Viva Pinata zdobyła dobre opinie u recenzentów i otrzymała kilka wyróżnień. Niestety, zabrakło odzwierciedlenia tego sukcesu w liczbie sprzedanych kopii i trudno powiedzieć, co było tego powodem. Może zbyt słaba reklama Microsoftu, jak stwierdził sam James Thomas ze studia Rare? Wiele mówiono też o tym, że na pewnym etapie rozgrywki dzieło Rare mogło sprawiać zbyt duże problemy młodszym odbiorcom, do których przecież zostało głównie skierowane. Tym razem jednak studio znane z takich gier, jak Kameo Elements of Power czy Perfect Dark Zero, postanawia spełnić oczekiwania wszystkich graczy, naprawiając błędy znane z pierwowzoru.
Pretekst do rozpoczęcia zabawy stanowi prosta fabuła. Oto bowiem nieprzejednany Profesor Pester pozbawia Centralę Pinat danych o wszystkich zwierzętach. Naszym celem jest odzyskanie ich poprzez zwabienie do ogrodu jak największej liczby odmiennych Pinat. Na dodatek przeszkadza nam w tym sprytny Pester. Na początek otrzymujemy niewielki kawałek ziemi, który wraz z kolejnymi postępami, staje się coraz większy i zaczyna tworzyć prawdziwy ogród, chętnie odwiedzany przez Pinaty.
Autorzy wprowadzają szereg zmian, ale pragną przy tym zachować mechanikę rozgrywki znaną z poprzedniej odsłony. Poza znanymi już zwierzakami, stworzono ponad trzydzieści nowych. Będziemy mieli okazję udomowić między innymi wielbłąda, pingwina, chrząszcza czy ogromnego goryla. A to jeszcze nie wszystko, ponieważ możliwe będzie dokonywanie znacznych zmian w ich wyglądzie. Co prawda ta opcja była dostępna już wcześniej, jednak teraz wachlarz modyfikacji uległ znacznemu powiększeniu. Przykładowo, możliwe okaże się dodawanie tatuaży lub zmiana koloru skóry albo futra. Warto wspomnieć, że do zadowolenia danej Pinaty pomocne będą nowe powierzchnie - śnieg oraz pustynny piasek, których wykorzystywanie zostanie umożliwione graczowi.
Rozgrywka stanie się bardziej przyjemna i komfortowa, dzięki łatwiejszemu w obsłudze interfejsowi. Istotne jest również to, że dzieci (i nie tylko one) będą mogły bawić się w nowym trybie zatytułowanym "Just for fun". Po raz pierwszy zyskamy nieograniczoną sumę czekoladowych pieniędzy i ogromne miejsce na rozwijanie ogrodu. Cieszy również fakt drobnej modyfikacji mini-gry z romansowaniem, która w poprzedniej odsłonie była kluczowym elementem do rozpoczęcia procesu prokreacji. Teraz, po pojedynczym jej ukończeniu, możemy zdobyć aż dwie nowe Pinaty. Po prostu jeżeli zechcemy, aby urodziły się bliźniaki, będziemy musieli zbierać tak zwane serca premii.
Jedną z ważniejszych nowości, jaką zaoferuje Trouble in Paradise, jest tryb kooperacji. Drugi gracz dołączy do pierwszego wykorzystując dodatkowy kontroler. Dzięki takiemu rozwiązaniu przechodzenie gry może stać się znacznie ciekawsze i łatwiejsze - gdy dziecko nie radzi sobie z jakimś elementem, w każdej chwili może pomóc mu rodzic.
Nadchodząca gra Rare wykorzysta nieco możliwości kamery Live Vision. Dostępne mają stać się specjalne karty, które przytknięte do niej, zaoferują nam nowego zwierzaka czy zmienią w naszym ogrodzie pogodę na bardziej słoneczną. Nie będą one sprzedawane, ale chwilowo trudno powiedzieć, jaki sposób dystrybucji wybierze producent. Wiadomo, że gracze będą mogli skanować swoje zbiory kart i na przykład przesyłać je w postaci grafiki innym osobom za pomocą poczty e-mail.
Widać, że tym razem Rare chce ułatwić rozgrywkę dzieciom. Jednak wszyscy, którzy będą chcieli w miarę wymagającej gry - otrzymają ją. Takie dostosowanie się do potrzeb klientów stanowi bardzo rozsądne i dobre posunięcie, które może zapewnić dużą sprzedaż producentowi. Szczególnie ciekawie powinna wypaść kooperacja, jak i patent z wykorzystaniem kamerki Live Vision. Właściwie trudno być sceptycznie nastawionym do Trouble in Paradise, bowiem dotychczasowe zapowiedzi utwierdzają nas w przekonaniu, że otrzymamy bardzo interesującą i dobrą pozycję.