Recenzowany tytuł rozpoczyna wstęp napisany przez narratora książki, konkretnie człowieka z ONZ, który 12 lat po największej wojnie jaką znała ludzkość sporządził raport na temat jej przebiegu. Wieloletnie podróże, podczas których rozmawiał ze świadkami najbardziej gorących wydarzeń wojennych zostały jednak mocno w raporcie okrojone, dlatego jego autor postanowił wydać książkę, w której zawarł oszałamiające opowieści napotkanych ludzi. Jedyne wypowiedzi narratora to szczątkowe opisy spotkań ze świadkami oraz rzadkie do nich pytania. W ten sposób otrzymujemy dość obszerny zbiór wywiadów… Zaraz, ja przecież nie wspomniałem o najważniejszym - o co w ogóle chodzi z tą wojną?!
Akcja umiejscowiona jest w niedalekiej przyszłości. Wybuch epidemii Zombizmu wyczytujemy z opowieści chińskiego lekarza, która rozpoczyna pierwszy rozdział książki. Bohater został wezwany do ubogiej wioski, by przebadać kilku ludzi z bardzo silną gorączką. Pacjenci umierają, by po chwili się "reanimować" - zamienić w Zombie, Umarlaki, czy też Zaki, albowiem zarażeni tym wirusem otrzymali wiele nazw. W ich ciałach nie pozostało ani trochę człowieczeństwa, opanowani są jedynie chęcią jedzenia, a żywią się rzecz jasna mięsem. Zombie nie grzeszą inteligencją, jednak ich liczba wzrasta z minuty na minutę - każdy ugryziony przez Zaka człowiek zostaje zakażony. Bardzo szybko choroba wydostaje się poza Chiny, rozprzestrzeniając się po całej planecie. Brooks pokazuje nam jednak zagrożenie jeszcze większe od Zombie - Wielką Panikę, czyli okres nazwany tak oficjalnie w świecie wykreowanym przez autora.
Największą przeszkodą w walce z zarażonymi okazują się bariery kulturalne, historyczne urazy, polityczne konflikty, chęć zarobku i wszystkie inne ludzkie przywary. Przykładem może być opowieść milionera, który wymyślił "szczepionkę" chroniącą przed chorobą, która oczywiście nie działała. Została jednak przepchnięta przez komisję legalizującą bez testowania, oczywiście w celu uspokojenia panikującego społeczeństwa. Widzimy konflikt pomiędzy Żydami a Muzułmanami, niepozwalający żadnej ze stron wyciągnąć pomocnej dłoni do drugiej. Oczywiście z czasem ludzka mentalność przechodzi metamorfozę, jednak bałagan jest na tyle duży, że resztki wojsk poszczególnych krajów bronią się zamiast nacierać. Żadna strategia wojskowa nie pasuje do walki z Zombie, które nie odczuwają zmęczenia, a wystarczy jedno ugryzienie, by zarazić choćby i cały pluton.
W Wojnie Zombie nie ma miejsca dla wspaniałych bohaterów i odważnych samotników - autor pokazuje nieład i niepokój, które rządzą ludzkością. Wielu ludzi o słabych nerwach traci poczytalność po atakach Zaków, wielu formuje grupy rebeliantów, które z różnych powodów postanowiły obrać sobie za wroga armię wyzwalającą. Dopiero w połowie książki ludzkość postanawia przejąć inicjatywę na froncie, zacząć odzyskiwać stracone tereny. Max Brooks świetnie ukazał współczesne uzależnienie życia od nowoczesności, bez której świat tonie w chaosie. Jego opisy ludzkich przeżyć pełne są realizmu, szczegółowości, a świat w wirze wojny został przez niego wykreowany po mistrzowsku. Autor nie zostawił żadnych niedomówień, wszystko przedstawia się spójnie, o ile można mówić o spójności w takiej zawierusze.
Wojna Zombie na pewno nie jest książką dla wszystkich. Napisana w konwencji zbioru wywiadów, o dużej objętości, może odstraszać część czytelników. Do tego dochodzi ciekawe wydanie - każda karta wygląda na poplamioną na brzegach krwią! Podczas czytania widać to kątem oka, dodaje to sporo wrażeń czytelniczych! Może jednak spowodować niechęć u niektórych odbiorców. Do mnie jednak książka trafiła, polecam ją z ręką na sercu wszystkim fanom nietypowych horrorów, ale nie tylko im. To szokująca i interesująca lektura na kilka długich wieczorów!