RECENZJE SpellForce 2: Dragon Storm
AUTOR Krzysztof 'Voltaire' Sykta
Relikt przeszłości. Rune Warrior. Wojownik na uwięzi. Niewolnik. Powoli otwierał oczy, mrużąc je w bolesnym blasku. Owinięty w stertę futer trząsł się na całym ciele. Głowę wypełniał łoskot. Płuca unosiły się i opadały niczym kowalski miech. Powoli myśli przestawały uciekać, nabierając odrobiny sensu i porządku. Docierały do niego pierwsze obrazy. Śnieżna zamieć. Wizja kobiety w nekromanckiej zbroi, więcej pokazującej niż zasłaniającej; kobiety, która zmuszała go do rzeczy, których wolałby nie pamiętać. Wojna. Krzyk mordowanych. Jęki dygoczących ciał, torturowanych jego ręką. Łoskot. Ból wypełniają czaszkę. Był wolny. Sam na sam ze swymi upiorami.

SpellForce 2: Dragon Storm
SpellForce 2: Dragon Storm

SpellForce 2, jedna z najlepszych gier minionego roku, łącząca w sobie erpegową lekkość fabuły z domieszką erteesowej strategii, powraca w wielkim stylu. Rzadko się zdarza by dodatek, mający przeważnie za zadanie jedynie "wyciągnąć" nieco kasy od fanów danej pozycji, przewyższał ją w każdym calu; a tak jest w przypadku Dragon Storm. Władca Smoków (uwielbiam rodzime tłumaczenia…) pod względem fabularnym wgniata w fotel, nie pozwalając się oderwać od fotela przez bite dwa tygodnie… Niczym warhammerowy Winter Assault i Dark Crusade stanowi obowiązkową pozycję dla każdego fana gatunku.

SpellForce 2: Dragon Storm
SpellForce 2: Dragon Storm

Dragon Storm zachwyca być może dlatego, że zdecydowanie bardziej jest erpegiem i to erpegiem z wyższej półki, niż erteesem. Dynamizm fabularny. Dialogi. Postaci poboczne. Wątek główny i dziesiątki wątków pobocznych. Wszystko to tworzy nowy wymiar świata Eo, nowy wymiar świata gry i rządzącej nim mechaniki rozgrywki. Już pierwsze zadanie - eskortowanie grupki krasnoludzkich uciekinierów - zdradza nam podstawy i nowe założenia rządzące rozgrywką. Stary świat ulega destrukcji na naszych oczach, niczym w filmach Hitchcocka, zaczynamy od trzęsienia ziemi, tylko po to, by coraz bardziej stopniować napięcie aż do finału, który pozostaje w pamięci w tym samym stopniu, co końcówka Dreamfalla czy stareńkiego FF Tactics. Portale łączące poszczególne wyspy powoli gasną. Rozpoczyna się burza, gdzie osobiste cele stanowić będą wyznacznik o wiele szerszych działań. W wojennej zawierusze ratujemy grupkę brodatych karłów, po to tylko by trafić z deszczu pod rynnę. W Dragon Storm rzadko przyjdzie nam oglądać sielskie obrazki. Miasta oblężone przez orków. Sevenkeeps otoczone przez wojska mrocznych elfów. A w tle potężna magia, istoty powracające z odmętów czasu, smoki i cienie przeszłości, ścigające, czasami dosłownie, naszych bohaterów.

Rozgrywkę zaczynamy jako dojrzały już wojownik z plemienia Shaikan, na 10 poziomie doświadczenia. Budząc się z odrętwienia powili przypominamy sobie swe dzieje. Planescape Torment? Powiem szczerze, kilkukrotnie w trakcie rozgrywki te dwa, magiczne słowa same cisnęły mi się na usta. Od czasów Dreamfalla nie miałem w swych łapkach tak dobrze skrojonej pod względem fabuły pozycji…. Zaczynamy więc rozgrywkę z zapasem punktów doświadczenia, które, podobnie jak w podstawce, możemy rozdzielać pomiędzy poszczególne zdolności, zarówno z zakresu magii jak i stali. I tu pojawia się pierwsza nowość: Do dyspozycji otrzymuje trzecie drzewko rozwoju, zdolności bojowe i magiczne oparte na Krwi Shaikanów. I powiem szczerze, że nowe zdolności wybrane są świetnie, wprowadzając elementy magii przywołań (conjuration), pozwalające nam na uzyskanie pomocy przyzywanych istot, ale również wirujących noży i toporów wspomagających nas w walce, niczym równoprawne postaci. Pomocników w walce zdobędziemy wielu rozwiązując kolejne questy. Uwolnione smoki, czarownik na zesłaniu z gromadką "domowych zwierzątek", budowane własnoręcznie mechaniczne pająki…

SpellForce 2: Dragon Storm
SpellForce 2: Dragon Storm

Fabuła zwraca swoją uwagę nieprzeciętnym poziomem dialogów. O ile w Shadow Wars po świetnym początku następował, nazwijmy to oględnie, zastój i brak pomysłów, a dalsze ciągnięcie wątków było prokurowane nieco na siłę, po to tylko, by wprowadzać nowe nacje i bez cienia wyrzutów moralnych wyrzynać w pień poprzednich naszych sprzymierzeńców, o tyle Dragon Storm jest pozycją pełną i spójną, choć również zdecydowanie krótszą od "podstawki", co naprawdę w niczym nam nie przeszkadza czerpać hektolitry wydobywającego się z niej miodu. Kolejny aspekt fabuły, to rzadko ostatnio obecny humor, momentami czarny. Scenka, w której zamienieni zostajemy w grupkę orków (kamuflaż bojowy, hm nie do końca skuteczny), czy tez gdy darujemy życie pewnemu osobnikowi, nie powiem komu by nie psuć fabuły, wprowadza świeży powiew pozbawiony sztampowych rozwiązań. Albo taka działalność dywersyjna i wysadzanie wież przy pomocy krasnoludzkich beczek z prochem, z udziałem przyzwanego Shadow Assassina…

Fabuła nie była by tak dobra gdyby nie naprawdę świetne postaci poboczne, które niczym w rasowym erepegu, prowadzą z nami swoje własne gry i których wątki są równie dobre, co główna oś fabularna. Whisper i Wind - para półelfów obdarzonych krwią Shaikanów, ścigana przez swą przeszłość. Kain - morderca i kat wykonujący wyroki na ludziach, którzy oddali swe dusze Otchłani w zamian za doczesne szczęście i przyjemności. W trakcie rozgrywki kilkukrotnie "dostaniemy" sposobność samemu dokończenia kilku kontraktów i osądzenia danej osoby. Dostając zlecenie na, powiedzmy to bez ogólników, morderstwo za każdym razem dane nam będzie poprowadzenie śledztwa, zebranie informacji o danej osobie i jej przeszłości, a następnie zwabienie jej w miejsce bardziej odludne, z dala od chroniących świątyń i amuletów… Wielokrotnie zastanowimy się przed wykonaniem wyroku. Czy życie danej osoby i jej postępowanie upoważnia nas do skazania jej duszy na wieczne męki? W pewnym sensie dane nam będzie na moment wejść w skórę Boga osądzającego Człowieka. W jakim stopniu zło równoważone jest przez dobre uczynki? W jakim stopniu dobroć jest jedynie kamuflażem, a nienawiść reakcją na przemoc i zwyrodnienie innych ludzi? Każda rozwiązana sprawa, każda odesłana dusza to jednocześnie nowa, silniejsza broń katowska dla Kaina - kolejna nowość, tym razem w aspekcie zdobywania nowego uzbrojenia…

SpellForce 2: Dragon Storm
SpellForce 2: Dragon Storm

Scenarzyści wprowadzili też szereg nowych wątków mitologicznych. Shapers. Smoki. Coś co wydawało się być zamknięte naraz nabrało jeszcze głębszego sensu. Archfire. Przedwieczny ogień. Kamienie runiczne, choć już bezużyteczne i Ostrza, powracające po raz kolejny… Przez sporą część fabuły prowadzić będziemy śledztwo ścigając… bohatera poprzedniej części cyklu, nazwanego Soul Carrierem. Spotkamy również kilku dobrych znajomych - Mordecaya czy Nightsong (osobę, która przetłumaczyła jej imię na "Balladyna" powinno się powiesić za… nie powiem co, po czytają nas niepełnoletni odbiorcy… Skandal jednym słowem.)

SpellForce 2: Dragon Storm
SpellForce 2: Dragon Storm

Przewaga elementów RPG nad RTS objawia się jeszcze w jednym aspekcie: zagadkach. O ile już w poprzedniej odsłonie scenarzyści z Phenomic Game Development kilkukrotnie raczyli nas absorbującymi umysł, a nie rzadko prowadzącymi do skrajnej irytacji, zagadkami rodem ze Still Life, tak tym razem przeszli oni samych siebie, wprowadzając elementy wyzwań intelektualnych zarówno do samych wątków fabularnych, jak i do questów pobocznych, pozwalających otrzymać dodatkowe skarby i wyposażenie. W pamięci na pewno pozostanie latające, kamienne miasto i zagadka z pięcioma przekładniami (MVOX) mogąca konkurować śmiało z testami na wstąpienie do kluby Mensy. Jednocześnie radość z samodzielnego rozwiązania i trzymania w dłoni 13 Wszystkowidzących Oczu, jest wielka, niczym w pierwszym Resident Evil, gdzie rozwiązanie jednej z zagadek przyśniło mi się we śnie… Do ruszania mózgownicą zmusza również fakt, że do tej pory nie wydano jeszcze żadnego walkthrough, a przyznam się szczerze, że kilkukrotnie miałem ochotę poszperać po sieci. Nie polecam, w/t psują jedynie przyjemność czerpaną z gier...
Dragon Storm należy do tych pozycji, które nie zniechęcają lecz wręcz na odwrót - każde wyzwanie to kolejny zastrzyk adrenaliny, niczym kompletowanie wszystkich materii w FF7 czy postaci w Suikodenie. W DS. przyjdzie nam wielokrotnie przejść przez testy zbierackie, a dodatkowo dodano świetny element - zbieranie przedmiotów związanych ze wspomnieniami głównego bohatera, z których to każdy ma określony związek z Shadow Wars. Pamięta ktoś sztuczną łapkę do okradania mieszkańców Sevenkeeps? Albo krasnoludzką brandy? Takich smaczków jest cała masa. Dość powiedzieć, że po pierwszym skończeniu gry miałem jedynie 15 z 20 przedmiotów i szereg niedokończonych questów pobocznych. Kilka save'ów w tył - gra kończy sie definitywnie i w przeciwieństwie do podstawki nie da się jej kontynuować po "napisach końcowych" - i gramy dalej! W dodatku nikt tutaj nie prowadzi nas za rękę, tak jak to miało miejsce w infantylnym Oblivionie… Chcesz wywabić pewną kobietę na spotkanie? Pomyśl nad jej przeszłością… Miód!

SpellForce 2: Dragon Storm
SpellForce 2: Dragon Storm

Będąc przy zagadkach nie sposób nie wspomnieć jeszcze o "budowaniu" mechanicznych pająków, testach wojownika czy też o rozmowie z duchami smoków, w tym z jedną zakłamaną bestią, w trakcie której musimy odgadnąć ich funkcję, rasę, kolor łusek i imię… Grając w poprzednią odsłonę przyszło mi do głowy czemu scenarzyści nie zaimplementowali w swym sadyzmie twórczym zagadek "dedukcyjnych", które kiedyś były popularne w prasie. Pamięta ktoś te zadania, gdzie w oparciu o kilka podchwytliwych twierdzeń w stylu "X nie jest sąsiadem Y, nie lubi ptaków, a jego żona ma na imię Norma" należało odgadnąć kto mieszka obok kogo, jakiego ma psa i z kim sypia jego żona? W Dragon Storm poczujemy się spełnieni!

Warto wspomnieć jeszcze o dwóch nowościach w serii. Po pierwsze: wprowadzono wreszcie możliwość upgrade'owania naszych jednostek, co prawda tylko w przypadku nowej i potężnej armii Shaikanów, ale zawsze to coś. Każda z jednostek uzyskuje w ten sposób dostęp do dwóch możliwych rozszerzeń. Łucznicy po wykupieniu odpowiedniego upgrade'u mogą albo strzelać salwami, albo też ognistymi strzałami. Ciężka piechota może "wykupić" dodatkowe wielkie tarcze, polepszające parametry obronne, albo miecze dwuręczne zadające większe obrażenia. Magowie mają wybór w dwóch rodzajach czarów - wskrzeszających jednostki lub też zmieniających je na moment w smoki…

SpellForce 2: Dragon Storm
SpellForce 2: Dragon Storm

Drugą ze wspomnianych nowości jest możliwość tworzenia, niczym w kultowym HoM&M III: The Shadow of Death, artefaktów łączonych. Inaczej mówiąc, możemy skompletować sobie trzy specjalne zestawy uzbrojenia (DreamStalker, Tide, Highmark Amor) składającego się z pierścieni, zbroi, hełmów itd. przy czym im więcej danych części zbroi mamy na sobie tym potężniejszy efekt specjalny lub też takich efektów jest więcej, skumulowanych ze sobą.

Żeby nie było nudno - do własnej dyspozycji dostajemy nie tylko latające miasto, podręcznego smoka (o ile znajdziemy dla niego odpowiednią karmę), czarownika-bodyguarda, ale również kuźnię, gdzie z minerałów i klejnotów przyjdzie nam wykuwać wyjątkowo szlachetną i potężną broń czy też talizmany… No po prostu sam miód! Szkoda tylko, że pominięto zbroje…

Przeciwnicy również przeszli metamorfozę. Jak już wspominano walk w trybie RTS prowadzić zbyt wiele nie będziemy, a jeśli już to przeważnie dysponując określonym zasobem żołnierzy (np. poprzez napadanie na konwoje z żywnością wroga, a przez to dożywianie niedobitków armii imperialnej. Wyjątkowy sposób na rekrutację nowych jednostek!). Tak więc kilkukrotnie przyjdzie nam spotkać się z bossami, którzy po prostu sprawią nam manto, mówiąc w domyśle: "spróbuj przyjacielu za kilka poziomów wyżej… może wtedy ci się uda…" Taka wiedźma Ashuka (świetny motyw z krasnoludzkim rajdem i odbijaniem utraconej twierdzy), czy kilku napakowanych Shaperów wspomaganych przez "elemental kriczers", wydobywanymi niczym króliki z kapelusza… Kolejny miód!

SpellForce 2: Dragon Storm
SpellForce 2: Dragon Storm

Z drobnostek wartych zauważenia: quick save i quick load działają teraz bardzo szybko, w przeciwieństwie do podstawki, gdzie po wciśnięciu QS można było dostać nerwicy… Uwagę zwracają takie szczegóły jak animacja lotu naszym statkiem przy każdej podróży czy też reżyseria cutscenek w stylu Tarantino (najazdy na usta i twarze, oddalenia kamery itd.) - kolejny nowy element w stosunku do pierwowzoru. Jeżeli chodzi o pozostałe technikalia. Grafika nie uległa zmianie, nadal jest doskonała, choć może nie tak technicznie odjechana jak w Company of Heroes. Uwagę zwracają świetne efekty świetlne wojsk shaikańskich - ogniste strzały, konni heroldzi z proporcami powodują, że wokół jednostek świecą się magiczne kręgi (podniesienie poziomu cech). Bardzo dobre lokacje - zalane wodą miasto z biblioteką, górskie szczyty czy leśne otchłanie, wszystko to opracowane w sposób perfekcyjny, a wspomnieć trzeba, że odwiedzimy nie tylko stare lokacje, jak chociażby stojące w ogniu walk Sevenkeep, ale również kilka nowych wysp, miast i miejsc cokolwiek odludnych i nieprzyjaznych.

SpellForce 2: Dragon Storm
SpellForce 2: Dragon Storm

Natomiast kilka słów należy się ścieżce dźwiękowej. Muzyka jest identyczna jak w SF2: SW, uwagę po raz kolejny zwracają kompozycje wykradnięte z repertuaru Howarda Shore'a: The Lord of the Rings: The Two Towers… Motywy tolkienowskie, czymże tylko mi się wydaje? Nie… Takiej muzyki nie łatwo zapomnieć… Motyw Rohanu i Opłakiwanie Gandalfa zostały żywcem zaczerpnięte z Trylogii... Natomiast głosy… pomijając świetnie dobranych lektorów, twórcy kilkukrotnie zabawili się cyfrową obróbką dźwięku wprowadzając elementy cokolwiek mistyczne. Głosy zamordowanych dzieci . Głosy z wnętrza statku opisujące znaczenie pewnych liter… Modelowane i zmienne, niczym głosy z zaświatów zmieniające co chwilę tonacje, barwę i wibracje. Efekt przyprawiający o ciarki na plecach. Słuchając głosu przy panelu sterowniczym poczułem się po raz kolejny niczym wrzucony w sam środek Planescape Torment.

Nie wypada nie wspomnieć również o zakończeniu. Dość często jest to element mocno cukierkowy i w stylu hollywoodzkim. W Dragon Storm nie oczekujmy wesołych misiów machających nam na pożegnanie i całusów od radosnych bohaterów udających się na zasłużony odpoczynek. Końcówka jest mocna, zresztą tak jak cała gra…

SpellForce 2: Dragon Storm
SpellForce 2: Dragon Storm

Cóż więc mogę powiedzieć na zakończenie? Dawno nie miałem w dłoniach gry o tak ambitnym podejściu do rozgrywki, tak dobrej pod kątem fabularnym. Do tego dochodzi cena wyznaczona jak dla zwykłego dodatku, a więc tańsza niemal o połowę… Panie i panowie! Czapki z głów! Przed nami jak na razie najlepszy erpeg 2007 roku. Obliviony i inne teletubisiowate pozycje mogą się schować. Polecam!
METRYCZKA
GATUNEKRPG /RTS
PRODUCENTPhenomic Game Development
WYDAWCAJoWooD
DYSTRYBUTOR PLCD Projekt
WWWoficjalna strona
WYMAGANIAminimum Windows 2000/XP, Intel Pentium 4 1,5 GHz, 512 MB RAM, karta graficzna 3D i 128 MB RAM (GeForce 4 Ti i wyższe), 5 GB wolnej przestrzeni na dysku twardym, DirectX 9.0c, DVD-ROM
DATA PREMIERYWL 23.03.2007; PL 17.05.2007
PEGI RATING:12+
CENA:59,90 zł
WERDYKT
GRAFIKA8
DŹWIEK8+
GRYWALNOŚĆ9+
+ fabuła i scenariusz
+ wątki i postaci poboczne
+ zmiany w mechanice
+ wymagające zagadki i przeciwnicy
+ przewaga elementów RPG nad RTS
+ cała masa miodu!
- proste bitwy RTS
- w dalszym ciągu brak możliwości korekty wydanych punktów doświadczenia
OCENA PLAYBACKU
9