PLAYBACK, nr 09-10/2008 (33-34) Strona www: www.playback.pl
Forum: www.playback.pl/forum.htm Gry, książki, film, sprzęt, publicystyka
Dołącz do nas!

RECENZJE

Krzysztof 'Voltaire' Sykta

Crysis Warhead

switch
Crysis Warhead
  • Gatunek: gry akcji, FPS
  • Producent: Crytek
  • Wydawca: Electronic Arts
  • Data premiery: 16 września 2008
  • Dystrybutor pl: Electronic Arts Polska
  • Platforma: PC
  • Pegi rating: 16+
  • WWW: oficjalna strona
  • Cena: 79,90 zł

Pod koniec 2007 roku zadebiutował tytuł, który przyćmił konkurencję rozmachem wykonania, miodem wylewającym się z ekranu i niespotykaną dotąd grywalnością. Rewelacyjna oprawa graficzna w parze z innowacyjnym trybem multiplayer wyznaczała nowe standardy elektronicznej rozrywki. Fani efpesów szaleli z radości, a półki sklepowe opróżnione zostały w ciągu kilku tygodni. Tą grą był… Call of Duty 4. Cevat Yerli, ceo Cryteka, z zaciśniętymi pięściami walił głową w ścianę swojego gabinetu.

Crysis zawiódł. Co prawda rok temu zdania były podzielone, ale dla mnie osobiście sprawa była jasna. Stanowił swoisty synonim przerostu jakości nad treścią. Rewelacyjna grafika, obarczona wszakże grzechem pierworodnym słabo zoptymalizowanego kodu, starała się tuszować niedostatki fabularne, wyjątkowo słabe SI przeciwników i średnią grywalność. Polowanie na wietnamskich żołnierzy i obce formy życia zmieniało się w podziwianie widoczków, promieni słońca przebijających przez liście palm oraz fal oceanu, rozbijających się o piaszczyste brzegi feralnej wysepki. Źle skompilowany kod dodatkowo utrudniał życie użytkownikom Visty, stając się de facto jedynym tytułem, dla którego wartało mieć zainstalowaną na odrębnej partycji starszą wersję okienek. Ale Cevat Yerli otrząsnął się z goryczy porażki, medialnie okrzykniętej sukcesem, i rzekł: Zrobimy to samo, tylko inaczej! I tak oto po roku starań węgierskich programistów z budapesztańskiego oddziału Cryteka, nadzorowanych przez niemieckich Turków, narodził się Crysis Warhead, pierwszy oficjalny i na szczęście samodzielny dodatek, stanowiący przedsmak tego co czekać nas będzie w sequelu.

Crysis Warhead

Crysis Warhead

Co łączy Warhead z pierwowzorem? Powiem szczerze, wyłącznie silnik graficzny oraz problemy z SI, ale o tym później. Zmieniła się cała filozofia rozgrywki. Bracia Yerli wreszcie poszli po rozum do głowy i zamiast niezbyt dynamicznej prezentacji engine'u z naciąganą fabułą, oddali w nasze łapki GRĘ. Tak, w tej odsłonie Crysisa główny akcent postawiono na ciągłe dawki adrenaliny, klimat ryzykanckiej misji podbijany rewelacyjną ścieżką dźwiękową i filmowymi zagrywkami. Warhead w trybie single przypomina i wzoruje się (i bynajmniej nie mam mu tego za złe!) na… Call of Duty 4 właśnie. Wzruszały was sceny z rozbitego śmigłowca czy ostatnie starcie na moście? Warhead jest jeszcze bardziej filmowy i dynamiczny. Bo i zmienił się główny bohater.

Tym razem nudnawy Nomad błąka się gdzieś po drugiej stronie wyspy, a my wcielamy się w - yee hey! - szalonego sierżanta Michaela "Psychola" Sykesa. Nie taki on znowu szalony. Jak na Brytyjczyka przystało ma facet klasę i zasady. A i z samego faktu jego narodowości wynikają cięte riposty. Prawdziwe oblicze Sykes pokaże jednak w scenie dziejącej się obok pewnego mostu tuż pod sam koniec gry, gdzie przyjdzie mu wybierać między życiem członka swojego oddziału a powodzeniem całej misji. Rozwiązanie tej sytuacji sprawiło, że przez pięć minut nie potrafiłem się pozbierać, zmiażdżony jedną z najbardziej realistycznych i brutalnych scen (bo do tego czasu zdążymy się w Psycholem w pełni utożsamić) ostatnich lat.

Crysis Warhead

Crysis Warhead

O fabularności rozgrywki świadczy również zmienione podejście do prezentacji przerywników filmowych. Tym razem pomiędzy poszczególnymi misjami możemy poobserwować świat z trzeciej a nie pierwszej osoby. Mniejsza immersja? Bynajmniej. Zagranie to, raczej nigdy niestosowane w grach FPS, gdzie nawet w przerywnikach dalej spoglądamy na świat oczami naszego protagonisty, pozwoliło na oddanie pełni emocji naszego bohatera. Ciągłe najazdy na twarz to normalka. Widzimy gniew, wściekłość, ból oddane z takim realizmem, że momentami odnosimy wrażenie, że uczestniczymy w interaktywnym kinowym seansie. Jakość wizualna również ma tu znaczenie, podobnie jak wierne odwzorowanie emocji, mimiki i gestów.

Fabuła ma dla nas również jedną niespodziankę. Tym razem jak na film akcji w stylu Bonda przystało staniemy oko w oko, i to nie raz, z najprawdziwszym szwarccharakterem, chociaż bardziej on żółty niż czarny. Generał Lee dowodzący wietnamskimi wojskami to kawał prawdziwego sukinkota, lubującego się w brutalnych torturach i kopaniu amerykańskich chłopaków poniżej pasa nanomundurów. Konwencją Genewską podciera sobie tyłek o poranku. Jak skończy ów waść? Wyjątkowo ciekawie. Dla końcowej scenki warto zagrać i przejść całą grę.

Crysis Warhead

Crysis Warhead

Warhead, jak już wspominano, to przede wszystkim akcja. Mniej jest tutaj bezsensownego chodzenia i jeżdżenia po wyspie, nie ma praktycznie minuty bez widowiskowych pojedynków i ciekawych zagrywek. W odróżnieniu od pierwowzoru natkniemy się również na wyjątkowo ciekawe miejscówki. Płonący wrak samolotu otoczony komandosami przybranymi w liście. Bar na plaży. Zamrożony krążownik. Lodowy labirynt. Podziemna stacja kolejowa. Jaskinie i tunele.

Wojskowe bazy to tylko przedsmak atrakcji. Clue całej zabawy stanowi ucieczka na poduszkowcu wśród zlodowaciałych wiosek i palm oraz podróż… pociągiem. Wojskowym rzecz jasna i wyposażonym w działka ciężkiego kalibru zapewniające ogrom zabawy, polegającej na niszczeniu wszystkiego, co chce nas powstrzymać - samochodów, pojazdów opancerzonych, helikopterów czy zwykłych samobójców z pistoletem maszynowym w dłoni. "Rozpierducha" przypominająca frajdę ośmiobitowych tytułów.

Crysis Warhead

Crysis Warhead

Swoisty lifting przeszła również oprawa graficzna. Po pierwsze, zwiększono różnorodność i jakość zwiedzanych terenów. Zielone drzewa i palmy mogły się znudzić każdemu. W zauważalny sposób rozszerzono więc kolorystykę znanych nam lokacji jak i wprowadzono całkiem nowe krajobrazy. Więcej teraz brązów, żółci i czerni. Najbardziej do gustu przypadło mi bagno z drugiego etapu z rozbitym samolotem (niech zgadnę, pewnie F-16), podziemna kopalnia oraz śnieżny labirynt pełen pięknie lazurowych jęzorów lodu. Co ważne, grafika wygląda rewelacyjnie nawet na ustawieniach "high" (zwanych obecnie "Graczem"), najwyższe ("Entuzjasta", dostępne również bez żadnych sztuczek na XP) wydały mi się lekko plastikowe.

Crysis Warhead

Crysis Warhead

Zwiększono również płynność gry w stosunku do poprzedniczki, jednakże w wyjątkowo dziwny sposób. O ile w lokacjach z lasami mój sprzęt działał fenomenalnie płynnie, w porównaniu z podstawką oferując stałe 30-40 klatek na high (w porównaniu z uciążliwymi 22-27 w podstawce), a w jaskiniach nawet 40-60, tak ogromny cios dla mojej 8800GT nastąpił w lodowym epizodzie z poduszkowcem, gdzie zabawa stawała się praktycznie niegrywana a ilość klatek oscylowała w okolicach 6-8 (!). Czy ktoś ten produkt w ogóle testował?! Uprzedzając "porady", tak, mam najnowsze sterowniki, 4 GB RAM i w pełni zaktualizowany system. Być może wina to zbyt słabego procesora. Albo Visty. Albo PiS-u.

Crysis Warhead

Crysis Warhead

Drastyczne spadki płynności to tylko jeden z napotkanych problemów. Gra notorycznie protestowała przed wgraniem tekstur jednego z większych kamieni prezentując jakiś rozmazany podkład, szybkość rozgrywki okupiona została również widocznym "dogrywaniem" obiektów (co na szczęście nie przeszkadza w takim stopniu co w Oblivionie) oraz słabszymi teksturami dla tych dalszych. Denerwowały momentami również niewidzialne ściany, skutecznie ograniczające moje zapędy i ochotę do wejścia na jakąś półkę skalną czy lodowiec. Oj, nieładnie. Na szczęście bugi takowe stanowią margines rozgrywki i spokojnie (poza spadkami framerate'u) można o nich zapomnieć. Gra w odróżnieniu od podstawki stała się o wiele bardziej płynna a przez to o również grywalna pod systemem Vista.

Warto przy okazji wspomnieć o takich smaczkach graficznych jak "zamrożone" wizjery w broni w momencie przejścia fali zimna czy spora ilość fauny - ptactwo, szczury czy stada krabów potrafią napatoczyć się pod nogi. Nie zabrakło nawet zmiennych warunków pogodowych w "zielonej" części rozgrywki - tropikalnego deszczu, mgły itd. No i te wybuchy… Wyglądają cokolwiek surrealistycznie i zbyt efekciarsko. Grafika i animacja prezentuje się więc znakomicie. Twarze naszych bohaterów wyglądają lepiej niż te renderowane w słynnym i niesławnym demku KillZone 2 sprzed kilku lat. Pixar może się schować.

Crysis Warhead

Crysis Warhead

Developerzy wrzucili też nam do arsenału kilka nowych i miodnych pukawek. Przypominający uzi AY69, potężny granatnik FGL40 oraz najpotężniejszą maszynę do zabijania w grze - PAX. Jego zdobycie rozpoczyna odgrywanie monumentalnej muzyki, przy której człowiekowi aż chce się wyrzynać wszystkich kosmitów. Czujemy się niemalże jak Bóg Wojny i nie ma w tych słowach przesady.

Tak, muzyka w Warheadzie to prawdziwe arcydzieło (bez obaw, do minusów też dojdziemy, gra ideałem nie jest). Potężne, świetnie zakomponowane utwory, czasami minimalistyczne, jak gra na bębnach, podnosząca ciśnienie w trakcie pojedynku strzeleckiego, czasami monumentalne, jak po zdobyciu PAX-a. Strona dźwiękowa praktycznie się nie zmieniła, cieszą również oryginalne głosy wietnamskich żołnierzy na najwyższym poziomie trudności - czy faktycznie mówią w tym języku nie będę się wypowiadał, ważne, że gaworzą coś jakby w japońskim narzeczu.

Crysis Warhead

Crysis Warhead

Pora więc trochę pomarudzić. Drobne błędy graficzne zapewne zostaną poprawione w patchu, natomiast to, co mnie najbardziej zirytowało, to niemal identycznie nędzna jak w podstawce SI przeciwników. Poziom normalny powinien zostać nazwany "wyjątkowo łatwy", a na najniższym to pewnie i szympansy z zamkniętymi oczami dałyby radę. Przejdziemy go w dwa wieczory bez zająknięcia i praktycznie bez zgonów własnych. Polecam OD RAZU rozpoczęcie rozgrywki na najwyższym poziomie Delta. Zapewnia on wzrost realizmu poprzez takie atrakcje jak oryginalne głosy Wietnamczyków, brak celowniczka, niemożność jednoczesnego kierowania samochodem i strzelania z karabinu umieszczonego na jego dachu, wyższe obrażenia od ostrzału wroga oraz "polepszoną" SI. Niestety tylko w cudzysłowie. Większość przeciwników wykazuje się po prostu kompletną bezradnością w momencie gdy włączamy niewidzialność. Przecież nie jest to niewidzialność 100%, tylko zakrzywiająca obraz, poza tym nawet jak mam włączony promień lasera czy latarkę - Wietnamcy mnie nie widzą ani nie reagują odpowiednio agresywnie prowadząc ostrzał czy chowając się za przeszkodami. Podobnie jest żołnierzami odzianymi w nanokombinezony. Ich zachowanie to kpina i porażka. Zresztą, podobne nieskoordynowane zachowania przejawiają nasi wrogowie nawet gdy jesteśmy w pełni widoczni - nie mają pojęcia co robić, schować się, strzelać czy poprosić o fajki.

Crysis Warhead

Crysis Warhead

Jedynym godnym przeciwnikiem, a przez to miodnym, są komandosi z Shore Leave. Ubrani w khaki i liściasty kamuflaż chowają się w krzakach, wycofują się, prowadzą agresywny ogień przeszukując zarośla, rzucają granatami. Walka z nimi to prawdziwa przyjemność! Nie zapomnę scenki jak po rozpoznaniu wroga wszyscy rzucili się w krzaki prowadzą ostrzał z bezpiecznych pozycji praktycznie niewidoczni. Równie dobrze walczy się z Obcymi, tylko czy mi się wydaje, czy też w znaczący sposób obniżono im wytrzymałość? Padają jakby znacznie łatwiej i szybciej w porównaniu z podstawką. Mimo wszystko AI przeciwników to największa bolączka Warheada, odziedziczona po swym rodzicu. Na szczęście nie jest to skaza na tyle poważna, by uniemożliwiała cieszenie się z samej rozrywki.

Polonizacja ma charakter kinowy; na szczęście, poza jednym wyjątkiem, nie cenzurowano mocnego słownictwa i przekleństw wygłaszanych przez naszych podopiecznych. W pudełku, poza czarno-białą instrukcją, znajdziemy de facto dwie gry: Warheada oraz Crysis Wars, czyli specjalną aplikację odpowiedzialną wyłącznie za tryb multi w systemie GameSpy, w tym nowe mapy i nowe tryby gry. Mnie osobiście multi w Crysisie do gustu nie przypadło w ogóle - ogromne plansze, pojazdy, brak taktycznych zagrywek czy perków znanych z CoD 4. Żałość, ale pewnie znajdą się fani biegania 15 minut po ogromnej planszy w poszukiwaniu przeciwników. Warhead jako dodatek wydany został w niższej cenie, za co chwała wydawcom. Dziwne tylko, że gra na Zachodzie kosztuje oficjalnie 29 $ czyli 65 złotych, u nas - 79,90. Ktoś tu chyba zapomniał, że złotówka nam się umocniła… Na ratunek przychodzi allegro oraz sklepy wielkoformatowe.

Crysis Warhead

Crysis Warhead

Warhead nie jest więc pozbawiony wad, ale mimo wszystko jest najmiodniejszym tytułem września bieżącego roku. Jest niejako nowym, lepszym Crysisem, z lepszą oprawą audio-wizualną, wyższą płynnością, świetną fabułą i głównym bohaterem. Rzadko się zdarza, bym świeżo zakupione tytułu przechodził z marszu dwa razy. Warheada właśnie skończyłem ponownie, na najwyższym poziomie trudności, bawiąc się jeszcze lepiej niż za pierwszym razem. Można kupować w ciemno, o ile rzecz jasna dysponujemy odpowiednio mocnym sprzętem.

Nowy, lepszy Crysis w filmowym stylu

Metryczka

  • Wymagania: min. Windows XP/Vista, procesor 2,8 GHz (3,2 Vista), 1 GB RAM, 14 GB HDD, karta min. NV 6800 GT/ Ati Radeon 9800 lub lepsza, wymagane połączenie internetowe do aktywacji produktu, optymalizacja pod DX10 i procesory wielordzeniowe
  • Plusy: + wyrazisty bohater + fabuła + nieustająca rozwałka, mnóstwo akcji i cała beczka miodu + poprawiona i rozbudowana oprawa audio-wizualna + jak na dodatek ok. 8 godz. gry to sporo + Crysis Wars w komplecie + nowe bronie, pojazdy i wrogowie + spora dawka filmowych zagrywek i emocji + znośny DRM z odzyskiwaniem aktywacji + tryb Delta jak zwykle rządzi
  • Minusy: - momentami tragiczna SI przeciwników rzutująca na przyjemność płynącą z walki - drastyczne spadki ilości klatek w etapach lodowych - bugi graficzne, doczytywanie obiektów i "niewidzialne ściany" - brak wsparcia dla 64-bit (tylko 32-bitowe .exe) - cena mogłaby być niższa - czarno-biała instrukcja - brak wsparcia dla modów
  • Video: 9+
  • Audio: 9+
  • Grywalność: 9

Ocena Playbacku

9-

Moim zdaniem

Ponieważ jestem mniej wybredny od Volta, mnie pierwszy Crysis bardzo się spodobał. Może po prostu lubię głupie gry, może jednak walki z Koreańczykami i Obcymi były świetnie wykonane. Nie jest to jednak ważne, ponieważ Warhead jest znacznie lepszy od poprzednika. Grafika podwyższa poprzeczkę ustawioną już dość wysoko przez pierwszy Crysis, fabuła stoi na bardzo wysokim poziomie (naprawdę!), nawet zwykłe strzelaniny z wrogiem są jakby... ciekawsze. Warhead ma po prostu duszę - coś, czego zabrakło jego poprzednikowi. Tym razem nie mamy wrażenia, iż oglądamy przyzwoity pokaz możliwości najnowszych kart graficznych, w przypadku Warhead naprawdę jesteśmy Psycho. W momencie gdy główny bohater topił Koreańczyka, samemu prawie się rozpłakałem - takich akcji oczekiwałbym raczej po nowych Brothers in Arms, nie tak "pustej" grze jak Crysis Warhead. Najnowszej strzelaninie Yerliego dałbym wysokie 9+/10, polecam!

Iwo 'Cmq' Bąkowski