MUZYKA Linkin Park - Minutes to Midnight
AUTOR Michał 'Miguel' Kurowski
Zdarzyło się tak, że wielu słuchaczy zaczęło różnie interpretować słowo "nu-metal" i wywołało to ogromną burzę. W niektórych kręgach, ten gatunek jest w całości odrzucany i wyśmiewany, natomiast inni są gotowi "zginać" za swoje przekonania, co do wyjątkowości gatunku. I tak właśnie trwa odwieczna walka między fanami autentycznego metalu, a tego "oszukanego" (gdyż nu-metal został tak nazwany nie raz). Oto po jednej stronie zwolennicy "growlów", energicznej perkusji, ostrych gitarowych riffów, a po drugiej wielbiciele fuzji metalu z rapem/hip-hopem. Takie były początki...

...ale z czasem spostrzeganie świata również się zmienia. Szyld "nu-metal" został nadawany kapelom takim jak KoRn, Mudvayne, Evanescence, a nawet Slipknot, co wywoływało ogromne rozdrażnienie fanów tych kapel. Istnieje jednak zespół, który nie wstydzi się tytułu, który jest mu nadawany i kontynuuje muzyczne prace nad swoim image'em. Jeszcze kilka lat temu o Linkin Park było głośno, lecz po wydaniu dwóch długogrających płyt, informacje na temat nagrywania nowego materiału ucichły, a po ostatnim singlu z "Meteory", jakiekolwiek wypuszczane na rynek nowe produkcje wywoływały zażenowanie nawet wśród najwierniejszych fanów. Nic dziwnego, gdyż zamiast szykować nowe utwory, tworzą przeróżne kompilacje, nagrywają stare kompozycje wraz z raperem Jay'em-Z i nic nie świadczy o pracach postępowych. Ale w końcu nadszedł maj roku pańskiego 2007, a wraz z nim najnowszy krążek zespołu, "Minutes to Midnight".

Co więc panowie stworzyli? Na pewno uczucie spiętej atmosfery słuchaczy. Zgodnie ze statystykami była to jedna z najbardziej oczekiwanych płyt tego roku, a nadzieje były naprawdę wysokie. Wszyscy spodziewali się naprawdę przełomowego repertuaru, potrafiącego pobić przebojowością i brutalnością wcześniejsze wydawnictwa. W połowie marca jednak zespół ogłosił, że nagrany krążek jest bogaty w urozmaicone melodie, określane nawet mianem "popowych", a całość miała się stać niespodzianką na rynku. I cóż mogę powiedzieć po premierze? Zaskoczenie niewątpliwie nastąpiło.

Szkoda tylko, że występuje ono w kompletnie innym wymiarze. "Minutes to Midnight" zdecydowanie nie jest albumem, na który wszyscy czekali, a szczególnie najbardziej zagorzali fani kapeli. Chociaż prawdę mówiąc, ciężko to nazwać ogromnym zwrotem akcji, bo tak właśnie zapowiadali nam członkowie to Linkin Park, ale chyba nikt nie sądził, że pójdzie wszystko pójdzie w takim kierunku. Większość kompozycji można określić jednym słowem - "pop". W trakcie słuchania aż wycieka niestrawny sos komercyjnej szmiry. Amatorzy ostrych riffów będą strasznie zawiedzeni. Zamiast solidnej porcji mocnego grania, mamy marną "muzykę popularną", najprawdopodobniej specjalnie wydaną dla "rockmenów", prowadzących życie zgodnie z doktrynami MTV. Jak tu bowiem mówić o "metalu" lub "rocku" skoro trzy czwarte repertuaru wydaje się być kopią Mattafixa, nie mającym nic wspólnego z tymi gatunkami. Najlepszymi tego przykładami są "Hands Held Heigh" z próbą przekazania "ambitnych", "uduchowionych" liryków, "In Between" wykorzystujący w większości tylko elektroniczne brzmienia, czy "Shadow of the Day" z refrenem, który jest połączeniem stylu U2 z pseudo-hip-hopowymi naleciałościami. Do nu-metalu tu daleko.
Na szczęście istnieją wyjątki od reguły, a w tym przypadku dwa. Najwyraźniej LP nie potrafiło się do końca rozstać ze starym stylem i zaproponowało kawałki, unoszące w tle klimat wcześniejszych płyt. "Given Up" przypomina singlowego "Faint" z "Meteory", a "No More Sorrow" kojarzy się pozytywnie z mocniejszą wersją grupy The Rasmus. Na tym niestety lista pozytywów się kończy. Nawet utwór promujący krążek, "What I've Done" nie jest w stanie zadowolić wybrednych słuchaczy, a co dopiero listy przebojów.

Linkin Park - Minutes to Midnight
Linkin Park - Minutes to Midnight


Obiecywali popowe melodie i takie dostaliśmy, ale w wykonaniu Chestera i spółki takie połączenie nie wyszło na dobre. Nie ma tu przebijającej energii i charyzmy, a wcześniejszy styl łączący metal komercyjny z hip-hopem, po prostu się rozpłynął. Dostaliśmy marne, sztampowe i nudne piosenki i aż wstyd się przyznać, że słychać je w naszych głośnikach. Jak to się więc stało, że gdy Limp Bizkit, wydał "Results May Vary" (znacznie różniącą się od pierwszych dokonań zespołu) otrzymał same pochwały, a "Minutes to Midnight" najgorsze chłosty? Może dlatego, że Fred Durst posiada osobowość, którą jest w stanie przenieść nawet do najckliwszej ballady, tworząc dzięki temu hit stacji radiowych i kanałów muzycznych na całym świecie, a Chester Bennington udowadnia tym samym, że dobry głos to nie wszystko. Trzeba mieć również atrakcyjny pomysł i siłę przebicia, czego niestety nie widać na najnowszym albumie. Zespół po tym krążku z pewnością stanie się po raz kolejny centrum żartów na wielu forach internetowych.

Na początku czerwca, Linkin Park mają zagrać jako support przed koncertem Pearl Jamu na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Będzie to ich pierwsza wizyta w naszym kraju, a jeśli będą promować "Minutes to Midnight", to mam wrażenie, że kolejny raz już u nas nie zawitają.

Zawartość:
1. Wake
2. Given Up
3. Leave Out All The Rest
4. Bleed It Out
5. Shadow Of The Day
6. What I've Done
7. Hands Held High
8. No More Sorrow
9. Valentine's Day
10. In Between
11. In Pieces
12. The Little Things Give You Away
METRYCZKA
WYDAWCASony BMG
DATA PREMIERY14.05.2007
WYKONAWCA:Linkin Park
PLYTA:Minutes to Midnight