Na początku jest tęsknota, gnosis, ułamek wiedzy. Spojrzenie ponad to, co rzeczywiste. Poszukiwanie i doświadczanie. Przemierzanie rzeczy pośród cieni. Przyobleczone w szaty transcendencji staje się czymś więcej, słowem zaklętym w pozorną nieśmiertelność, odpryskiem światła, magią dla ludu, dotykiem nieznanego i nienazwanego.
Mit jest swego rodzaju rzeczywistością, światem zakrytym i niezbadanym, w którym wszystko jest pierwsze, istniejące nieustannie, odwieczne i niezgłębione. Jest krainą, która czerpie swe pożywienie z głębin ludzkiej podświadomości, bez której nie jest w stanie żyć i którą jednocześnie tworzy, kształtuje w akcie subkreacji. Jest tworzywem pozwalającym na przesył informacji przez stulecia i tysiąclecia. Zmieniają się imiona bohaterów, czyny pozostają te same.
Stare porzekadło głosi, że w każdej baśni tkwi ziarnko prawdy, każda historia opiera się na mniej lub bardziej zniekształconych faktach. Czasami nierealna otoczka powstać może w sposób celowy chroniąc zawarty w niej rdzeń przed zapomnieniem.
Samo słowo ‘mit’ wywodzi się najprawdopodobniej z indoeuropejskiego *meudh, *mudh, co znaczy ‘tęsknić za czymś, przypominać sobie coś’. Dostrzec tu można podobieństwo do sumeryjskiego słowa mud (MU.ED), oznaczającego ‘śpiewanie pieśni, wychwalanie, rozprzestrzenianie słów, rozgłaszanie’. Nie pierwsze to podobieństwo i nie ostatnie.
Operując symbolami i archetypami, obrazami nierzadko brutalnymi, mit zapuszcza korzenie w głębiny podświadomości. Bazując na „myśleniu magicznym” wytwarza wokół siebie sferę sacrum, obszar nietykalności i tabu. Kreuje w ten sposób ryt, przekształcający się z czasem w kult i religię.
Ten psychologiczny mechanizm oddziaływania wykorzystany został, jak sadzę, przez bliżej nieznane osoby, czy też kapłańskie bractwa, do utrwalenia i przekazania przyszłości własnej, zaawansowanej wiedzy astronomicznej i matematycznej, wiedzy uznawanej za tajemną, niezrozumiałą dla ogółu niebiańską gnosis.
Stowarzyszenia te, czy też gildie uczonych-kapłanów, wywieść można z czasów neolitycznego szamanizmu, kiedy to na syberyjskim pustkowiu powstawały najstarsze symbole naszej kultury i pierwotne koncepcje sakralno-kosmogoniczne. Człowiek-zawieszony-na-drzewie. Wąż oplatający widnokrąg. Światy dolne i górne, Niebiosa i Otchłanie. Wyzwolenie poprzez samoofiarowanie. Poprzez Krew i Cierpienie.
Ubrani w płaszcze pokryte ptasimi piórami zwani byli Ludźmi-Ptakami, Towarzyszami Sokoła (Szemesu-Hor), czy też Pierzastymi Wężami (A. Collins), tymi, którzy podróżują ku niebiosom. Osoby te wyróżniać się miały budową ciała (typ śródziemnomorski), językiem (protodrawidyjskim), a przede wszystkim posiadaną wiedzą. Z biegiem lat płaszcze pokryte piórami zastąpiły chitony.
Spróbujemy dowieść, że pewne opowieści powstały w celu zakodowania określonej wiedzy, zarówno astronomicznej jak i matematycznej. Tworzono w oparciu o zapomniany wygląd nieboskłonu. Tworzono określoną symbolikę mającą obrazować „pracę” Słońca na niebie, zarówno w aspekcie rocznym jak i precesyjnym, trwającym niespełna 26 tys. lat.
Możliwe, że mity oparte na wędrówce słońca wynikały jedynie z fascynacji klasycznych autorów nieboskłonem. Jedyny problem, jaki napotykamy polega na tym, że zarówno opowieści opierające się na zodiaku, jak też teksty zawierające aluzje jedynie do gwiazd/ znaków kardynalnych, mają charakter archaiczny, nieprzystający do aktualnych wyobrażeń i symboli. Smok i Wąż. Dzik i Pies. Te pary zwierząt pojawiają się w sposób permanentny, pomimo całkowitej nieprzystawalności do ówczesnych systemów zodiakalnych, sięgając wstecz o kilkaset bądź kilka tysięcy lat. Być może komuś zależało na przetrwaniu pierwotnego zodiaku, być może zodiak ten nigdy do końca nie został zapomniany.