Petera rzuciła najbardziej seksowna aktorka kryminalnego serialu telewizyjnego - Sarah Marshall. Nie potrafi sobie jednak poradzić z rozstaniem i pogrążony w depresji próbuje zapomnieć o byłej dziewczynie. Nie udaje się mu to jednak. Jest ona wszędzie. Widzi ją w pracy, bowiem komponuje ścieżkę dźwiękową do serialu Sary, ale ma ją również w domu, gdyż na każdym kanale można zobaczyć najnowsze wieści ze świata panny Marshall. Za radą swoich dwóch najbliższych przyjaciół, Peter postanawia wyjechać na Hawaje, by zapomnieć. Jednakże do tego samego kurortu przyjeżdża właśnie jego eks z nowym chłopakiem - muzykiem rockowym. Co zrobi Peter, aby pogodzić się z odejściem Sary?
Chłopaki też płaczą jest ewidentnym przykładem komedii rodem ze szkoły Apatowa. Główne postacie męskie są słabe psychicznie i nieatrakcyjne fizycznie. To tak naprawdę wizja normalnych facetów, czasem nieudaczników, z lekką nadwagą lub twarzą licealnych kujonów. Natomiast kobiety są wyidealizowane jak we Wpadce. Sarah Marshall to blondynka-karierowiczka, której zależy jedynie na popularności, zaś Rachel z hotelowej recepcji to również porcelanowa laleczka, choć z większym pokładem ambicji. Może właśnie dlatego postanowiono przedstawić właśnie te dwie kobiety w jednym środowisku? Jedna nie potrafi zaakceptować wad Petera, a druga się z nich cieszy, a nawet je zwalcza. Czasem aż można się zdziwić, że tacy ponuracy mogli rozkochać w sobie tak piękne kobiety. Najwyraźniej fenomen tego jak i innych filmów istnieje, dzięki zupełnie innej rzeczywistości filmowej.
Ta jest tutaj bogata w kontrasty. Już sama scena rozstania jest absurdalna, ale nie przesadzona. Wydaje się być tak naturalnym czynnikiem, że w całej śmieszności odnajdujemy również tragizm sytuacji. Podobnie jest w późniejszych etapach filmu. Gdy Peter rozpacza, wylewając łzy, robi to co normalnie robiła by kobieta po upadku długoletniego związku. Co więcej, nie ma tu uporczywie wrzucanego deszczu, aby podtrzymać tą ideę natury współczującej razem z głównym bohaterem. To nie transcendentalizm - tu nie ma symbiozy z naturą. Sceny płaczu są ukazane na tle przebijającego się słońca lub atrakcyjnych i gorących hawajskich klimatów. Takie właśnie drobne szczegóły potęgują niecodzienny humor produkcji. I dlatego należą się brawa dla realizatorów za niebanalność komediowych stereotypów.
Jeśli spojrzymy na całość, to forma przypomina prostą komedię romantyczną. Bohater zostaje postawiony w sytuacji kryzysowej, a wszyscy dookoła postanawiają mu pomóc. Dalszy ciąg też jest już znany. Po rzekomym rozwiązaniu konfliktu natrafia się na następny i zakańcza przewidywalnym zakończeniem. Scenariusz nie jest oryginalny, ale to może i lepiej. Należy czytać między wierszami. Nie ma tu bezsensownych gagów, a zamiast tego ironia losu. Poza tym można tu nawet dostrzec kątem oka satyrę na współczesne związki w świecie celebrities, a nawet komentarz na strajk scenarzystów serialowych, prezentując jakie to wspaniałe pomysły mogą mieć, aby zachęcić jak najwięcej widzów przed odbiorniki.
Chłopaki też płaczą cierpią najbardziej z powodu polskiego tytułu. Wszyscy fanatycy rodzimych Chłopaki nie płaczą mogą się zawieść. To nie jest żadna komedia pełna akcji z mnóstwem mafiozów i przerysowanych bohaterów. Obraz Stollera jest rzeczywiście zabawny mimo patetycznego finału. Warto obejrzeć!