Wbrew obrazowi, który może się wyłaniać z codziennych gazet i programów informacyjnych, w człowieku nie tkwią tylko i wyłącznie mordercze instynkty prowadzące go ku najohydniejszym zbrodniom. Nie zamierzam bynajmniej tu wymieniać szeregu co jaśniejszych dokonań homo sapiens wobec otaczającego go świata i ludzi, a wskazać tylko jedną z jego lepszych cech - opiekuńczość.
Daleki jestem od ciągot ku wdawaniu się w socjologiczną analizę tego zjawiska we współczesnym świecie, tak ze względu na swą nikłą wiedzę w tym temacie, jak i, co jeszcze istotniejsze, chęć nieobarczania Czytelnika nieinteresującymi go refleksjami. Pragnąłbym tylko zwrócić uwagę na jeden z przejawów tegoż, którego świadkiem jest dopiero moje pokolenie, a mianowicie fenomen tzw. tamagotchi, który swój boom przeżywało przed zaledwie kilku laty. W trosce wszakże o tych, dla których i te czasy wydawać się mogą zamierzchłą przeszłością, chcę przypomnieć, iż pod owym japońskim terminem skrywały się różnorakie urządzenia a także programy komputerowe, symulujące istnienie kota, psa etc. od dnia jego narodzin do śmierci, zadaniem zaś użytkownika było regularne aplikowanie tymże wirtualnym "żyjątkom" równie wirtualnych pokarmu, rozrywki czy lekarstwa, a wszystko to w imię zapewnienia tymże milusińskim jak najdłuższej i najlepszej krzemowej egzystencji. Takimże programem jest także i Fish Tycoon.
Niejednokrotnie tamagotchi krytykowane były jako pewnego rodzaju aberracja typowa dla społeczeństwa Kraju Kwitnącej Wiśni, jakoby zastępującego wszystko ich elektronicznymi odpowiednikami. Teza ta, co trzeba uczciwie przyznać, nie jest kompletnie pozbawiona racji, niemniej w sytuacji niemożności posiadania własnego zwierzątka domowego przez miliony współczesnych mieszkańców wszelkiej maści blokowisk trudno traktować poszukiwań substytutu, jakiegoś zamiennika mianem patologii, zwłaszcza jeśli wypływa z naturalnej i chwalebnej potrzeby poczucia odpowiedzialności za kogoś lub coś.
Magia, magia...
Fish Tycoon to gra stworzona dla osób, których marzenie własnej hodowli rybek akwariowych z jakichkolwiek przyczyn dnia codziennego nie może zostać zaspokojone. Program ten bowiem oddaje w ręce gracza dwa akwaria (na początku, gdyż później istnieje możliwość wzbogacenia się o trzecie) oraz kilka jajeczek, z których wykluje się pierwsza populacja mieszkańców wodnej toni.
O dziwo gra ta posiada nawet fabułę - otóż równowaga środowiska pewnej zagubionej wysepki została zaburzona i przywrócić ją może tylko grupka siedmiu magicznych ryb o niecodziennych właściwościach, których odnalezienie jest głównym celem gracza, do którego wszakże przez żadne czynniki, w rodzaju upływającego czasu, nie jest on zmuszony.
Program ten nie bazuje bynajmniej na tylko i wyłącznie przyglądaniu się naszemu stadku (choć taka możliwość istnieje, nawet przewidziana jest opcja takowego wygaszacza ekranu), lecz wymaga od użytkownika pewnej aktywności. Rybki bowiem trzeba regularnie karmić, troszczyć się o ich zdrowie poprzez aplikowanie im różnorakich medykamentów zależnie od rodzaju schorzenia, zaś akwarium wzbogacać o zdrowotne rośliny i inne tego rodzaju rzeczy. Ale i nie to jest najciekawsze...
Chemia, chemia...
Otóż tak naprawdę istota zabawy sprowadza się do krzyżowania rybek, poszukiwania nowych, coraz to bardziej wymyślnie prezentujących się ras. Ileż uciechy potrafi dostarczyć wyhodowanie przysłowiowego łabędzia z dwóch brzydkich kaczątek! A i jak potrafi wspomóc naszą kieszeń.
|
W trakcie gry zmuszeni bowiem jesteśmy sprzedawać poszczególne egzemplarze. No, może nie tak do końca, nic bowiem poza czynnikami ekonomicznymi nie stoi nam na przeszkodzie, by naszych ulubieńców zachować w swoim zbiorniku aż do ich śmierci. A owe czynniki ekonomiczne to koszty wszelkiej maści lekarstw (samo pożywienie jest bezpłatne), przyborów i ulepszeń, bez większości których tak naprawdę można się obejść, ale przy założeniu, iż poprzestanie się na hodowli tylko najbardziej powszechnych (i odpornych) gatunków, co właściwie oznacza dość mizerną zabawę w dłuższej perspektywie czasu.
"Tycoonowość" gry nie jest zbyt daleko posunięta, niemniej w stopniu uprawniającym do takowego tytułowania gry. Musimy bowiem czuwać nad właściwym wyważeniem wydatków i przychodów, zwłaszcza wobec faktu, iż początkowe te drugie nie są zbyt obfite. Zmuszeni więc jesteśmy dostosowywać ceny poszczególnych ras do oczekiwań danej grupki klienteli, czy to poprzez ich obniżanie, czy to poprzez zabiegi reklamowe zwiększające wielkość potencjalnej grupy docelowej. Jednocześnie oprócz namnażania co bardziej dochodowych gatunków (pamiętać zaś należy o ograniczonej przestrzeni poszczególnych zbiorników) należy podwyższać komfort akwariów, tak by mogły doczekać dojrzałości umożliwiającej rozpłód co bardziej rzadkie (i wartościowe) egzemplarze. Nie jest to może gra o najbardziej skomplikowanym modelu ekonomicznym, jaką widziałem, niemniej na zapewnienie pewnego rozsądnego okresu zabawy wystarczy.
Kasa, kasa...
Generalnie gra nie jest specjalnie skomplikowana, rzadko wymaga podejmowania co bardziej skomplikowanych decyzji, wskazana jest raczej, jak na tamagotchi przystało, regularność, a to z tego względu, iż całość odbywa się w czasie rzeczywistym, ponadto program przy każdym uruchomieniu dokonuje symulacji rozwoju sytuacji w okresie niekorzystania zeń - jak w życiu, choć istnieje też opcja klasycznej pauzy.
Oprawa wizualna jest ogólnie schludna, najgorzej prezentuje się tylko moduł handlowy, w którym atakowani jesteśmy pikselozą i przedpotopową animacją postaci, można wszakże ową łyżkę dziegciu przełknąć ze względu na urok akwariów i rybek, z którymi znacznie częściej będziemy mieli do czynienia.
Udźwiękowienie FT także jest przyzwoite, pamiętając wszakże iż zazwyczaj świat mniejszej czy większej wody nie jest specjalnie bogaty w te. Muzyka występuje w postaci szczątkowej, głównie w tle wspomnianego modułu handlowego, a czasem i podczas przebywania na ekranie zbiorników, niemniej nie udało mi się ustalić przyczyn owej losowości występowania tychże.
Fish Tycoon pozwolił mi wrócić myślami do wczesnych lat dzieciństwa, gdy i ja dysponowałem małą hodowlą rybek, dla wielu zaś w mym odczuciu będzie pewnym remedium na prozę dnia codziennego uniemożliwiającą postawienie własnego akwarium. Nie jest to gra, która pochłaniać będzie użytkowników dniami i nocami, niemniej sądzę, iż może ona stanowić sensowny zamiennik dla codziennych partyjek Pasjansa czy Sapera. Ot, dzieło sztuk niewielkich.
Autor: Klemens
Tekst pochodzi z największego polskiego serwisu o grach strategicznych - Sztab VVeteranów - klubu miłośników strategii, wojskowości i historii
oryginalna recenzja
|