Film opowiada dalsze losy mutantów. Znowuż ujrzymy starych znajomych, w tym Wolverine'a, profesora Xaviera, Storm, czy także głównego "złego" Magneto. Tym razem główną przyczyną sporu jest szczepionka tzw. remedium, dzięki której mutanci mogą zostać całkowicie wyleczeni, tzn. pozbawieni swoich ponadnaturalnych uzdolnień. I rodzi się konflikt pomiędzy Xavierem, a Magneto. A jeszcze bardziej komplikuje sprawę pojawienie się pięknej Jean Grey, a raczej jej drugiego wcielenia - Mrocznego Feniksa, najsilniejszego żyjącego mutanta; film przez to dość mocno nawiązuje do komiksu "Dark Phoenix Saga".
Twórcy scenariusza - Simon Kinberg i Zak Penn wykonali świetną robotę. W "Ostatnim Bastionie" nie brakuje niezłej fabuły (lecz wydaje mi się, że pod tym względem jest ciut gorzej niż w pierwszych dwóch filmach), ani scen akcji. I tutaj należą się brawa, bo efekty, które widzimy na ekranie robią ogromne wrażenie! Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz widziałem w jakiejkolwiek produkcji tak efekciarskie sceny. Zwłaszcza ostateczna walka między bractwem Magneto, a ludźmi wspomaganymi przez mutantów ze szkoły Xaviera jest genialna zrealizowana. W końcu na film wyrzucono kupę forsy, więc nie można było tego zmarnować. Ze strony wizualnej ta część prezentuje się najlepiej. Moce, używane przez mutantów są jeszcze bardziej widowiskowe (zwłaszcza finałowa scena, gdzie Feniks pustoszy wszystko wokół siebie).
Również wyśmienicie prezentują się mutanci. Zwłaszcza spodobał mi się wygląd futrzanej Bestii. Wszystkie komiksowe postaci pod względem wizualnym zostały w filmie naprawdę pieczołowicie odwzorowane. Nie wyobrażam sobie zmiany aktorów. Przyzwyczaiłem się do tych, którzy wystąpili we wszystkich trzech częściach tak, że wydaje mi się, iż pasują do swoich filmowych postaci idealnie i żadna zmiana nie jest potrzebna. Szkoda, że w "Ostatnim Bastionie" niektórzy aktorzy odegrali mniejszą rolę, przez co zagrali w filmie dokładnie tylko paręnaście minut (m.in. Rogue czy Cyklop).
Jak już przystaliśmy przy aktorach i aktorkach to wypada napisać parę zdań więcej na ten temat. W trzeciej części znowu pojawiła się same "hollywodzkie" gwiazdy jak Patrick Stewart (Profesor Xavier), Hugh Jackman (Wolverine), czy świetnie odgrywająca swoją rolę Halle Berry (Storm). Po prostu nie można im nic zarzucić, spore doświadczenie w tego typu produkcjach widać na pierwszych krokach, a także przyzwyczajenie się do starych aktorów z poprzednich części też daje o sobie znać. To dzięki nim film zyskał przynajmniej połowę swojego sukcesu. Jeśli wyjdzie "czwórka" (na co się zanosi…) to nie ma bata, bez tych aktorów i wielu innych, którzy odegrali swoje pięć groszy w filmie X-Men nie będzie tym, czym już jest, czyli kawałkiem dobrego kina akcji.
Po ponad 100 minutach odszedłem od telewizora szczęśliwy, a zarazem poczułem się lekko zniesmaczony. Film skończył się jak dla mnie - po poprzedniej, wyśmienitej i jednocześnie najdłuższej części - za szybko. Następnym razem mogliby pokusić się o bardziej rozbudowaną fabułę. Niemniej jednak, jest to idealna pozycja na mroźne wieczory, wiejące nudą i monotonią. Oglądałem go z nieustającą ciekawością. Oby więcej takich filmowych produkcji, czego życzę sobie i Wam!