RECENZJE Virtua Tennis 3
AUTOR Bartosz 'qjin' Woldański
Lata pewnego dnia było chłodno i ulewnie, więc postanowiliśmy ze znajomymi wybrać się gdzieś, gdzie można było się ogrzać i przesiedzieć grad bijący i deszcz tnący. Pamiętam dobrze dzień ten, kiedy weszliśmy zmoczeni - tak, że suchej nitki nie było - do salonu gier. Rzuciliśmy na blat stołu resztki naszej fortuny i zamiast usiąść przy piwie, siedliśmy przy konsoli - koloru białego - zwącej się Dreamcast (ach... cóż to za cudo było!). Graliśmy na zmianę w kilka strawnych gier, to w Dave Mirra Freestyle BMX, to w Jet Set Radio - tak było do czasu, kiedy w nasze spocone (a może raczej przemoczone) ręce trafiła Virtua Tennis. Czas mijał nieubłagalnie szybko, tak więc przestało padać, a i cały dzień (oraz troszkę wieczoru) straciliśmy przy tenisie wirtualnym, ale emocje były nie mniejsze, niż podczas prawdziwego meczu. Tylko miast rakiety w dłoni trzymaliśmy pady, ale łapy po ponad 10 godzinach katowania gry bolały jak diabli, ale mimo tego - graliśmy bez przerwy, bez wytchnienia. I pomyśleć jak dawno to było, lecz wspomnienia wracają. Zwłaszcza, że ponownie dane mi było przeżyć podobne doznania, kiedy w moim napędzie wylądowała płyta z Virtua Tennis, tylko tym razem oznaczona numerkiem "3". Odświeżona, podrasowana, ale tak naprawdę otrzymaliśmy to samo. Niby nowe, ale stare. Na nasze szczęście grywalność pozostała niezmieniona, więc klawiatury i pady w dłoń - rozpoczynamy wycieczkę, aby podbić serca kibiców na kortach całego świata!

Przejdźmy jednak do rzeczy. Rzeknę kilka ważnych słów na początek. Virtua Tennis 3 to nie żaden symulator, tylko arcade w najczystszej postaci. Jeśli oczekujecie po niej tego pierwszego, to nie zawracajcie sobie tym tytułem głowy i śmiało możecie "łykać" Top Spina, który powinien takich graczy zdecydowanie bardziej zadowolić i spełnić oczekiwania.

Virtua Tennis 3
Virtua Tennis 3

Od wyboru do koloru

Po uruchomieniu gry wita nas menu o konsolowym rodowodzie (bardzo podobne do tego z pierwotnej wersji). Mamy standardowo kilka trybów do wyboru: karierę (World Tour), turniej, zwykły mecz i tuzin minigierek (niestety dostępne tylko dla większej ilości graczy). Te ostatnie trzy są takim przedwstępem do najważniejszego i dającego najwięcej satysfakcji - World Tour. Warto jednak troszkę potrenować, tylko proponuję od razu zwiększyć poziom trudności na wyższy niż normalny, bo inaczej jest za prosto i przeciwnik nie stanowi wtedy żadnego wyzwania. Schody zaczynają się, kiedy dojdziemy do najwyższego szczebla w turnieju - przyjdzie się nam zmierzyć z prawdziwymi mistrzami. ;) Zanim przejdę do opisu kariery, pragnę rzec, że - jak zapewne zauważyliście - nie wymieniłem trybu online, dlaczegoż? Bo w VT 3 go po prostu brak - można jedynie zmierzyć się z kimś na jednym pececie, ale i tutaj tkwi haczyk. A mianowicie? Gra ma taki porąbany system, że uznaje pada i klawiaturę jako pierwszego gracza, a nie można tego zmienić w żaden sposób, przez co, aby pograć sobie ze znajomym/znajomą potrzeba przynajmniej jeszcze jedno urządzenie; co moim zdaniem jest chore, bo nie mam zamiaru kupować specjalnie dla jednej gry drugiego pada, skoro mój aktualny sprawuje się wyśmienicie i bez większych zarzutów. Idealnie by było, gdyby SEGA wprowadziła możliwość zagrania choćby przez LAN-a, ale jak widać nie dało się. Duży minus za to.

Sytuację deczko ratuje tryb World Tour, bo ogólnie prezentuje się OK, choć prawie w całości zerżnięty z pierwszej części. Twórcy nałożyli tylko małe zmiany. Wpierw przyjdzie nam wybrać płeć (wreszcie pecetowcom dano możliwość gry płcią żeńską w tej serii), a następnie tworzymy własną postać, poczynając od wyboru włosów na zaroście kończąc. Opcji za wiele nie ma, ale zawsze coś - to w końcu nie Simsy.

Zaczynamy od dalekiego miejsca w rankingu, a mianowicie - 300. I jak rzekłem początki początków nie należą do jakichś nadto wymagających, poradzą sobie nawet dzieciaki, mające 10 lat. Naszego tenisistę rozwijamy poprzez ćwiczenia w Akademii, tudzież pomysłowe minigierki, które mimo, że są fajne, to po dłuższej zabawie nużą (podobnież było w pierwszej części), a niektóre nawet irytują i to porządnie. Z czasem poziom trudności zwiększa się, a nasz awatar zdobywa doświadczenie czy sprzęt (koszulkę, spodenki, czy jakże wpływająca na czynniki rakieta). Wyzwania są coraz cięższe, tak że na przedostatnim bądź ostatnim stopniu w Akademii część zadań może sprawić niemałe problemy z zaliczeniem. Zdecydowanie łatwiejsze są turnieje (nie mamy tak, że są codziennie, tylko w jednym tygodniu może być, że nie będzie żadnego, natomiast w drugim aż trzy), choć to też zależy od naszych umiejętności. Dodatkowo obok pomniejszonego kortu widnieje liczba, informująca nas, czy po wygranej nasza pozycja w rankingu ogólnym ulegnie zmianie - i czy sprostamy wyzwaniu. Niemożliwe jest uczestnictwo w bardziej cenionych turniejach, jeśli jesteśmy za słabi i za mało doświadczeni. W czasie kariery możemy spodziewać się także - że tak ujmę - zaproszeń, od innych znanych tenisistów z całego globu, na mecz towarzyski. Prócz singli, występują także deble, a również takie, w których gramy jako mężczyzna/kobieta w parze z kobietą/mężczyzną.

Virtua Tennis 3
Virtua Tennis 3

Wskaźnik widniejący w górnej części ekranu informuje nas o wytrwałości naszego tenisisty tudzież tenisistki. Odpocząć możemy na wakacjach (hawaje i te sprawy ;)), we własnym domu albo wzmocnić się napojem energetyzującym - najgorszy wybór, ponieważ przez to nasze statystyki nieco się pogarszają. W końcu co za dużo, to niezdrowo.
I tak praktycznie jest przez całą mniej lub bardziej zawrotną karierę. Trudniej jest gdzieś w połowie, przeciwnicy mogą nam zagrozić w turniejach przeznaczonych dla graczy znajdujących się w pierwszej setce. Szkoda, że brak większych urozmaiceń, przez co w późniejszych etapach gra zaczyna nudzić, dokładnie tak samo było z jej pierwowzorem. Wtedy wystarczą mniejsze dzienne dawki i bawimy się naprawdę dobrze, zbytnio nie narzekając na straszną nudę.

Niepełna licencja...

Możemy zapomnieć o prawdziwych turniejach, które mogliśmy i możemy nadal oglądać na ekranie TV. SEGA nie do końca wykupiła licencję - startujemy w jakichś wymyślonych specjalnie dla gry. Dobrze chociaż, że zawodnicy nie tylko mają prawdziwe nazwiska, to wyglądają i poruszają się tak jak w rzeczywistości! Nie zabrakło znakomitego Nadala, Federera czy Venus Willams, Hingis albo młodej Sharapovej. Jedynie w "World Tour" denerwował mnie jeden fakt - nie było żadnych mniej znanych osobistości na kortach, nieważne czy graliśmy jako 300 w rankingu, czy 100. Zawsze z tymi samymi, tylko będąc wyżej, stawali się trudniejsi do pokonania.

... ale sama gra miodu pełna!

Mimo tego, że Virtua Tennis 3 nie jest grą wymagającą, to mecze są satysfakcjonujące (na wyższych poziomach) i dobrej zabawy mamy po pachy. Jest łatwo, a zarazem emocje sięgają zenitu. Gra łączy w sobie prostotę i dużą grywalność w sposób perfekcyjny! Jeśli znudzi nam się "bicie" przeciwnika, możemy zrelaksować się przy minigierkach.. Również uzależniają! VT 3 znakomicie nadaje się do zagrania, gdy mamy mało czasu, a chcemy sobie w cosik popykać. Za 20 minut do pracy? Nie szkodzi, włączę gierkę, akurat zdążę rozegrać dwa szybkie meczyki i zmykam.

Virtua Tennis 3
Virtua Tennis 3

Prostota ma się tutaj, że nie trzeba uczyć się kombinacji, żeby odbić efektowanie piłeczkę. Po prostu jest kilka klawiszy odpowiadających za uderzenie np. lob i nic poza tym, żadnych udziwnień. Może nie uświadczymy jakichś akrobacji na korcie, ale łatwość rozrywki też ma swoje plusy.

No nareszcie tytuł godny miana "next-gen" na PC!

Virtua Tennis 3 olśniewa, zachwyca, podnieca swoim pięknym, uroczym wyglądem. Tytuł był od razu tworzony pod konsole nowej generacji (Xbox 360 i PS3), dzięki temu również "blaszacy" dostali grę z cudowną oprawą wizualną. Korty dopracowano pieczołowicie, wreszcie widownia nie została zrobiona z papierowych tekturek (choć do doskonałości sporo jeszcze brakuje). Za to najlepiej przedstawiono gwiazdy zawodowego tenisa - nie tylko odwzorowano je ze szczegółami, bo i również poruszają się charakterystycznie dla danej tenisistki/tenisisty. No i w końcu koszuli czy spodenki powiewają podczas biegu. Do ideału brakuje tylko widocznego potu na czołach. Nie ukrywam, że bałem się o wymagania sprzętowe nowego produktu SEGI, ale na szczęście moje obawy znikły wraz z pierwszym rozegranym meczem! W mordę jeża, takiej optymalizacji dawno żem nie widział! Nie dość, że gra prezentuje się ze strony wizualnej naprawdę udanie, to i silnik zoptymalizowany jest wręcz fantastycznie! Chciałoby się rzec - oby więcej takich gier! Tutaj należą się twórcom wielkie brawa i podziękowania za takie doszlifowanie pod tym względem. Do animacji nie można mieć jakichkolwiek zastrzeżeń - postaci poruszają się naturalnie i niesamowicie płynnie.

Chyba największą wadą nowej części Virtua Tennis jest muzyka (pomijając brak trybu online). Przypomina mi te z pierwowzoru denne kawałki, które już po 5 minutach drażnią uszy, a przy dłuższych sesjach zdarza się, że nasze nerwy nie wytrzymują, czego skutkiem może być odinstalowanie gry. Dzięki Bogu można całkowicie wyciszyć oprawę muzyczną, przez co nie musimy męczyć i wysłuchiwać kiepskich utworów, nie pasujących w ogóle do tematyki tytułu. Dużo lepiej ma się reszta dźwięków. Jęki zawodników i zawodniczek brzmią, jak w rzeczywistości (serio!), również nie gorzej mają się okrzyki widowni. Sędzia mówi w języku odpowiednim do miejsca (kraju), w jakim rozgrywa się mecz. Nie jest to nowością, bo już w "jedynce" mogliśmy tego doświadczyć. Ale wypada napomknąć dla tych, co nie mieli stycznością z pierwszą odsłoną.

Virtua Tennis 3
Virtua Tennis 3

Podsumowanie okiem (byłego) tenisisty ;)

Gra SEGI nie jest tytułem bez wad. Ba, ma ich wiele. Lecz nadrabia je niesamowitym grywem, w miarę przyjemnym trybem kariery, ciekawymi minigierkami. Największym mankamentem jest niemożność rozegrania meczu online, dręczące - po wyłączeniu gry i podczas snu - utwory muzyczne oraz zwalony na maksa system sterowania. Przez to nie mogę jej wystawić oceny większej niż osiem. W zasadzie gdyby nie świetny silnik graficzny, to pewnie byłaby siódemeczka z plusikiem, dlatego że przy większych dawkach gra staje się nieco monotonna. Niemniej jednak dla fanów tenisa (także wirtualnego) pozycja, w którą nie można nie zagrać! Tylko pamiętajcie, to nie żaden symulator, po prostu oczekujcie od niej prostej i przyjemnej gierki, a nie będziecie rozczarowani. Dobra, myślę że wiecie już wszystko, na mnie czeka jeszcze jeden ważny singiel do rozegrania...
METRYCZKA
GATUNEKsportowa
PRODUCENTSEGA
WYDAWCASEGA
DYSTRYBUTOR PLCD Projekt
WWWoficjalna strona
WYMAGANIAPentium IV 2ghz, 512MB RAM, karta graficzna 128MB (Geforce 6xxx lub Radeon 9800), Windows 2000/XP
DATA PREMIERY30 marca 2007 (świat), maj 2007 (Polska)
PEGI RATING:3+
CENA:99, 90 zł
WERDYKT
GRAFIKA9
DŹWIEK7
GRYWALNOŚĆ8
+ świetny engine graficzny!
+ animacja postaci
+ znośny tryb kariery
+ fajne i pomysłowe minigierki
+ smaczna i prosta!
- brak licencji na turnieje
- mało zawodników i zawodniczek
- nie ma trybu online! (skandal)
- powalony system sterowania
- na niższych poziomach trudności za łatwa
OCENA PLAYBACKU
8