Bo, prawdę mówiąc, dwie książki Augustena Burroughsa - "Biegając z nożyczkami" oraz "Spragniony" (recenzja również w tym numerze) wylądowały na mojej półce przez czysty przypadek. Wlazłem do księgarni bez celu - ot zerknąć, co tam jest ciekawego na półkach - i od razu pospieszyłem do działu z fantastyką. I, nie wiedzieć czemu, potem udałem się do działu z literaturą obyczajową, wydawaną przez nieznane mi w ogromnej większości wydawnictwa. I wtedy zobaczyłem "Biegając z nożyczkami" wypisane czerwoną czcionką na jednym z grzbietów. Gdybym bym bohaterem komiksów, rysownik przedstawiłby mnie z dużymi literami "WTF?!" nad głową. Gdy wziąłem ją do ręki i wyczytałem jeszcze z okładki o "ekranizacji nominowanej do złotego globu" w następnym kadrze miałbym nad głową wielkie "OMFG!".
Nie wiedzieć czemu byłem szaleńczo pewien, że film "Biegając z nożyczkami" to ekranizacja gry "Postal" w reżyserii Uwe Bolla. Zamieszanie w mojej głowie wynika stąd, że nazwa firmy, która ową grę stworzyła, jest identyczna jak tytuł książki. A wewnętrzne zamotanie, uznałem, to wystarczający powód, aby kupić tę powieść. I tu podchodzimy do tematu już bardziej konkretnie.
"Biegając z nożyczkami" jest powieścią autobiograficzną. Bynajmniej o tym zapewnia nas autor. Historia, którą tu opowiedział, jest jednak tak pokręcona, że aż trudno uwierzyć. Oglądanie na ekranie naprawdę zwariowanej rodziny jest rozrywką. Ale pomyśleć, że gdzieś naprawdę istnieje naprawdę popaprany dom z popapranymi mieszkańcami? No właśnie. A Augusten Burroughs nie ma prawa narzekać na nudę w swoim życiu. Jego chora psychicznie matka oddaje go, w wieku kilkunastu ledwie lat, pod opiekę swego psychologa. Od tej pory życie młodego Augustena wywraca się o 180 stopni. W domu doktora Fincha nie ma w ogóle, wcale i absolutnie żadnych zasad. Dzieci robią co chcą i kiedy chcą - mogą pić, palić, ćpać, srać, pieprzyć się (gdzie chcą, kiedy chcą, jak chcą, no i z kim chcą), demolować mieszkanie, nikt ich nie zmusza żeby chodzić do szkoły, nikt nie każe im sprzątać pokoju - wolność absolutna! Niby fajnie, ale medal ma zarówno awers, jak i rewers. Bo jeśli nikt nie mówi Ci, co powinieneś robić, to nikt nie powie Ci, czego nie powinieneś.
A w domu doktora Fincha - poza absolutną wolnością - zdarzają się też rzeczy dużo bardziej zwariowane niż dziecko walące klocka na podłogę pod fortepianem przy dopingu jego dwóch sióstr. Zdarza się np. że głowa rodziny - czyli doktor Finch - zacznie odczytywać przepowiednie z własnych stolców, wierząc, że to wiadomości od Boga. Sądzicie, że to chore i obrzydliwe? No to dodajmy jeszcze, że główny bohater jest gejem i mimo nastoletniego wieku ma już swoją drugą połówkę - trzydziestoparoletniego adoptowanego syna doktora Fincha. A ponieważ mamy tu do czynienia z narratorem pierwszoosobowym - czytelnik jest skazany na odczytanie opisów kilku miłosnych scen i uwag Augustena na temat męskiej urody.
A to może być dla niektórych naprawdę obrzydliwe. Nie jestem szczególnie czułym homofobem, ale mimo wszystko wolałbym nie zagłębiać się w opisy uczuć towarzyszących seksowi analnemu. Nie chcę Was jednak zbyt szybko odstraszać, bo akcja nie jest tu zdominowana przez seks.
"Biegając z nożyczkami" to najlepsza komedia, jaką czytałem od czasów Forresta Gumpa, ale - co najlepsze - historia opisana w recenzowanej tu powieści wydarzyła się przecież naprawdę. A wtedy całość nabiera nowego wymiaru i czasem zmusza czytelnika do zastanowienia się, czy w tej chwili należy się śmiać, czy żałować bohatera. A poza tym - gdy czytamy tak absurdalną książkę, ważną kwestią jest, czy faktycznie uwierzymy autorowi w prawdziwość opisywanych wydarzeń. Jeśli uwierzymy, należy mu dodatkowo bardzo szczerze pogratulować tak świetnego, barwnego poczucia humoru i dystansu do świata wokół niego - świata dodajmy tak zwariowanego, że chwilami strasznego.
Bo Augusten Burroughs nie tylko bezbłędnie operuje cynicznym językiem pełnym trafnych i niebywale zabawnych uwag. W książce znajdują się również elementy humoru sytuacyjnego, czego przykładem jest rozdział z choinką. To wszystko sprawia, że w powieści bawi nie tylko zdystansowany sposób narracji, ale także cały ten zwariowany świat wokół młodego Augustena. Aha, i nie wszystko w tej książce jest szalenie zabawne. Autor nie jest maszynką do żartów i przeżył też kilka trudnych chwil. A co najważniejsze - ten facet potrafi pisać z takim polotem, że książkę powinniście połknąć w całości i będziecie mieli ochotę na jeszcze.