Gabrielę męstwa, od niej poznawała delikatniejszą stronę życia. Czasami w sposób wyjątkowo dwuznaczny. Pytanie czy Xena w końcu pocałuje Gabrielę zadawano równie często jak w przypadku Muldera i Scully. Na dodatek, aktorki doczekały się swoistego statusu kultu w środowiskach lesbijskich - z akceptacją głównych aktorek, dla których serialowe femme fatale stały się remedium na stereotypowy, serialowy wizerunek kobiety, jako istoty wyjątkowo słabej i niesamodzielnej. Nie zawodzili również scenarzyści tworząc opowieść najwyższych lotów, choć momentami zdarzały się odcinki na wyjątkowo słabym poziomie.
Serial zakończył swój żywot w 2001 roku po sześciu sezonach i 134 odcinkach, z których dwa ostatnie wyemitowano również w formie filmu kinowego. Lucy Lawless zagościła m.in. w Battlestar Galactica, Renne O'Connor zajęła się własną produkcją filmów, Kevin Sorbo stworzył kolejną kultową kreację w "Andromedzie". Innych aktorów mogliśmy oglądać w mniej lub bardziej znanych serialach i filmach (Jack of All Spades i in.). Xena jednakże nie umarła. Nadal żyje w pamięci fanów.