PUBLICYSTYKA Rok z Playbackiem [cz. 3]
AUTOR Mateusz 'Papkin' Witczak
Już trzeci numer bawię się w bajarza rozpamiętującego dawne (a tak naprawdę nie do końca) dzieje i… coś się kończy, coś się zaczyna (w tym wypadku jednak kończy). Muszę jednak przyznać, że to była naprawdę dobra zabawa i mam nadzieję, że i Wy uśmiechnęliście się raz, czy dwa czytając o nas to kilka słów, które udało mi sie nabaźgrać. Jeśli chcielibyście się dowiedzieć jak rozwijał się Playback do września - zapraszam do dwóch poprzednich numerów. A skoro już przy wrześniu jesteśmy…

Gdzieś w okolicy numeru ósmego spadła na nas wiadomość o tym, że konkurencyjny Gameholic zawiesza działalność. Cokolwiek bym tu nie napisał - i tak nie zabrzmi to odpowiednio. Jeśli powiem, że go opłakiwaliśmy (choć tak, naturalnie, nie było) wyjdę na hipokrytę i łgarza, jeśli napiszę o jakichś suto zakrapianych imprezach wewnątrzredakcyjnych, Loonie rozdającym cudne gry i długim festynie na krakowskich błoniach - zostanę wrednym i nieczułym chamem. A jak było w istocie? Cóż - z GH, pomimo dość burzliwych początków, nie toczyliśmy jakichś większych bojów. Naturalnym było, że jednym wcześniej zamknie się wieko, drudzy pożyją dłużej, ale o żadnych akcjach sabotażowych i podkładaniu świnek mowy nie było. Tym bardziej, że nasi reaktywują od jakiegoś czasu projekt Pluskwy Milenijnej i nie mieli czasu na zabawę. W tak zwanym międzyczasie gdzieś zniknął noRespect, który, bez żadnej urazy, na swoją nazwę zasługiwał. Reset-Forever ukazuje się po dziś dzień, ale jednak z mniejszym niż niegdyś rozmachem. To jednak wciąż dobry zin, tworzony przez naprawdę zgraną i utalentowaną ekipę, w którym można poczytać nie tylko o grach, ale i książkach, muzyce, czy sprzęcie. Warto powiedzieć, że numer ósmy był, choć widać to dopiero z perspektywy czasu, czymś, przynajmniej dla mnie, wielkim. Może nie miał tak wielu tekstów, jak byśmy chcieli, nie wszystko się udało, ale zmieniło się jedno - Playback pozostał sam na placu boju i nabrał naprawdę sensownych kształtów.

Zakończyliśmy rozsyłanie prasówek po forach (niekiedy piśniemy słówko na Markolfie, czy na stronie czasopisma Gameranking, ale cicho sza), ale partnerzy których pozyskaliśmy po dziś dzień umieszczają informacje o nowych numerach na swych stronach. To moment dla Was, panowie i panie (oklaski puszczane z taśmy).
I w końcu, po kolejnym miesiącu pracy, wypuściliśmy numer 9. Cenega (dzięki piękne!) zaczęła przesyłać nam stuff do testów, czego efektem była jedna z pierwszych recenzji El Matador w Polsce. Byliśmy tak dumni, że oddaliśmy najemnikowi okładkę. Za tekstem stał świeża, mCrvn, który jednak pokazał, że powierzenie mu tak odpowiedzialnego zadania naprawdę nie było błędem. A przecież to jeszcze nie wszystko, co przygotowaliśmy! Tu słówko wyjaśnienia, zaczęliśmy od czasu do czasu wrzucać teksty na łamy portalu. Jednym z pierwszych był beta-test Call of Juarez, jak bowiem wydedukowaliśmy, gra trafi do redakcji na tyle wcześnie, że uda się zdążyć z recenzją. I faktycznie! Halski opisuje Rush for Berlin od kolejnego dystrybutora, z którym weszliśmy w bardziej zażyłą znajomość (Nicolas Games), Voltaire zachęca do kupna Ankh. Zaczyna się rozłam "okołogrówki" na "książki" i "film". Dlaczego? Udało nam się pozyskać kilka naprawdę sensownych osób (Miguel, Dodod - prawdziwa dama w naszej samczej redakcji), które tak drastycznie podniosły liczbę recenzowanych co numer filmów, że stało się to koniecznością.

Strona radzi sobie coraz lepiej. Powoli zaczynają się pojawiać konkursy, tam Call of Juarez, tu ciekawe gadżety… po dziś dzień staramy się Was zresztą zaskakiwać w ten sposób. Jednocześnie trwają dyskusję nad numerem 10. Zapewne sprawa "urodzin", które obchodziliśmy przy tej okazji jest po dziś dzień dla tych, którzy są z nami nieco krócej cokolwiek tajemnicza. Słowem wyjaśnienia - przez jeden miesiąc zamiast standardowego numeru wydaliśmy AdventureBack, zaś jeden numer przygotowywaliśmy aż 2 miesiące. A co w #10? Pojawiły się znaczki "100% miodu" i "lipa", którymi obdarowujemy najlepsze/najgorsze pozycje, z jakimi stykamy się w danym miesiącu no i "temat numeru". Jest jeszcze relacja z Lan Party na Śląsku pióra Szarika… a zresztą - zapraszam do lektury, bo ten akurat Playback wciąż jest stosunkowo świeży.

I tak historia zatoczyła koło… co prawda wspominki zabrały nam trzy ostatnie numery, ale chyba nie było aż tak źle, prawda? Mam nadzieję, że spotkamy się w tym samym składzie przy kolejnych rocznicach. Bardzo dziękujemy Wam za czas spędzony nad lekturą Playbacku i obiecujemy, że będziemy starać się jeszcze mocnej. Do zobaczenia.