W założeniach flOw jest tak banalne, że nie ma nawet głównego menu, tutoriala czy jakichkolwiek opcji. Od samego początku, aż do zakończenia napisów końcowych (tak, podczas nich też gramy) sterujemy pięknym stworkiem, który pływa w nieokreślonej mazi pożerając wszystko co mniejsze od niego, wystrzegając się zaś większych potworków. Wszystko przypomina trochę pierwszą fazę Spore, ale to flOw ukazało się pierwsze. Poza tym gra Sony oferuje o wiele więcej możliwości, niż najnowsza zabawka Willa Wrighta. Pojawia się także parę bonusów - niebieskie kulki po zjedzeniu przenoszą nas piętro wyżej, czerwone zaś - piętro w dół. Na samym dole czeka na nas nowy potworek do kolekcji, łącznie jest ich pięć. Może brzmi to trochę skomplikowane... i taka właśnie gra jest! Mimo bardzo prostych założeń zapoznałem się z wszystkimi ciekawostkami dopiero po podwójnym ukończeniu flOw i nie jest to wcale wadą.
Tajemniczość zabawy jest właśnie największą zaletą gry thisgamestudios. Wrogów do pokonania są całe setki, a każdy z nich ma tylko jeden słabszy punkt. Ba, na początku gry nie wiemy nawet po co musimy ciągle poruszać się w dół, wszystko zasnute jest mgłą tajemnicy. FlOw nie ukazuje nam strzelanin, taktyki czy zagadek - twórcy zaprezentowali nam po prostu życie, jakże zupełnie inne od ludzkiego. Zabawne, jak w grę z uśmiechem na ustach bawią się zarówno hardcore'owcy, jak i starsi ludzie. Sterowanie jest równe proste jak zasady gry, dzięki czemu osoby, które z grami na konsole nie mieli w ogóle styczności, radzą sobie wprost znakomicie. Jedynym analogiem PSP poruszamy stworkiem, zaś każdy inny przycisk służy do uaktywnienia specjalnej umiejętności naszego komórkowego alter-ego. Niektóre "postacie" potrafią przez chwilkę szybciej się poruszać, inne stają się niewidzialne, zaś jeszcze inne wsysają wszystko co znajduje się dookoła nich - zupełnie jak czarna dziura.
Jeśli chodzi o grafikę, mogę śmiało powiedzieć, iż flOw jest aktualnie najładniejszą grą na PSP. Nieważne, że nie wykorzystuje absolutnie każdego megaherca z procesora maszynki, w końcu nie o to w grach chodzi. Każda z kreatur porusza się w mazi o innym kolorze, czasami na ekranie dzieje się naprawdę sporo, zaś kantów tu nie ma zupełnie.
Piętra są półprzezroczyste, przez co czasami widzimy co dzieje się poniżej - a nierzadko na niektórych poziomach jest niezły - za przeproszeniem - burdel. Wszystko wygląda zupełnie jak na Playstation 3. Brawa za znakomitą konwersję, gra nie ucierpiała na niej ani trochę. Może brak tu skomplikowanych potworów czy gigantycznych przeciwników, ale wszystko przypomina obraz czy choćby ładną pracę wykonaną w programie graficznym. Właśnie takie gry powinny powstawać na PSP!
Z muzyką jest jeszcze lepiej, dźwięki w piękny sposób zgrywają się z obecną sytuacją na ekranie. Gdy napotkamy jakiegoś giganta, melodie są znacznie głośniejsze i szybsze. Oczywiście wszystko co usłyszymy jest dość spokojne, w końcu flOw powstało jako przykład grania w stylu Zen. Są to gry, które mają głównie uspokajać, lecz nie robią tego jak Postal czy inne produkcje. Tutaj mamy styczność z naprawdę uspokajającymi motywami. Nie wiem i nie potrafię określić jak twórcy to zrobili, ale każdy piksel i każda nuta ma w sobie coś głębszego. Dzięki temu po pięciominutowej rozgrywce jestem spokojny i wyluzowany niczym po porannej kawie w sobotę.
Niestety, gra jest wykonana w tak oryginalny sposób, że nie spodoba się każdemu. Narzekać mogą fani gigantycznych gier RPG czy innych strategii - flOw może być dla nich za proste. Po dwugodzinnej sesji praktycznie każdy skończy produkcję thisgamestudios po raz pierwszy - a za każdym kolejnym gra staje się coraz nudniejsza... Z drugiej strony, bugów i innych błędów tu po prostu nie ma, grafika powala swoją oryginalnością, zaś muzyka jest bardzo miła. Dodatkowo flOw oferuje multiplayer, który nieco przedłuża krótkie życie gry - o ile oczywiście macie znajomych z PSP, bo na pojedynki przez Infrastructure nie liczcie.
Reasumując, flOw jest grą ponadprzeciętną, ale nie spodoba się każdemu. Spodoba się zwłaszcza graczom, którzy potrzebują troszkę spokoju - nic tak nie odstresuje, jak krótka sesja w przerwie, między polskim a matematyką w szkole, w autobusie czy podczas przerwy na kawę... Pamiętajcie, to zaledwie trzydzieści złotych!