gniewne zachmurzone niebo
twarz zorana błyskawicami

buroczarne oblicze krzykliwych ptaków tabunu chmur

nad jej głową zderzają się bezbarwne morza
w kłótni bogów rozedrganej
tysiące przezroczystych istnień
błękitne oczy utkane

otulona sama sobą
próbuje skryć się przed pożogą chłodu

krok pośpieszny pośród istot raniących na wpół nagie ciało

cień mężczyzny
przelotne spojrzenie

podchodzi do niej nieznajomy człowiek
zapominany każdego wieczoru

zakłada kurtkę na drżące ramiona nie przejmując się sobą

chmury pląsające nad światem
pogrążają ich w niebiańskim wodospadzie

zwyczajną kamienistą drogą szli niewpatrzeni w siebie

powiew wiosny
w deszczu chmur

w deszczu słońc
zatrzymali się

poczuła zapach jego warg
otwierając oczy