JUBILEUSZ Przemas
AUTOR Przemysław 'Przemas' Kucia
Godzina 22:45 Wojskowa Agencja Wywiadowcza.

- Wytłumacz wszystko jeszcze raz.
- Ale potem mnie puścicie i znowu będę mógł pisać?
- Tak, tylko powoli, dokładnie.
- Chciałem zostać sławnym redaktorem, dostać kilka darmowych gierek, no wiecie… Niestety, redaktor naczelny Playback'a był ciągle pod ochroną. Podczas jego wypadów na miasto towarzyszy mu cały sztab ludzi, jeździ naraz trzema pancernymi limuzynami. W żaden sposób nie byłem w stanie się z nim skontaktować…
- Dlaczego nie skontaktowałeś się z innymi redaktorami tego magazynu?
- Jak to czemu? Siedzą oni w jednym z najlepiej strzeżonych budynków na ziemi, kto jak kto, ale wy powinniście to wiedzieć.
- Dobrze, kontynuuj.
- Kiedy nie mogłem się z nim zobaczyć na żadnej konferencji prasowej, uroczystym wręczeniu prezydentowi nowego numeru Playbacka'a, ani nawet na koncercie dobroczynnym w Sopocie, wymyśliłem plan doskonały. Pod osłoną nocy, na przełomie ostatniego weekendu, wkradłem się do jego posiadłości…
- Ale jak, w jaki sposób?
- Co to za wywiad, skoro nic nie wiecie…? Jak mówiłem było ciemno, wyposażony w dwie Beretty 9mm, linkę z hakiem, chiński przenośny zegarek elektroniczny i czarny strój ninja. Prowadzony mocą Jedi i magią elfów podkradłem się pod mury bastionu redaktora naczelnego. Używając chińskiego zegarka elektronicznego wyłączyłem czujniki ruchu przy murach obronnych posiadłości. Następnie używając linki z hakiem wspiąłem się na 50 centymetrowy murek i z donośnym hukiem opadłem na ziemię bastionu. Huk jednak nie dobiegł do sterczący… znaczy czuwających opodal strażników, ponieważ użyłem zdolności Jedi zwanej "Mind Trick". Polega ona na wpłynięciu na słaby umysł ofiary i poprzekręcaniu myśli. Po tym jak użyłem tejże zdolności jeden ze strażników powiedział tak: "Wstydziłbyś się Marek, naprawdę". Po przeniknięciu na teren wroga skierowałem swą uwagę na jednego ze strażników stojących przy drzwiach frontowych posesji. Aż biło od niego Ciemną Stroną Mocy. Wiedziałem, że wyczuł te same wibracje co ja i walka z nim była nieunikniona.
"Nazywam się Agent Schmit, a pan panie Kucia powinien być już w łóżku." - Oznajmił mi strażnik. Zdjąłem duszącą czarną maskę i okulary lustrzanki, swoją drogą zrobiło się dziwnie jasno, jak w dzień. Przystąpiłem do frontalnego ataku strzelając równocześnie z obydwu pistoletów. Agent unikał wszystkich kul niczym Rejent w "Zemście". W końcu skończyły mi się naboje, wtem Schmit wyjął z kabury broń i prowadził ogień ciągły w moim kierunku. Moc jednak jest we mnie silna, wszystkie ataki sparowałem chińskim zegarkiem elektronicznym. Gdy na broni strażnika pojawił się napis informujący o błędzie 404 wiedziałem, że nadszedł czas na śmiertelny atak. Uderzyłem agenta w splot słoneczny, ten przeleciał dobre 10 metrów nim jego zwłoki spotkały się ze ścianą. Niestety, zanim ostatecznie pożegnałem agenta Schmita musiałem poczekać aż zainstalują się dostępne aktualizacje systemu. Po chwili znalazłem się w posiadłości redaktora naczelnego. Za pomocą kilku prostych zaklęć mających na celu wyłączenie nocnych alarmów zniszczyłem wszystkie drogocenne wazy z II wieku p. n. e. Ten błąd kosztował złapaniem mnie przez okoliczną drogówkę. Gdy wsadzali mnie do radiowozu redaktor naczelny, kulturalny człowiek, zapytał mnie w ten sposób: " Ty popaprańcu częstochowski, ty sku****** je****! Wystarczyło wysłać emaila z próbką recenzji! Co za faj*** do ku*** nędzy!". Będąc już w domu, kiedy to wypuścili mnie za małą szkodliwość czynu, napisałem maila z próbką recenzji i dostałem się do redakcji. Warto było!
- <Ekhem> No tak… Właśnie… To co, yyy jesteś wolny?

Godzina 23:59 Delikatesy…