PUBLICYSTYKA Wieści z placu boju
AUTOR Krzysztof 'Voltaire' Sykta
Kilka dni temu Sieć obiegła wiadomość: Microsoft obniżył ceny pakietów Office 2007 dla użytkowników domowych do 199 zł, w odpowiedzi na rosnącą popularność darmowych pakietów OpenOffice i zapewne nie tylko dlatego. Tak znaczna obniżka wynika z jeszcze jednej rzeczy - produkt najzwyczajniej w świecie pewnie "nie schodzi" ze sklepowych półek, nie znajduje nabywców ani uznania za konieczne natychmiastowej wymiany "starego" Office'a na nowy. Jak widać, przy odrobinie dobrej woli, można sprzedawać soft po sensownych cenach, dostosowanych do siły nabywczej danego rynku. Pytanie tylko, czemu w ofercie nie ma o połowę tańszych wersji 2003, nie każdy przecież musi być miłośnikiem jakże "ułatwiających" życie "ribbonów", nie każdy ma też sprzęt dostosowany do coraz bardziej pamięciożernych kombajnów biurowych.

Podobna sytuacja ma miejsce z Windowsem. Vista na siłę wpychana jest do nowych zestawów - wystarczy spojrzeć na oferty promocyjne różnorakich sklepów. XP, zamiast stanieć do sensownych wymiarów, czytaj: 99,90 zł dla użytkowników domowych za wersję boksową, (ehh marzenia…), no powiedzmy Home, wycofywany jest ze sprzedaży i promocji, a w ofercie internetowej jego ceny są identyczne z Vistą. Od kiedy to sześcioletni produkt kosztuje tyle samo co system świeżo co wprowadzony na rynek? Taka sytuacja wynika wyłącznie z niewiedzy czy też ignorancji "centrali". Gry, jak pokazały ostatnie obniżki, da się sprzedawać znacznie taniej niż na Zachodzie. Windowsy kosztują tyle samo… żeby… są nawet droższe. Vista Ultimate OEM kosztuje 630 zł, w Stanach - 199 dolarów (570 zł). No comments. Są jeszcze bardziej drastyczne przykłady - PLAYSTATION 3 (ah ta nowa nazwa mająca zapewne dowartościować szefostwo Sony) w przeliczeniu na dolary w Polsce wychodzi niemalże dwa razy drożej niż w Stanach! Zapewne ze względu na uciążliwy przewóz (dziury w autostradach) i wymagające tłumaczenie na język polski…

Z drugiej strony wydawcy gier jakby się zmówili zalewając wakacyjne półki sklepów kilkoma wypasionymi reedycjami w wyjątkowych cenach. Mamy więc kilka złotych, srebrnych i platynowych edycji, a w nich m.in. SpellForce 2 wraz z dodatkiem, TitanQuest, opisywany przed miesiącem W40k: Dawn of War, Dreamfall itd., a wszytko to poniżej 60 złotych zamiast standardowej "stówki". 30 sierpnia zadebiutują w równie miłych cenach Medieval II, Gothic II czy Jade Empire. Można by zapytać: nie można było takich cen dać już w dniu premiery? Dla przypomnienia Jade wyceniono wtedy na 129,90 zł, zapewne licząc na tłumy stojące pod sklepami, które to po kilku mniej lub bardziej entuzjastycznych recenzjach wydadzą posiadaną kapuchę na kolorowe pudełko ze skośnooką pięknością. Inaczej mówiąc, dystrybutorzy sami sobie kreują taki, a nie inny popyt przyklejając ceny z innego świata. W każdym razie gry nie starzeją się tak szybko - dla przykładu taki Medieval w nowej cenie zapewne skusi niejedną osobę do nabycia, bo nadal wygląda nieprzeciętnie - a kolejne obniżki powinny rozruszać naszym rynkiem.
Patrząc na powyższy przykład od razu mogę rzec, że nie jestem zwolennikiem kupowania wanna-be-super-hitów w dniu ich premiery (jedynym wyjątkiem był tutaj Medek II, którego po prostu mieć musiałem:P), z tego prostego względu, że coraz częściej ta sama gra, po kilku miesiącach i czterech patchach wypuszczonych przez twórców, odmieniona zostaje nie do poznania. Coraz częściej produkt na sklepowej półce przypomina zaawansowaną betę z korektą zrobioną na szybkensa. Błędy jeśli są, to się przecież załata, a wydawca terminy narzucił, więc… Kilka przykładów. Wspominany już parokrotne w tym tekście Medieval doczekał się w końcu patcha oznaczonego numerkiem 1.2, ważącego bagatela 490 MB. Heroes of M&M V łatani są niemalże na okrągło, podobnie jak NWN 2, który zaczął już jako tako chodzić, co i tak nie zmienia faktu, że jak dla mnie nadal stanowi pozycję frustrującą, niedopracowaną, z żenującą pracą kamery i równie żenującym kodem, który przy max. ustawieniach grafiki potrafi generować 7 klatek na sekundę na karcie 7900GS i c2duo z 2 GB RAM przy oprawie z nieco innej epoki. Testowano na dwóch redakcyjnych komputerach ;) Porównajmy tę grę chociażby to Jade Empire czy prześwietnego KotOR-a…

Również gry, które na pierwszy rzut oka wydają się być całkowicie stabilne i dobrze skodowane, jak chociażby C&C3, R6:Vegas, CoH czy W40k doczekały się patchy liczonych w setkach megabajtów. W przypadku erteesów kolejne łatki odnoszą się przede wszystkim do samej mechaniki gry balansując strony konfliktów, zmieniając ich cechy, koszty itd., ale czasami też wprowadzają nowy kontent. W przypadku Herosów wprowadzono m.in. dodatkowe mapy, nową kartę postaci stylizowaną na tę z trójki i odświeżony kursor w kształcie jednorożca. Patche do Far Cry'a dodawały obsługę HDR i kilka innych efektów graficznych, kończąc na specjalnej wersji tekstur dla systemów 64-bitowych. Ilość zmian wprowadzana w erteesach zajęłaby kilka numerów Playbacku…

Patchowanie gier stało się w tej chwili codziennością, nieco uciążliwą, ale jednak warunkującą lepszy odbiór poszczególnych tytułów i niejako wymuszającą zakup legalnego oprogramowania, pozwalającego na szybką aktualizację softu. Chociaż z drugiej strony, opóźnienia jakie dotknęły łatki do NWN 2 zapewne odbiły się mocną czkawką w siedzibie CDP, a dziesiątki graczy, żeby sensownie pograć ściągało sobie wersje bardziej zaktualizowane… A przecież wystarczyło dać do wyboru dwie wersje językowe i problem byłby z głowy. Ale to już temat na inną dyskusję.