O Lord, when shall I have the joy?
Of seeing the vengeance which, hidden,
Will soothe thy wrath in secret?
Kwiecień 2006 roku w upalnej Andaluzji nie zapowiadał się niezwykle. Dopóki nie znaleziono trzech ciał osób, na pozór niezwiązanych ze sobą. Rytualny mord, krwawa rzeźnia, przy której wyczyny bohaterów Se7en czy Milczenia owiec to błahe igraszki. Z pomocą młodej, hiszpańskiej policjantce przychodzi Jack Lorski, niegdyś przetrzymywany przez Phoenixa, (czyli po polsku Feniksa), psychopatę grasującego po środkowej Europie. Phoneix poczuł zew. Poczuł krew i smak ludzkich wnętrzności. Trzy miesiące później nad jednym z szkockich jezior znaleziono ciało J.Lorskiego, a raczej szczątki jego ciała, potwornie okaleczone, z wyciętymi organami wewnętrznymi. Phoenix powrócił. Poczuł zapach krwi. W sadystycznym szale rozpoczęła się krwawa łaźnia.
Przełom w sprawie nastąpił kilka miesięcy później, kiedy to na jeden z komisariatów trafiła niepozorna paczka zawierająca cztery płyty CD. Nadawca: Phoenix we własnej osobie. Uosobienie zła, ale i geniuszu. Próby dekryptażu zakończyły się niepowodzeniem, materiały przekazano organizacji ICPA (International Committee for the Phoenix Arrest), Międzynarodowemu Komitetowi na rzecz Aresztowania Phoenixa, założonemu przez kolegów Lorskiego, dziennikarzy i ludzi mediów.
Rozpoczęła się dystrybucja, pościg z czasem w celu złapania geniusza zbrodni i pomszczenia Jacka. Komplet materiałów wydanych przez psychopatę trafił do szerokiej dystrybucji. Czujesz się na siłach by włączyć się do śledztwa prowadzonego na kilku kontynentach? Jeśli tak, włóż pierwszą płytę do napędu, wejdź w świat umysłu geniusza zbrodni.
Jak widać Evidence nie jest grą zwykłą, mówiąc szczerze jest najbardziej niezwykłą przygodówką, w jaką dane mi było zagrać na przestrzeni ostatnich lat, mieszającą w nieznany dotąd sposób rzeczywistość z fikcją, wydarzenia prawdziwe z tymi rozgrywającymi się w przestrzeni wirtualnej. Za dzieło to odpowiada francuski team Lexis Numerique, który rok później wydał eXperience 112, nazywany grą wyjątkowo innowacyjną. Tyle że eXpierience nawet do pięt nie dorasta Ostatniemu Rytuałowi, jest pozycją prostą, lekką i o wiele bardziej mainstreamową. Wydawała ci się trudna? Do Evidence nawet nie podchodź. To nie bajka dla dzieci, gdzie odpowiedzi na zagadki poukrywane są dwa kroki od siebie.
Evidence jest pozycją niezwykłą, przede wszystkim ze względu na sposób realizacji. Przy pierwszym uruchomieniu otrzymujemy komunikaty policyjne oraz wiadomość od ICPA dotyczącą postępu w śledztwie w sprawie Phoenixa. Proszeni jesteśmy o podanie adresu e-mail, na który od tej pory regularnie otrzymywać będziemy informacje od śledczych , innych uczestników pościgu za zbrodniarzem, naukowców, a nawet… Przekonajcie się zresztą sami. Motyw, w którym główny antagonista przesyła nam maile z pogróżkami (wiem, gdzie mieszkasz, za niedługo zapukamy do Twych drzwi!) i wyśmiewający brak postępów po prostu zwala z krzesła. Gra jest więc ściśle zintegrowana z klientem poczty e-mail ale nie tylko z nim, również z Internetem, ale o tym dalej.
Rozgrywka oparta jest o kolejne łamigłówki pogrupowane w kilka (osiem) rozdziałów, stawiane przed nami przez Phoenixa, mające jednak głębszy sens i niejako otwierające przestrzeń na kolejne prawdy wygłaszane przez szaleńca. Łamigłówki i zagadki, będące w rzeczy samej wytworem umysłu osoby obłąkanej. Wieloetapowe i wymagające. Przechodząc do kolejnych etapów zbrodniczego planu natkniemy się na coraz trudniejsze wyzwania, przy których testy Mensy to kaszka z mleczkiem.
Zagadki to w zasadzie lakoniczne rebusy w surrealistycznym sosie groteski i ohydy, do odpowiedzi na które musimy wykorzystać wiedzę zbieraną w grze, otrzymywaną w mailach i ukrywaną na kolejnych planszach-łamigłówkach. Dla przykładu w jednym z prostszych wyzwań musimy wybrać i zmiksować właściwą ilość odpowiednich płyt zawierających jęki kobiety torturowanej przez Phoenixa. Po odgadnięciu sposobu w jaki mamy to zrobić pojawia się kolejna plansza, na której z kolei odkrywamy fragment ilustracji Boskiej Komedii Dantego; i kiedy rozwiążemy ten etap przechodzimy do trzeciej fazy łamigłówki, gdzie przed naszymi oczami pojawia się kilkanaście rycin z wymienionego powyżej dzieła, które trzeba połączyć z określonymi liczbami. Jak mamy wpaść na rozwiązanie?
Google. To obok poczty mailowej drugie niezbędne narzędzi e naszej pracy. I nie mam tu na myśli poszukiwani a odpowiedzi na zagadki w internetowych serwisach zawierających przygodówkowe walkthrough. Pojedyncze słowa, hasła jakby napomknięte przypadkiem - to wszystko prowadzić nas będzie do wpisywania słów kluczowych do przeglądarki i poszukiwania kolejnych śladów w Sieci. A te znajdziemy zarówno na stronach oficjalnych, jak Wikipedia czy serwisy historyczne lub wirtualne mapy, jak również na kilkudziesięciu nie tyle stronach co rozbudowanych, wysokiej jakości portalach internetowych opracowanych przez twórców gry! Odpowiednie słowa kluczowe prowadzić nas będą m.in. do zbiorczych informacji o Dantem, historii Hiszpanii, ale też do blogów bohaterów występujących w grze, ich stron prywatnych, gazet przez nich wydawanych itd. itp. Dodajmy do tego, że w wersji oryginalnej (czyli francuskiej) wydawca udostępnił również serwis smsowy oraz linię telefoniczną, na którą mogliśmy dzwonić i rozmawiać z bohaterami gry lub innymi osobami prowadzącymi śledztwo!
Ogrom pracy, jaki został włożony w stworzenie tego swoistego, wirtualnego świata gry, jest więc niespotykany. I dość powiedzieć, że zdecydowana większość zawartych w grze informacji to fakty, a nie fikcja, tyle że fakty mało znane lub dyskusyjne, jak np. wskazanie prawdziwej osoby widocznej na całunie turyńskim (nie, nie jest na nim uwieczniony Jezus Chrystus).
Jeden drobny przykład. Czy ktoś się zastanawiał, dlaczego portugalskie i hiszpańskie galery odkrywające Nowy Świat miały na żaglach czerwone krzyże Templariuszy? Z tego prostego powodu, że portugalscy zakonnicy sprytnie zmienili nazwę na Zakon Chrystusa i przetrwali kolejne stulecia… A to tylko kawałek historii opowiedzianej nam przez Feniksa, prowadzącej od starożytności poprzez kolejnej wieki w stronę współczesności.
Oprócz dziesiątek stron www do naszej dyspozycji otrzymamy również konieczność zalogowania się na serwisie ICPA, gdzie z biegiem czasu otrzymywać będziemy kolejne narzędzia śledcze. Zoom. Dekryptor tekstu, pozwalający zmieniać ciągi liczb na litery w wybranym trybie szyfrowania. Dekryptor obrazu potrafiący wydobywać z obrazków, plików png zgrywanych z Sieci, zaszyfrowane w nich ciągi liter! Deskryptor filmów, pozwalający na dokładną analizę poszczególnych klatek video. Traker sygnałów IP, możliwość instalacji rootkita na innych komputerach… Translacja obcojęzycznych stron internetowych. Dodajmy do tego konieczność używania map internetowych, programu Google Earth, przeszukiwania zasobów sieciowych, galerii obrazów etc, maili, serwisów, a przed nami pojawi się obraz gry, będącej swoistym doświadczeniem wieloformatowym. Multiexperience. Rozgrywka poprzez wielość źródeł interakcji. Komputer. Outlook. Sieć. Obrazy. Słowa. Muzyka.
Po każdej rozwiązanej zagadce czeka na swoista nagroda - kolejny fragment filmu udostępniany nam przez Phoenixa, a ten jest z kolei wykonany w sposób perfekcyjny, na taśmie 8 mm, z udziałem aktorów mówiących w językach lokalnych. Nie spotkamy tu Hiszpanów mówiących po angielsku czy Portugalczyków po francusku, jak to bywa z pewnymi grami, gdzie Arabowie mówią po angielsku. W trakcie zgłębiania tajemnic mordercy poznamy niejako przy okazji losy Jessiki Moses (w tej roli Sabine Crossen), poszukującej wraz z przyjaciółką swego zaginionego przed sześcioma laty brata. Spotkamy Jacka Lorskiego, detektywa Gerda Hanke, hiszpańską policjantkę Manuelę Ortiz (Marta Domingo).
Kilkadziesiąt minut filmów podzielonych na segmenty (dostępnych do wglądu w osobnej sekcji i zawierających swoje własne sekrety) stoi na wyższym poziomie niż nie jeden film z szerokiego ekranu. Gra aktorska jest fenomenalna, naturalna i bez kompleksów, całość utrzymana w konwencji paradokumentu. Mamy wrażenie, że oglądamy prawdziwych ludzi z ich problemami, prawdziwe wycinki śledztw czy wspomnień, a nie aktorów odgrywających powierzone im role. To nie Mass Effect tudzież Wiedźmin. To prawdziwe dzieło sztuki.
Całości obrazu zamyka rozmach realizacyjny - poszczególne sceny kręcone rozgrywają się w USA, Kanadzie, Hiszpanii, Portugalii, Szkocji. W jednym momencie oglądamy obraz pewnego artysty na Wikipedii, w drugim stoimy twarzą w twarz z namalowanym wcześniej budynkiem "zwiedzając" go razem z bohaterami. W jednym oglądamy portugalskie zamki, w drugim wchodzimy do nich bezpośrednio.
Do tego dochodzi oprawa. Surowa, minimalistyczna. Dziwna. Chora. Stylizowana na dzieło szaleńca wypuszczonego z planu Kolekcjonera Kości czy z sennych koszmarów Lovecrafta. Pomimo kilku lat dalej się nie zestarzała. Zawiera to, co zawierać powinna. Animowane fragmenty filmów wplecione w zagadki (np. obraz kobiety czołgającej się przez ekran), filmy właściwe, stanowiące przerywniki między kolejnymi zagadkami (te są całkiem dobrej jakości, bez jakiejś pikselozy). A obok nich muzyka, równie chora i przerażająca, przepełniona dźwiękami, które mogą śnić się po nocy. Dla kontrastu w filmach usłyszymy szereg utworów muzycznych i wokalnych, utrzymanych w klimacie gry.
Fabuła w kilku momentach nas zaskoczy w sposób bolesny, wywracając wszystko do góry nogami i zmieniając punkt widzenia na całą grę. Uwielbiam takie momenty, uwielbiam takie filmy. Przeżycia, pozwalające rozkoszować się ścieżką fabularną po wielokroć, zapadające na długo w pamięć. Po skończeniu Evidence, zapewne zagramy jeszcze raz, patrząc na wszystko z innej perspektywy.
Evidence w dzisiejszych czasach odstaje w sposób bolesny od "dzieł" mainstreamowych. To nie bajkowy Mass Effect z przewidywalną fabułą czy słodziutki Assassin Creed. Bliżej tej produkcji do Still Life, Gabriela Knighta 2, starych przygodówek interaktywnych (7th Guest, ktoś to pamięta?). Zawiera sporą dozę mało znanych faktów historycznych, zmieszanych z odrobiną fikcji w sosie z okultyzmu, przemocy, herezji i szaleństwa. To takie multimedialne "Pamiętniki znalezione w Saragossie" tudzież "Piła" (ta pierwsza). I na koniec, to nie jest gra dla casuali. Tutaj nie hodujemy baranków. To nie jest nawet gra dla przeciętnych zjadaczy przygodówek. Poziomem trudności i wymaganej cierpliwości może odstraszyć nawet koneserów. Podsumowując: dzieło growej sztuki.